- Panie czy teraz... - wyszeptała Mahidevran, gładząc dłonią umięśniony tors swego władcy. Sulejman jedynie uśmiechnął się szeroko i delikatnie pogłaskał policzek, zagłębiając się w smaku ust swej kochanki.
[...] "
Stambuł
22 maj, 1539
- Na prawdę popadłaś w łaskę Sułtana matko? - złotowłosa z niedowierzaniem spoglądała w ciemne oczy swej rodzicielki. Przez myśl nawet by jej nie przeszło, że ojciec nagle zrobi taki krok, po tak wielu latach. Błękitnooka z wielkim zaciekawieniem przysłuchiwała się słowom matki, zastanawiając jak będzie wyglądała jej alkowa i z jakim mężczyzną przyjdzie jej spędzić tą najwspanialszą noc w życiu. Z przemyśleń jasnowłosej wyrwał ją głos strażnika, który przekroczył próg komnaty Sułtanki Mahidevran.
- Pani, sułtan wzywa ciebie i sułtankę Raziye na wspólną wieczerzę - rzekł po chwili i ukłoniwszy się wyszedł z pomieszczenia. Ciemnooka posłała swej latorośli lekki uśmiech i podniosła ze zdobnego ottomanu, aby wybrać odpowiednią kolię na tą wizytę. Raziye zdziwiła się faktem, że ojciec chce aby i ona uczestniczyła w wieczerzy, gdyż nigdy wcześniej nie była na takowe zapraszana, a nawet jeśli to zwykle odmawiała przyjścia. Zawsze, patrząc w oczy ojca widziała gorzkie łzy swej matki, dlatego też nie lubiła takich spotkań. Pięknolica uniosła swą posturę kątem oka, spoglądając na szczęśliwą matkę. W końcu razem udały się do wystawnie przygotowanej komnaty Padyszacha, w której znajdowały się również jego wszystkie pozostałe dzieci. Raziye uśmiechnęła się na widok Selima oraz Bayazida, gdyż dawno nie widziała swych przyrodnich braci. Po przywitaniu się z ojcem zasiadła na wyznaczone miejsce, zaczynając zajadać się posiłkiem wraz z resztą swojej rodziny. Wszyscy cieszyli się ze wspólnej kolacji, a jedyną osobą na której twarzy widniał dosyć widoczny grymas była Mihrimah. Sułtanka słońca i księżyca nienawidziła przyrodniej siostry, a fakt że teraz to matka jasnowłosej króluje w alkowie sprawiał, że krew w jej żyłach się gotowała. Córka rudowłosej nie spuszczała wzroku z siostry, ani jej matki gdyż znała bardzo ważną tajemnicę, która już niedługo miała ujrzeć światło dzienne.
[...]
- Powiesz mi w końcu z jaką kobietą się spotykasz ?! Oszukałeś mnie. Mówiłeś, że kochasz a zdradziłeś - wykrzyczała sułtanka słońca i księżyca prosto w twarz Mahmuda Paszy, który cały czas starał się wytłumaczyć swej ukochanej całą sytuacje.
- Mihrimah kocham tylko ciebie rozumiesz? Jesteś moją ukochaną, moim światłem, różą nie mam nikogo oprócz ciebie ,przysięgam. Mam dobre serce, dlatego pomogłem osobie w potrzebie. - powiedział, ujmując sułtankę za jej lico, aby spojrzeć w oczy. Pasza znał całą prawdę, a fakt że ktoś doniósł Mihrimah o tym, że pomógł Hurrem wszystko komplikował. Mężczyzna patrzył na kobietę spokojnym wzrokiem, przepełnionym troską i miłością, licząc że sułtanka odpuści dalsze drążenie tematu.
- Dlaczego tak się o nią troszczysz co? Właśnie mi pokazałeś jak ci na mnie zależy - odparła kobieta i chciała podnieść swą kruchą dłoń, aby w przypływie emocji spoliczkować ukochanego, ale powstrzymała się, nie potrafiła. Córka Padyszacha odwróciła się z zamiarem odejścia, jednak Mahmud chwycił jej dłoń, zatrzymując w ostatniej chwili.
- Kocham Cię słyszysz. Nigdy nie kochałem nikogo tak bardzo jak Ciebie. Nie kocham również innej kobiety. W moim sercu mieszkasz tylko ty już na zawsze.
Nie mogę Ci wszystkiego powiedzieć, tak będzie lepiej chciałbym... Ale tak będzie lepiej ... - wyszeptał, trzymając swą twarz bardzo blisko jej i cały czas patrzył w oczy. Po chwili puścił lekki uścisk na ręce sułtanki, ale wciąż nie odrywał wzroku od jej lśniących jasnym blaskiem dwóch kryształków.
Nie mogę Ci wszystkiego powiedzieć, tak będzie lepiej chciałbym... Ale tak będzie lepiej ... - wyszeptał, trzymając swą twarz bardzo blisko jej i cały czas patrzył w oczy. Po chwili puścił lekki uścisk na ręce sułtanki, ale wciąż nie odrywał wzroku od jej lśniących jasnym blaskiem dwóch kryształków.
- Jeśli już zacząłeś mówić dokończ. Nie ładnie jest odmawiać sułtance, zwłaszcza jeśli jest wybranką twego serca. - rzekła, ocierając wierzchem dłoni drobne łzy na jej policzkach i z uśmiechem spojrzała na paszę. Mężczyzna westchnął ciężko, gdyż został postawiony pod ścianą, nie miał wyjścia musiał wyjawić prawdę.
- Dobrze, chyba nie mam wyboru. Dzień przed śmiercią twej matki byłem u niej w lecznicy, widziałem w jakim jest stanie. Główny medyk i wszyscy inni sobie z tym nie radzili. Gdy patrzyłem na nią wiedziałem, że wkrótce nastąpi koniec. Tamtego dnia nad ranem, gdy ochrona jest jeszcze słaba zakradłem się wraz z moim medykiem, tym który Cię odratował. Wszedłem do lecznicy do twojej matki. Kiedy mój medyk zobaczył w jakim jest stanie uświadomił mi, iż twa matka nie ma już dużo czasu. Pałacowi medycy zaniedbali jej stan. Wyszliśmy stamtąd po kilku godzinach przyszedł do mnie i oznajmił iż zna sposób na odratowanie sułtanki. Znaleźliśmy jakąś zmarła kobietę, która łudząco przypominała twą matkę. - brunet zamilkł na chwilę, czując niemały stres spowodowany wypowiedzeniem przez niego kolejnych słów. Westchnąwszy wziął głęboki oddech i kontynuował.
- Dobrze, chyba nie mam wyboru. Dzień przed śmiercią twej matki byłem u niej w lecznicy, widziałem w jakim jest stanie. Główny medyk i wszyscy inni sobie z tym nie radzili. Gdy patrzyłem na nią wiedziałem, że wkrótce nastąpi koniec. Tamtego dnia nad ranem, gdy ochrona jest jeszcze słaba zakradłem się wraz z moim medykiem, tym który Cię odratował. Wszedłem do lecznicy do twojej matki. Kiedy mój medyk zobaczył w jakim jest stanie uświadomił mi, iż twa matka nie ma już dużo czasu. Pałacowi medycy zaniedbali jej stan. Wyszliśmy stamtąd po kilku godzinach przyszedł do mnie i oznajmił iż zna sposób na odratowanie sułtanki. Znaleźliśmy jakąś zmarła kobietę, która łudząco przypominała twą matkę. - brunet zamilkł na chwilę, czując niemały stres spowodowany wypowiedzeniem przez niego kolejnych słów. Westchnąwszy wziął głęboki oddech i kontynuował.
- Wybacz mi to co teraz powiem. Kiedy przyszedłem w odwiedziny podałem sułtance lek, po którym poczuła się gorzej, ale tylko teoretycznie. Lek ten spowodował, iż zwalniał się oddech i był bardzo płytki, a gorączka się podnosiła. Lekarze wtedy stwierdzili, iż sułtanka umarła. W nocy wynieśliśmy twą matkę, a na jej miejsce przynieśliśmy tą znalezioną kobietę.. - zakończył na tym swą wypowiedź, gdyż Mihrimah przerwała mu ją, gwałtownie wpijając się w jego malinowe usta, składając na nich pocałunek.
- Mahmudzie! Ukochany chcę jak najprędzej zobaczyć matkę, już teraz tej nocy - wykrzyczała radośnie i przytuliła się mocno do ukochanego.
- Niestety to jest na razie niemożliwe, ale nie martw się niedługo ją zobaczysz - odparł mężczyzna i złączył swe usta z ukochaną w namiętnym pocałunku.
[...]
Wieczerza wciąż trwała. Śmiechy i głośne rozmowy, roznoszące się w komnacie władcy można było usłyszeć w głębi haremu. Wszyscy doskonale spędzili czas jedynie Mihrimah nie odzywała się do nikogo nawet słowem i popijała szerbet od czasu do czasu przytakując. Nagle zdarzyło się coś co na dobre odmieniło ten wieczór. Ciężkie dębowe drzwi komnaty otworzyły się, a w nich stanęła rudowłosa sułtanka cała otulona w łachmany. Mahidevran niemalże zakrztusiła się wodą, którą piła zaś cała reszta wpatrywała się zszokowana w stronę podwoi. Sulejman uniósł swą posturę i podbiegł do ukochanej, przytulając ją wycałował po twarzy. Po jakimś czasie wszyscy opuścili komnatę i nastała wrzawa, której nikt nie był wstanie uciszyć.
~~~
Słońce delikatnie muskało mocno zielone liście, znajdujące się na drzewach w pięknych ogrodach Topkapi. Mahidevran wraz z córką postanowiły wyjść, aby pospacerować między tak pięknie kwitnącymi o tej porze kolorowymi alejkami. Sułtanki wolnym krokiem przemierzały ścieżkę usłaną w opadnięte płatki róż i rozkoszowały się chwilą spokoju. Od kiedy w seraju na nowo zagościła ruska wiedźma, wszystko stanęło na głowie. W tym momencie nikt nie jest pewny swojego położenia i każdy zastanawia się nad swoim przyszłym losem. Raziye spojrzała podejrzliwie na swą matkę, gdyż wciąż nie znała konkretnego powodu tegoż spaceru.
- A więc matko o czym chciałaś ze mną porozmawiać? - zapytała po chwili jasnowłosa, gdyż jej wrodzona ciekawość szybko dała upust. Mahidevran odwróciła swą twarz w stronę córki i pogłaskała ją po zaróżowionym policzku.
- Córeczko chciałabym porozmawiać z tobą o twojej przyszłości. Jak wiesz każda osmańska sułtanka musi w końcu wyjść za mąż. Dlatego też chciałabym, abyś i ty droga Raziye znalazła swą miłość. - ciemnowłosa wypowiedziała spokojnie każde słowo, aby nie zabrzmiało to tak jakby chciała wygonić córkę z domu. Błękitnooka westchnęła ciężko ,posyłając matce blady uśmiech i spojrzała w jej oczy z nutą niepewności.
- Wiem matko znam zasady, jednakże nie znalazłam jeszcze nikogo dla kogo zabiło by me serce - odrzekła, odwracając wzrok od ciemnych tęczówek rodzicielki i ruszyła swobodnym krokiem przed siebie. Mahidevran, widząc jak na jej słowa zareagowała córka postanowiła na chwilę obecną zostawić ten temat bez odzewu. Idąc drogą ciemnowłosa poczuła mdłości i lekkie zawroty głowy, jednak zignorowała objawy podążając za swą córką. Fakt, że sułtanka zlekceważyła swój stan spowodował iż kilka kroków dalej ciemnowłosa straciła przytomność. Raziye wystraszona stanem matki zaczęła krzyczeć na wszystkich, aż w końcu kilku strażników zaniosło pięknolicą do jej komnaty. W pomieszczeniu od razu pojawiły się medycy, którzy zajęli się badaniem sułtanki. Po kilku chwilach ciemnowłosa usłyszała przecudowne wieści.
- Pani jesteś brzemienna - ta informacja sprawiła, że zarówno Mahidevran jak i Raziye wpadły sobie w ramiona, nie mogąc uwierzyć w to, co przed momentem usłyszały. Ciąża ciemnowłosej wiele pomoże zarówno jej jak i Raziye. Uradowane kobiety udały się pędem do haremu, gdzie została rozdana lokma oraz szerbet. Śmiały się i rozmawiały z dziewczętami, świętując tak wspaniałą informacje. W tym samym czasie na wysokim balkonie znajdowała się rudowłosa, wraz ze swą jedyną córką - Mihrimah. Obie widząc poruszenie i szczęście poczuły jeszcze większą złość, która ich opanowała.
- Widzisz matko. Świętują. Niech Bóg sprawi, aby ta wiedźma poroniła - wysyczała sułtanka słońca i księżyca, patrząc z góry na to co się dzieje. Hurrem przejechała dłońmi po balustradzie i gestem dłoni wskazała córce drogę do jej komnaty.
- Zaczęła się dla nich wiosna, ale nie martw się nie potrwa ona długo. Czas, aby ukarać Raziye. - powiedziała i weszła z córką do środka. Minęło parę chwil, a kobiety zastanawiały się w jaki sposób poniżyć perłową sułtankę. Rudowłosa uśmiechnęła się szarmancko i spojrzała na swą latorośl.
- Raziye dostanie 50 batów na nagie plecy to nauczy ją posłuszeństwa - powiedziała zdeterminowana i ruszyła ku wyjściu, zabierając ze sobą córkę.
Po odbytej zabawie uradowana Raziye powróciła do siebie pełna szczęścia i nadziei. Usiadła na ottomanie, aby zacząć powoli szykować się do snu, gdy nagle ktoś gwałtownie przekroczył próg jej komnaty. Jasnowłosa uniosła swoją głowę, spoglądając w tamtą stronę i kiedy ujrzała Hurrem jej serce stanęło. Była przerażona faktem, iż sułtanka zawitała do niej tak późno. Raziye nie zdążyła nawet się odezwać, gdy do środka wpadło kilku mężczyzn i zawiązało jej szmatą usta prowadząc do ciemnego pomieszczenia. Wepchnęli ją tam siłą, rzucając na ziemie i ruszyli po długi bat który posiadał bardzo ostre zakończenie.
- To jest kara za twoje nieposłuszeństwo Raziye - powiedziała zadowolona Hurrem i odeszła, zostawiając złotowłosą w rękach katów.
Ubrany w ciemną szatę mężczyzna kurczowo trzymał w swej ręce ostro zakończony bat, którym mocno uderzał w kruche ciało Raziye. Niewiasta została przywiązana do sznura, a na jej plecach zostawały oddawane kolejne baty. Z każdą chwilą jej ciało stawało się być coraz mniej podobne do zwykłego człowieka, a co dopiero sułtanki. Raziye czuła przeszywający ból który nie równał się z niczym innym. Pod koniec tej męczarni jej ciało nie było zdolne do wykonania jakiegokolwiek ruchu, po prostu upadła na ziemie, a kaci wyszli z pomieszczenia, zostawiając ją samą sobie. Raziye modliła się o to, aby ktoś ją tutaj znalazł gdyż jej stan nie pozwalał na nic. Ku jej zdziwieniu w ciemnym pomieszczeniu pojawił się Książę Cihanigir, który przechodząc usłyszał jej ciche błaganie o pomoc.
- Siostrzyczko ! Co z tobą ? Chodź do mojej komnaty, nie zostawię cię tu - powiedział gorączkowo chłopiec i ciągnął złotowłosą za rękę. Raziye nie była w stanie nic zrobić. Podniosła wzrok na brata, spoglądając w jego jasne tęczówki z błagającym wyrazem twarzy.
- Idź po pomoc - wyszeptała ostatkiem sił i upadła bezwładnie na ziemie, zemdlała z bólu. Od tamtej chwili nie usłyszała krzyków swej matki, która przybiegła jak najszybciej do pomieszczenia. Nie poczuła dotyku swojego starszego brata - Mustafy, który przeniósł ją na łoże w komnacie, znajdującej się nieopodal. Nic już nie słyszała ani nie czuła...
Nastał poranek, a Mahmud Pasza z zamiarem udania się do swej ukochanej sułtanki słońca i księżyca kręcił się po korytarzach pałacu. Raziye miała bardzo niespokojny sen. Całą noc wierciła się, dlatego też wszystkie opatrunki zsunęły się z jej pleców, powodując potok krwi na jej łożu. Jasnowłosa jęczała z bólu i łkała, szukając ratunku. Mężczyzna, przechodząc obok komnaty, w której znajdowała się sułtanka usłyszał dziwny odgłos i widząc uchylone drzwi postanowił wejść do środka. To co tam zastał wprawiło go w mimowolny uścisk serca, gdyż z natury był wrażliwy na cierpienie innych. Podszedł bliżej sułtanki, a ona widząc go gwałtownie odepchnęła, przy okazji, zaczynając ponownie wić się z bólu.
- Wynoś się stąd! Natychmiast ! - wykrzyczała w jego stronę z głosem pełnym żalu i rozpaczy. Mężczyzna przyglądnął się drobnej kobiecie, która wyglądała strasznie. Z kieszeni swych spodni wyciągnął maść i przyglądnął się jej, kierując swą dłoń w stronę złotowłosej.
- Mam coś co ci pomoże. Proszę, ta maść uratowała wiele żyć - powiedział spokojnie, czekając na reakcje pięknolicej.
- Nie obchodzą mnie twoje cudotwórstwa. Jestem Raziye ! Córka Padyszacha i nakazuje ci stąd natychmiast wyjść! No już wynocha ! Poradzę sobie - wrzeszczała, jednak po chwili opadła na zakrwawione łoże ponownie, zaczynając łkać z bólu spowodowanego gwałtownym ruchem.
- Chyba jednak sobie nie poradzisz. Bardzo mi przykro, skoro jesteś sułtanką nie powinnaś tak wyglądać. To na pewno ci pomoże.. Jednak skoro nie chcesz mojej pomocy - westchnął, kierując się do drzwi. Raziye spoglądnęła w kierunku mężczyzny, który nie wydawał się być zwykłym sługą czy też pałacowym agą. Ubrany był dostojnie, a z twarzy zdawał się być inteligentny. Złotowłosa zaczęła zastanawiać się nad swoimi słowami, aż w końcu nie wiadomo skąd wydobył się z niej delikatny skruszony głos.
- Zaczekaj - wyszeptała spoglądając na paszę, który zatrzymał się w pół drogi.
----------------------------------------------------------------------------
Już 4 rozdzialik za nami i pojawia się nowa postać :D Nasz Mahmud wiele doda do fabuły już niedługo się przekonacie ;)
Na kolejny rozdział zapraszam już niedługo :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz