* Retrospekcja *
Stambuł,
Jesień, rok 1523.
Za oknami hulał wiatr, a słońce nie chciało wydostawać się zza ciemnych chmur. Ten dzień nie zwiastował nic dobrego, a może właśnie na odwrót? Od dziewięciu miesięcy pałac wrze, gdyż odtrącona, pięknolica kobieta sułtana - Mahidevran - oczekuje potomka. Każda hatun przygląda się sułtance z wielką uwagą, a w ich myślach jest tylko jedno. Czy tym razem urodzi się książę i da tejże kobiecie nową siłę? Zdania są podzielone, jednak Mahidevran nie słucha pogłosek, ani plotek, które niosą się echem po całym haremie. Stara się omijać szerokim łukiem główną sale, w której dziewczęta wciąż rozmawiają o nieuchronnie zbliżającym się porodzie.
- Sułtanka już nie długo będzie rodzić. Niech Allah obdaruje ją zdrowym i silnym księciem - odezwała się jedna ze sług ciemnowłosej. Jej towarzyszka przytaknęła jedynie spoglądając w stronę Elif - wiernej służki Sułtanki Hurrem.
- Nie prawda! Sułtanka Mahidevran na pewno nie wyda na świat chłopca! A nawet jeśli to sułtan i tak już jej nie kocha. Teraz w jego sercu jest wspaniała Sułtanka Hurrem - powiedziała wzburzona Elif wymachując rękoma w geście irytacji. Dziewczęta zaczęły wymieniać ostro zdania, gdy nagle rozległ się donośny krzyk "Destur, Valide Sultan Hazretleri"* a w progu haremu zawitała nienaganna postać Ayse Hafsy.
- Co tu się wyprawia? Mam dość tej ciągłej wrzawy, bierzcie się do pracy w przeciwnym razie wylądujecie na dnie Bosforu! - sułtanka matka wypowiedziała te słowa prawie krzycząc i jednocześnie, spoglądając swymi ciemnymi oczami na skruszone dziewczęta.
- Selin Kalfa! Niechaj te dziewczęta biorą się do pracy. Przypilnuj wszystkiego - rzuciła w stronę zarządczyni i dumnym krokiem odeszła w stronę swej komnaty.
Nie tylko wśród dziewcząt była napięta atmosfera i niekończąca się dyskusja. Sułtanka Hurrem od chwili, kiedy dowiedziała się o ciąży swej rywalki, nie próżnowała. Wielokrotnie próbowała podjąć ryzyko pozbycia się dziecka, jednak zawsze kończyło się tylko na wymysłach. Codziennie modliła się, aby noworodek okazał się być dziewczynką. Czyżby jej błagania się spełniły?
Nastał wieczór, słońce chyliło się ku zachodowi, aby oddać swe miejsce świecącemu jasnym blaskiem księżycowi. Sułtanka Mahidevran chodziła po komnacie, próbując rozchodzić nasilający się ból, który wręcz przyszywał jej ciało na wylot. Po kilku chwilach zrozumiała co się dzieje i wezwała akuszerki, które bardzo szybko pojawiły się w komnacie.
- Sułtanka rodzi! Prędko powiadomcie Sułtana i Sułtankę Matkę! - krzyknęła jedna do drugiej, a po chwili w progu komnaty pojawiły się służki, które pomogły sułtance przejść na łoże. Rozpoczął się wyczekiwany przez wszystkich moment. Krzyki kobiety roznosiły się po całej komnacie, jak nie pałacu. Wrzawa na nowo się nasiliła, każdy wyczekiwał z niecierpliwością informacji o płci dziecka. Czas dłużył się niemiłosiernie, jednak dziecko nie spieszyło się na świat, nie było go ciekawe, a może nie chciało poznać zła które czyha na niego? Po chwili, która zdawała się być wiecznością w komnacie rozniósł się przeraźliwy, ale jednocześnie wspaniały krzyk dziecka. Matka odetchnęła z ulgą, opadając na aksamitne poduszki i puszczając wcześniej ściskany w dłoniach delikatny materiał, okrywający łoże. Akuszerki spojrzały po sobie z rozczarowaniem wymalowanym na twarzy.
- Pani, narodziła się córka - głos jednej z nich doszedł do uszu urodziwej sułtanki, która w tym momencie marzyła o błogim śnie po męczącym porodzie. Ku zdziwieniu kobiet Mahidevran z lekkim uśmiechem na twarzy objęła swymi delikatnymi dłońmi swą córkę, zawiniętą w czysto biały materiał. Dziewczynka przyglądała się swej matce błękitnymi jak najczystsze morze oczami, a usta ułożyła w skromny uśmiech. Szczęśliwa sułtanka ucałowała czoło swej córki i palcem odgarnęła jasne włoski, które naszły na uszko noworodka. Nagle rozległ się głos strażnika, informujący o nadejściu sułtana, a jego postać już za moment pojawiła się w drzwiach komnaty. Sulejman wolnym krokiem podszedł do pięknolicej i spojrzał na zawiniątko, ułożone w jej kruchych ramionach. Mahidevran podniosła swój wzrok na sułtana, wpatrując się w jego twarz, która nie wyrażała żadnych konkretnych emocji.
- Panie, mamy córkę - szepnęła, czując jak głos ugrzązł jej w gardle, a usta zadrżały pod wpływem wypowiedzianych słów. Władca pochylił się lekko nad nią i wziął do rąk swą córkę spoglądając na jej delikatną twarzyczkę. Przyjrzał się jej przez dłuższą chwilę, a następnie przybliżył swą twarz do jej ucha.
- Na imię ci Raziye. Na imię ci Raziye. Na imię ci Raziye - wyszeptał swym ciężkim ,ale melodyjnym głosem i uniósł twarz, spoglądając na matkę dziecka. Mahidevran posłała mu uśmiech i rozłożyła ramiona, biorąc z powrotem córkę na ręce. Przytuliła ją do siebie ,kołysząc i ostatni raz spoglądnęła na Sulejmana, który ucałował czoło matki swej córki i zaraz po tym geście opuścił komnatę, bez żadnego słowa, pozostawiając w niej kobiety. Sułtanka posmutniała na myśl, że sułtan nie zamienił z nią nawet jednego zdania, jednak teraz najważniejsza była Raziye. Wiedziała, iż to ona da latorośli miłość, okaże dobroć i matczyną opiekę czego nie mogła powiedzieć o sułtanie. Dziewczynka usnęła w ramionach matki, a służka, która pozostała w komnacie odłożyła śpiącą dziewczynkę do kołyski, dając jej matce chwilę na odpoczynek.
Wiadomość błyskawicznie rozeszła się po całym pałacu Topkapi, Hurrem tryumfowała, dziękując Bogu, że wysłuchał jej gorliwych modlitw.
- Allahu dziękuje ci. Teraz nic nas nie powstrzyma, ja i moje dzieci będziemy bezpieczni, ta dziewczynka w niczym nam nie zagraża, będzie nikim jak jej matka i starszy brat - wyszeptała rudowłosa, siedząc na zdobnej sofie w jej skromnej komnacie.
Czy faktycznie Raziye będzie nikim?
[...]
Stambuł
Wiosna, rok 1539
Promienie słońca delikatnie przedzierały się przez zasłonięte cienkim materiałem okna. Błękitne oczy Raziye zaczęły się otwierać pod wypływem muskania jasnym słonecznym światłem. Kobieta uniosła swą głowę, rozglądając po pustej o tak wczesnej porze komnacie. Przetarła drobnymi dłońmi swe oczy i podniosła, siadając na skraju łoża.
- Gulbahar - powiedziała donośnie, swój głos kierując w stronę drzwi, znajdujących się nieopodal jej łoża. Już po chwili w komnacie pojawiła się młoda dziewczyna, o ciemnej karnacji i kasztanowych włosach. Swoje szmaragdowe oczy zawiesiła na personie sułtanki, posyłając jej jednocześnie lekki niewymuszony uśmiech.
- Witaj o poranku pani - powiedziała radośnie i zaczęła odsłaniać okiennice. Raziye ziewnęła przeciągając się i wpatrując w postać swej służki, która po skończonej czynności wezwała do komnaty kilka innych dziewcząt. Służące podeszły do sułtanki z misą letniej wody i idealnie ułożonym białym ręcznikiem. Raziye obmyła swe lico i wytarła bawełnianym materiałem, kątem oka spoglądając na inną hatun, która w rękach trzymała suknie i ozdoby. Kobieta podniosła się, ubierając przygotowaną wcześnie beżową suknie z lekkim zdobieniem wokół biustu, a w tym samym czasie dziewczęta delikatnie zaplotły ze sobą dwa kosmyki jej włosów, zakładając na głowę ozdobę z perłowych kamieni. Raziye podeszła do lustra i na swą delikatną szyję ubrała piękny naszyjnik, który otrzymała od swego brata. Przyglądała się swojemu odbiciu i jednocześnie machnęła ręką, aby wszystkie służki oprócz Gulbahar opuściły komnatę.
- Co mamy dzisiaj w planach? - zapytała po chwili, przekładając między palcami kosmyk swych blond włosów. Gulbahar posłała jej lekki uśmiech, zastanawiając się co odpowiedzieć. Była nieśmiałą osobą nikt poza Raziye z nią nie rozmawiał, każdy uważał ją za szarą myszkę, którą należy pomiatać i wysyłać do najgorszej pracy. Sama Gulbahar nie umiała się bronić, na wszystko się zgadzała i wręcz z ochoczym uśmiechem wykonywała wszystkie swe obowiązki. Raziye miała szczęście trafiając na tak oddaną służkę, która nie raz może jeszcze uratować jej skórę. Ciemnowłosa spojrzała na sułtankę, której postać odbija się w wysadzonym drogimi kamieniami lustrze i westchnęła cicho, tak aby tego nie usłyszała.
- Nie wiem pani, jak na razie nic konkretnego - odparła po chwili i założyła za ucho kosmyk jej pofalowanych włosów. Raziye obróciła się w kierunku kobiety, spoglądając na jej szmaragdowe oczy.
- Dawno nie byłam u matki. Ciekawe jak sobie radzą w Amasyi. Myślę, że powinnam poprosić mojego ojca sułtana o zgodę na wyjazd i to też dzisiaj zrobię - powiedziała złotowłosa z nową energią i promiennym uśmiechem na twarzy. Gulbahar przytaknęła jedynie i ukłoniła się sułtance, odchodząc gdyż należało przygotować śniadanie. Raziye pełna pozytywizmu opuściła swą komnatę, będąc gotowa pójść do władcy, aby dopełnić swego postanowienia. Kroczyła szczęśliwa po korytarzach pałacu, gdy jej błękitnym oczom ukazała się rudowłosa postać. Uśmiech znikł z jej bladej twarzy, na której jednocześnie pojawił się grymas. Sułtanka w geście szacunku pokłoniła się Hurrem i przypomniała o ostatnich wydarzeniach. Hurrem wyjechała do Polski, ale co tam się wydarzyło? Raziye nie mogła powstrzymać swojej ciekawości po chwili milczenia, odezwała się.
- Witaj pani słyszałam, że byłaś w Polsce. Czy to tym razem nie uszło ci na sucho? Taki wyczyn jest na ogromną skalę, masz szczęście, że Polska jest przyjaznym dla nas krajem, w innym przypadku być może, straciłabyś już życie - powiedziała czując narastającą w niej pewność siebie. Chciała utrzeć nosa sułtance, mimo iż nie była w tym dobra. Spoglądała na nią, próbując wyczytać coś z jej twarzy jednak jej wyraz był kamienny.
-Witaj Raziye, wyobraź sobie, że zostałam jeszcze z tego powodu wynagrodzona. Twój Ojciec pokłonił mi się przed Janczarami i to samo im nakazał, od tamtego czasu jestem na równi z nim, mam takie same prawa jak on, dziele z nim tron Osmański. Musisz mi okazywać szacunek taki sam jaki okazujesz Ojcu, od tamtego dnia jestem padyszachem. A co jeśli zapragnę, byś stąd wyjechała gdzieś bardzo daleko? - odezwała się po chwili pełna dumy rudowłosa sułtanka, jej głos wręcz ociekał wyższością i pychą. Raziye zamurowało...
-------------------------------------------------------------------------
Pierwszy rozdział już za nami ! :) Mam nadzieje, że się podoba, a następny powinien pojawić się w przeciągu dwóch dni :D
*
"Destur, Valide Sultan Hazretreli" - zn. Uwaga, nadchodzi Sułtanka Matka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz