"- Chyba jednak sobie nie poradzisz. Bardzo mi przykro, skoro jesteś sułtanką nie powinnaś tak wyglądać. To na pewno ci pomoże.. Jednak skoro nie chcesz mojej pomocy - westchnął, kierując się do drzwi. Raziye spoglądnęła w kierunku mężczyzny, który nie wydawał się być zwykłym sługą czy też pałacowym agą. Ubrany był dostojnie, a z twarzy zdawał się być inteligentny. Złotowłosa zaczęła zastanawiać się nad swoimi słowami, aż w końcu nie wiadomo skąd wydobył się z niej delikatny skruszony głos.
- Zaczekaj - wyszeptała spoglądając na paszę, który zatrzymał się w pół drogi."
Mężczyzna, słysząc głos niewiasty obrócił się na pięcie i spoglądnął kolejny raz na blondynkę. Jej oczy zdawały się mówić wszystko, więc nie zastanawiając się długo podszedł bliżej niej i stanął naprzeciw.
- Weź tą maść, ona na pewno ci pomoże - powiedział ciepło i chwycił za dłoń sułtanki, w której umieścił małe pudełeczko. Raziye popatrzyła na zawartość i odłożyła je na półkę.
- Dziękuje - szepnęła skruszona i uniosła się delikatnie, opierając głowę o poduszkę.
- Na pewno w najbliższym czasie jej użyje, ale teraz musisz już iść. Nie daj Bóg jeszcze cię tu ktoś zobaczy - posłała Paszy uśmiech wdzięczności i odprowadziła wzrokiem. Umysł złotowłosej podawał jej zbędne komunikaty. Cały czas wydawało jej się jakby skądś już go znała, albo chociaż widziała, jednak nie była sobie w stanie przypomnieć skąd. Westchnąwszy ułożyła się wygodniej na łożu, by zasnąć i czekać, aż ból choć trochę ustąpi.
[...]
- Chodź Mihrimah muszę cię stąd zabrać jak najprędzej - powiedział gorączkowo Mahmud, ciągnąc swą ukochaną w stronę drzwi. Sułtanka nie mogąc zrozumieć swego ukochanego próbowała wyszarpać dłoń z jego uścisku.
- Mahmud co ty wygadujesz?! Dokąd chcesz mnie zabrać przecież tutaj jest mój dom ! - powiedziała dosyć nerwowo i patrzyła w kierunku Mahmuda, który uparcie chciał wyciągnąć ją z pałacu.
- Tutaj dzieją się okropne rzeczy! Widziałem co zrobili z twoją siostrą. Co jeśli to samo zrobią z tobą? - powiedział stanowczo i poważnie, nie odrywając wzroku od jasnych oczu ukochanej. Mihrimah westchnęła i przestała się wyrywać.
- Raziye sobie na to zasłużyła! Obraziła mą matkę dlatego taką wymyśliłyśmy dla niej karę - rzekła spokojnie Mihrimah i wyciągnęła swą dłoń z uścisku Mahmuda. Pasza otworzył usta ze zdziwienia a jego serce na moment stanęło. Myśli, które krążyły po jego głowie stały się puste, a oczy odzwierciedlały jego zawód i okropny smutek.
- To ty jej to zrobiłaś? Jak mogłaś tak postąpić Mihrimah! Myślałem, że jesteś inna, jednak tak bardzo się pomyliłem - powiedział łamiącym się głosem i ukłoniwszy się odszedł pospiesznie od zaskoczonej sułtanki.
[...]
Raziye przebywała w swej komnacie cały czas, zastanawiając się nad użyciem maści od niedawno poznanego paszy. Jej przemyślenia przerwało ciche pukanie do drzwi. Spojrzała w ich stronę, zastanawiając się któż mógłby chcieć ją odwiedzić
- Wejść - powiedziała cicho i dosyć niepewnie. Ku jej zdziwieniu do komnaty wszedł ten sam Pasza, który był u niej tego samego dnia rano.
- Witaj - powiedziała lekko uśmiechnięta, a pasza oddał jej ukłon tak jak mówiły zasady. Niewiasta wlepiła swoje błękitne oczy w postać mężczyzny, znajdującego się przed nią, a jej myśli zaczęły coraz bardziej się mieszać. Przez krótki czas panowała głucha cisza, które żadne z osób nie miała zamiaru przerywać. Raziye czuła się dosyć nieswojo, ale po chwili zdała sprawę, że wciąż nie poznała imienia tajemniczego przybysza.
- Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyłam zapytać. Jak ci na imię? - zapytała cicho, gdyż nie wiedziała czy jej wypada. Pasza posłał sułtance lekki niewymuszony uśmiech i uniósł głowę, aby spojrzeć jej w oczy.
- Mahmud pani. Jestem Mahmud Pasza - odrzekł skromnie i westchnął, gdyż chciał w końcu powiedzieć o powodzie swego przybycia tutaj. Raziye zmarszczyła czoło i przejechała palcami po kawałku materiału swej sukni. "Mahmud" - powtarzała w swojej głowie kilkakrotnie imię mężczyzny, jakby chciała już na zawsze je zapamiętać. A może sądziła, że on będzie dla niej znaczył coś więcej? "Raziye otrząśnij się" - mówił jej wewnętrzny głos, który wręcz nakazywał jej powrócenia do rzeczywistości. Faktycznie złotowłosa kompletnie zapomniała, że wygląda jak poturbowany jeleń na środku drogi, a uroku dodają jej poczerwieniałe oczy i blond loki, które opadały na jej kruche ramiona w kompletnym nieładzie. Niebieskooka przełknęła ślinę, gdy zauważyła, iż mężczyzna nie chcąc przerywać jej przemyśleń wolno, ale niepewnie cofa się ku drzwiom.
- Piękne imię. Właściwie to głupio pytać.. ale dlaczego tutaj jesteś - wyrwała zdanie kompletnie z kontekstu, jakby chciała go zatrzymać w komnacie. Przesunęła się na łożu i powoli, bardzo ostrożnie podniosła, aby stanąć na własnych nogach. Mahmud zmierzył ją wzrokiem co wprawiło w sułtankę w lekki zakłopotanie. Fakt, iż miała na sobie zwykłą dosyć niezadbaną suknie nie dodawał nic do jej urody. Raziye spojrzała na siebie i uśmiechnęła pod nosem widząc, iż suknia którą posiada opina się na jej idealnych kobiecych kształtach. "Pewnie to przyciągnęło jego uwagę" - pomyślała dosyć szarmancko i uśmiechnęła się pod nosem. Uniosła swój wzrok na paszę, który stał w miejscu i przyglądał się sułtance z uniesionymi kącikami ust. Na jego twarzy malowało się zastanowienie czyli widocznie długo musiał myśleć nad dobrą odpowiedzią. "Albo moja uroda tak go przyćmiła" - pomyślała w duchu Raziye i zachichotała na tą myśl pod nosem. Mahmud odchrząknął, jakby wyrwany z transu i spojrzał na sułtankę.
- Właściwie chciałem się pożegnać... Wyjeżdżam nie wiem kiedy wrócę.. Zostałem zraniony bardzo mocno i nie wiem czy kiedykolwiek wybaczę - rzekł smutno i spuścił głowę, splatając swoje dłonie ze sobą. Raziye zaczęła się głęboko zastanawiać nad jego słowami. "Zraniony? Ale przez kogo" - zadawała sobie to pytanie w głowie, próbując sama dotrzeć do odpowiedzi. Pierwsze co przychodziło jej na myśl to zranione serce. "Czyżby zraniła go ukochana" - ta myśl niczym strzała przeszyła umysł Raziye, powodując nieprzyjemne dreszcze. Przełknęła ślinę i zagryzła wewnętrzną stronę policzka.
- Bardzo mi przykro jeśli zostałeś zraniony... Ale jeśli to ukochana osoba a uczucie jest silne to na pewno wszystko się ułoży - palnęła, zaczynając się karcić w głowie za słowa, które wypowiedziała. Pasza spojrzał na pięknolicą i podszedł nieco bliżej, co wprawiło Raziye w szybszy oddech, którego nie umiała opanować.
- Nie wiem czy zdołam drugi raz zaufać - westchnął smutno i przyłożył swą dłoń do ramienia złotowłosej. Raziye spojrzała na jego dłoń, a później wlepiła swe oczy w jego ciemne tęczówki.
- Gdzie wyjeżdżasz? Jak my sobie poradzimy bez ciebie? Gdzie cię szukać? - zadawała milion pytań, nie wiedząc dlaczego, ale one same z siebie wypływały z jej bladoróżowych, spierzchniętych ust. Mahmud posłał jej delikatny uśmiech i westchnął.
- Nie wiem, ale nie wyjeżdżam daleko. Może niebawem wrócę. Jakby coś się działa idź do Ebsuuda Efendiego, powiedz że jesteś ode mnie on pomoże ci na wszelkie dolegliwości. - odparł i po chwili opuścił komnatę, wychodząc z pałacu. Raziye chciała go zatrzymać, jednak na marne mężczyzna bardzo szybko opuścił pałac Topkapi. Złotowłosa cały czas myślała o nim nawet nie wiadomo dlaczego chciała po prostu mieć w kimś przyjaciela, albo może więcej. " Raziye opamiętaj się on ma swoją ukochaną, nigdy nie będzie kimś więcej o czym ty myślisz?" - karciła się w myślach, chcąc jak najszybciej wymazać jego obraz z pamięci.
[...]
- Tak matko wydaj ją za niego ! On już i tak mnie nie kocha. Zostawił mnie i wyszedł tak po prostu i jeszcze się z nią spotkał! Niech będą szczęśliwi i wyjadą daleko stąd nie chcę nawet na nich patrzeć - wykrzyczała zrozpaczona Mihrimah do matki która stała nieopodal jej. Rudowłosa widocznie nie chciała zgodzić się z córką.
- Mihrimah o czym ty mówisz? Na własne oczy widziałam jak bardzo się kochacie. Niebawem mają ruszać przygotowanie do waszego ślubu! Chcesz to wszystko zaprzepaścić? - Hurrem próbowała postawić do pionu zrozpaczoną córkę jednak wszystkie jej starania zdawały się być kompletnie na marne.
- Nie będzie żadnego ślubu matko ! Niech Mahmud żeni się z Raziye no już wydaj rozkaz matko przecież możesz - krzyknęła sułtanka słońca i księżyca chowając głowę w poduszki. Po chwili po komnacie rozchodził się jej cichy szloch a ona sama wybuchła płaczem. Hurrem widząc cierpienie córki złamała się. Podeszła do jej wiernego sługi Hassan Agi i podała podpisany przez nią papier.
- Hassan idź z tym do sułtana. To jest nakaz ślubu Raziye i Mahmuda. Niech odbędzie się on jak najszybciej. Nie chcę by ma córka cierpiała - powiedziała stanowczo i gestem ręki nakazała mu wykonać wszystkie polecenia.
[...]
Minęło trochę czasu i Raziye czuła się już wspaniale. Większość jej dolegliwości minęła a ona sama była częściej uśmiechnięta. Cała sprawa z pobiciem przytłoczyła ją na tyle bardzo że postanowiła zostawić ją bez większego odzewu a wykorzystać później. Przebywając tak samotnie pośród czterech ścian postanowiła odwiedzić Mahmuda który swoją drogą niedawno powrócił do pałacu. Chciała mu podziękować za to co dla niej zrobił i że to dzięki niemu teraz może cieszyć się lepszym samopoczuciem. Ubierając się w pierwszą lepszą suknie ruszyła ku jego komnacie. Stanęła i po chwili przekroczyła próg zaczynając żałować tego co zrobiła. Wewnątrz ujrzała swą siostrę Mihrimah w objęciach Mahmuda. Złotowłosa stanęła jak wryta czując palące się od rumieńców policzki. Chciała się wycofać, jednak było już za późno na jakikolwiek krok. Sułtanka słońca i księżyca odskoczyła od paszy jak oparzona i patrzyła złowrogo na swą siostrę.
- Przepraszam że wam przeszkadzam - szepnęła łamliwym głosem i chciała opuścić komnaty gdy Mahmud podszedł do niej spokojnie i chwycił za dłoń zanim zdążyła zrobić krok.
- Przyjdę do ciebie później z medykiem - rzekł spokojnie o wrócił do Mihrimah. Raziye rzuciła w ich stronę ostatnie spojrzenie i wyszła gorączkowo z pomieszczenia kierując się do swojej komnaty. "Co cię podkusiło żeby tam iść Raziye" - krzyczała na siebie w myślach karcąc się. Opadła na ottoman biorąc kilka oddechów i próbując uspokoić swój umysł.
Przesiadując w swej komnacie, Raziye postanowiła w końcu zrobić z siebie sułtankę. Wybrała czerwoną suknie, upięła lekko swoje blond loki i postanowiła przetestować kilka perfum. Nagle do jej komnaty rozległo się pukanie. Złotowłosa uśmiechnęła się sama do siebie, gdyż spodziewała wizyty Mahmuda wraz z medykiem.
- Wejść - rzekła melodyjnym spokojnym głosem i obróciła się w jego kierunku. Mahmud popatrzył na Raziye i zdawał się być zaskoczony jej wyglądem. Mimowolnie uśmiechnął się lustrując ją swoim wzrokiem. Oderwał się na chwilę od przyglądania sułtance i gestem dłoni nakazał wejść medykowi.
- Tak jak mówiłem przyprowadziłem do ciebie mojego medyka. Mam nadzieje, że zgodzisz się na badanie pani - rzekł uśmiechnięty, ponownie patrząc na pięknolicą, która odwzajemniła jego czuły uśmiech.
- Oczywiście badanie nigdy nie zaszkodzi - odparła spokojnie i odłożywszy wcześniej trzymaną fiolkę z jaśminowym płynem na półkę, ruszyła na łoże. Spojrzała w kierunku paszy, który opuścił komnatę aby pozwolić pracować medykowi. Mężczyzna dokładnie ją zbadał po czym spojrzał na sułtankę, która oczekiwała opinii.
- Sytuacja nie jest najgorsza, ale zmienimy maść na mocniejszą, która jednak może powodować gorączkę, ale musimy ją zmienić. Organizm przyzwyczaił się już do dawki i nie reaguje tak jak powinien. Lecz nie zamartwiaj się sułtanko to zdrowa gorączka, która ukazuje walkę organizmu. Gdyby jednak gorączka okazała się być zbyt wielka dodam jeszcze jedną fiolkę z płynem na jej zbicie. Czy sułtanka ma jakieś dolegliwości jeszcze ? - medyk spokojnym głosem wytłumaczył wszystko złotowłosej, która po każdym jego słowie przytakiwała. Po zadanym pytaniu zastanowiła się chwilę, jednocześnie nie mogąc oderwać wzroku od drzwi, za którymi stoi Mahmud.
- Tak czasem mam zawroty głowy i nudności - rzekła po chwili, przenosząc wzrok na medyka, który ze swej torby wyjął kolejną fiolkę.
- W takim razie jeszcze coś na wzmocnienie. Niech sułtanka wszystko to zażywa oraz proponuje jeden spacer dziennie i dużo odpoczynku. - odparł uśmiechnięty i zaprosił Mahmuda do komnaty. Białogłowa uśmiechnęła się kiedy wszedł do środka i od razu wstała, podchodząc bliżej niego. Kątem oka spojrzała na medyka i dała mu znak ręką, aby opuścił już komnatę, a swój wzrok ponownie wlepiła w paszę.
- Wszystko będzie dobrze szybko wyzdrowieje. Wiesz co medyk wspomniał o spacerach może wobec tego pójdziemy do ogrodu z tyłu pałacu ? Powiedzmy, że dostałeś od niego takie zadanie hmm - zachichotała czekając na decyzję Mahmuda, który uśmiechnął się na tą myśl.
- Dobrze zatem chodźmy - powiedział uśmiechnięty i chwycił sułtankę pod ramię, aby dać jej oparcie w razie wypadku.
- Na pewno dobrze się czujesz? - zapytał z troską po chwili spokojnego spaceru. Raziye czuła jakby płynęła. Pierwszy raz od wielu lat poczuła się doceniona, a fakt że tą osobą był mężczyzna dodawały jej motyli w brzuchu. Posłała Mahmudowi lekki uśmiech i uniosła głowę, aby spojrzeć mu w oczy.
- Na pewno czuję się już lepiej, choć trochę kręci mi się w głowie. Jednakże mam takiego przyjaciela jak ty, który da mi oparcie i przytrzyma - zachichotała i podążała dalej, trzymając się ramienia paszy. Kilkakrotnie przytuliła do niego swój policzek ,później karcąc się za to w myślach, jednak nie mogła się oprzeć, aby jeszcze raz poczuć jego zapach. Po dłuższym czasie dotarli na miejsce, a Mahmud pomógł Raziye usiąść na ottomanie ,znajdującym się pod małym namiotem. Pasza na gest sułtanki usiadł tuż obok i posłał złotowłosej uśmiech. Raziye rozglądnęła się po pięknym ogrodzie, który był niesamowity, tajemniczy, a przede wszystkim oddalony od pałacu. Spojrzała na Mahmud i westchnęła cicho.
- Mam nadzieje, że nie jesteś na mnie zły za to co było wcześniej - zaczęła niepewnie i splotła swoje palce, wbijając wzrok w ziemie.
- Nie miałam pojęcia, że jest tam z tobą Mihrimah, dlatego też trochę się zestresowałam... Widzę, że już się pogodziliście. Cieszę się, że jesteście szczęśliwi - rzekła, przypominając sobie jak przy okazji którejś rozmowy, wspomniał o tym, że to właśnie jej siostra jest jego ukochaną.
- Spokojnie, skąd mogłaś wiedzieć z kim jestem w komnacie? - uśmiechnął się do sułtanki, ujmując jej ramię. Mahmud zamilkł na chwilę, zastanawiając się nad dalszymi słowami po czym westchnął cicho, wpatrując w jasne oczy złotowłosej.
- Mam nadzieje, że się pogodziliśmy. Wiesz Raziye cieszę się, że poznałem kogoś takiego jak ty. Jakby cały świat był wzburzonym morzem, a ty dryfującą przystanią. Przez moment zapomniałem o całym cierpieniu, które doznałem. Jak cię wtedy zobaczyłem byłaś obrazem mojego serca, które przez lata było ranione. Twoje rany w końcu się zamknął i znikną, a moje zostaną nikt nie jest w stanie ich wyleczyć. Jednak cieszę się, że dałem komuś szczęście, że nauki Ojca Tonio nie poszły na marne - powiedział to wszystko bardzo spokojnym głosem nie spuszczając swoich ciemnych tęczówek od oczu Raziye, która z uwagą wsłuchała się w słowa paszy. Uśmiechnęła się kiedy wspomniał o niej i bardzo ucieszyła, że stała się dla niego kimś ważnym.
- Bardzo się cieszę ,że zyskałem taką osobę jak ty. Dziękuje, że stanęłaś na mej drodze - dodał po chwili łapiąc sułtankę za rękę. Raziye poczuła jak dziwne ciepło rozchodzi się po jej ciele i powoduje przyjemne dreszcze, które skrupulatnie przebiegły po jej plecach.
- Mahmudzie... Ja dziękuje za tak piękne słowa i też cieszę się, że cię mam. To ja powinnam dziękować ci, że stanąłeś na mej drodze. Teraz kiedy cię mam, to nikomu cię nie oddam - zachichotała jasnowłosa i nie odrywała wzroku od mężczyzny. Rozmowa minęła obojgu bardzo przyjemnie. Raziye opowiedziała mu trochę o sobie, zaś Mahmud wspomniał coś o sobie. Towarzysze widzieli w sobie przyjaciół i chcieli, aby ich znajomość trwała jak najdłużej. Jasnowłosa zaczęła pocierać o swe dłonie, sygnalizując że robi się jej chłodno. Mahmud, widząc to zdjął swój kaftan i nałożył na odsłonięte ramiona sułtanki.
- Wracajmy nie możemy pozwolić, abyś się przeziębiła - uśmiechnął się i pomógł wstać sułtance, a następnie poprowadził z powrotem do pałacu. Weszli do komnaty Raziye i przyszła pora na pożegnanie. Błękitnooka zdjęła z siebie kaftan paszy i podała mu go, uśmiechając się pod nosem, gdyż przesiąkł on jej zapachem. Niewiasta opadła zmęczona na łoże i popatrzyła w kierunku Mahmuda, który widocznie również nie chciał się jeszcze rozstawać.
- Mahmudzie dziękuje za wspólny, spacer miłe słowa i kaftan - powiedziała złotowłosa, zaczynając się cicho śmiać. Po chwili przybrała poważniejszy wyraz twarzy, biorąc głęboki oddech.
- Przyszła pora na nałożenie nowej maści. Medyk wspomniał coś o gorączce, a co jeśli coś mi się stanie? - rzekła dosyć nerwowo, spuszczając wzrok. Nagle poczuła ciepłe dłonie na swych policzkach, a jej ciało przeszły przyjemne ciarki.
- Nie martw się wszystko będzie dobrze. Jakby coś się działo powiedz straży, aby po mnie posłali ,a ja przyjdę do ciebie jak najszybciej się da - rzekł pasza, trzymając w swoich dłoniach lico Raziye.
- Dziękuje - szepnęła niewiasta i po chwili Mahmud opuścił jej komnatę, zostawiając dziewczynę samą. Sułtanka uradowana wydarzeniami z dzisiejszego dnia ułożyła się na łożu, chcąc wręcz odpłynąć w szczęściu, które ogarnęło jej duszę, kiedy do komnaty rozległo się pukanie. Dziewczyna uniosła się z łoża zaskoczona, kto o wieczornej porze chce ją odwiedzić.
- Wejść - odparła i podniosła się z łoża. Mina niewiasty zmieniła się, widząc u wrót Hassana Agę, który wraz z kobietami wparował do komnaty sułtanki.
- Pani czas szykować ciebie oraz suknie. Niebawem wychodzisz za mąż - powiedział rozradowany aga i nakazał kobietom mierzyć sułtankę. Raziye poczuła jak nieprzyjemne uczucie ciepła roznosi się po jej kruchym ciele, a usta rozwierają się pod wpływem zdziwienia.
- Jaki ślub! O czym ty mówisz Hassanie? Ty chcesz o tym decydować? Nie zgadzam się, natychmiast wszyscy stąd wyjdźcie ! - wrzeszczała, czując jakby miała niemalże spalić się ze złości ,która ją ogarnęła. Służki na moment odsunęły się od rozwścieczonej sułtanki, aby przypadkiem nie oberwać, a Hassan westchnął, podnosząc wzrok na pięknolicą.
- Dostałem taki rozkaz od samego Sułtana Pani. Niebawem masz wyjść za Mahmuda Paszę - rzekł spokojnie i ponownie nakazał służącym mierzyć niewiastę. Raziye, słysząc za kogo ma zostać wydana poczuła jak uczucia się w niej mieszają. Nie wiedziała co ma myśleć, ani jak zareagować. Z jednej strony poczuła szczęście, a z drugiej złość. "Przecież jego ukochaną jest Mihrimah... Tak nie może być" - powtarzała w myślach i wyrwała od krawcowych, które uparcie próbowały wykonywać swoje zadanie. Wyparowała z komnaty, nie zwracając uwagi na nic, a swe kroki skierowała wprost do komnaty Mahmuda...
----------------------------------------------------------------------------
Po dość długiej przerwie zapraszam na rozdział 5 ! Następny postaram się napisać o wiele szybciej ;D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz