sobota, 30 lipca 2016

Rozdział 4

"Pogłębił pocałunek, przygryzając wargę swej kochanki, a następnie pokierował swoje dłonie na zapięcie jej sukni i zaczął odpinać guziczki. Wszystko to działo się tak szybko i pod wpływem chwili, że para nie zauważyła kiedy zakończyła swe spotkanie w alkowie.
- Panie czy teraz... - wyszeptała Mahidevran, gładząc dłonią umięśniony tors swego władcy. Sulejman jedynie uśmiechnął się szeroko i delikatnie pogłaskał policzek, zagłębiając się w smaku ust swej kochanki.
[...] "
 
 
 
Stambuł
22 maj, 1539
 
 
 
 
 
 
 
 
- Na prawdę popadłaś w łaskę Sułtana matko? - złotowłosa z niedowierzaniem spoglądała w ciemne oczy swej rodzicielki. Przez myśl nawet by jej nie przeszło, że ojciec nagle zrobi taki krok, po tak wielu latach. Błękitnooka z wielkim zaciekawieniem przysłuchiwała się słowom matki, zastanawiając jak będzie wyglądała jej alkowa i z jakim mężczyzną przyjdzie jej spędzić tą najwspanialszą noc w życiu. Z przemyśleń jasnowłosej wyrwał ją głos strażnika, który przekroczył próg komnaty Sułtanki Mahidevran.
- Pani, sułtan wzywa ciebie i sułtankę Raziye na wspólną wieczerzę - rzekł po chwili i ukłoniwszy się wyszedł z pomieszczenia. Ciemnooka posłała swej latorośli lekki uśmiech i podniosła ze zdobnego ottomanu, aby wybrać odpowiednią kolię na tą wizytę. Raziye zdziwiła się faktem, że ojciec chce aby i ona uczestniczyła w wieczerzy, gdyż nigdy wcześniej nie była na takowe zapraszana, a nawet jeśli to zwykle odmawiała przyjścia. Zawsze, patrząc w oczy ojca widziała gorzkie łzy swej matki, dlatego też nie lubiła takich spotkań. Pięknolica uniosła swą posturę kątem oka, spoglądając na szczęśliwą matkę. W końcu razem udały się do wystawnie przygotowanej komnaty Padyszacha, w której znajdowały się również jego wszystkie pozostałe dzieci. Raziye uśmiechnęła się na widok Selima oraz Bayazida, gdyż dawno nie widziała swych przyrodnich braci. Po przywitaniu się z ojcem zasiadła na wyznaczone miejsce, zaczynając zajadać się posiłkiem wraz z resztą swojej rodziny. Wszyscy cieszyli się ze wspólnej kolacji, a jedyną osobą na której twarzy widniał dosyć widoczny grymas była Mihrimah. Sułtanka słońca i księżyca nienawidziła przyrodniej siostry, a fakt że teraz to matka jasnowłosej króluje w alkowie sprawiał, że krew w jej żyłach się gotowała. Córka rudowłosej nie spuszczała wzroku z siostry, ani jej matki gdyż znała bardzo ważną tajemnicę, która już niedługo miała ujrzeć światło dzienne.
[...]
 
- Powiesz mi w końcu z jaką kobietą się spotykasz ?! Oszukałeś mnie. Mówiłeś, że kochasz a zdradziłeś - wykrzyczała sułtanka słońca i księżyca prosto w twarz Mahmuda Paszy, który cały czas starał się wytłumaczyć swej ukochanej całą sytuacje.
- Mihrimah kocham tylko ciebie rozumiesz? Jesteś moją ukochaną, moim światłem, różą nie mam nikogo oprócz ciebie ,przysięgam. Mam dobre serce, dlatego pomogłem osobie w potrzebie. - powiedział, ujmując sułtankę za jej lico, aby spojrzeć w oczy. Pasza znał całą prawdę, a fakt że ktoś doniósł Mihrimah o tym, że pomógł Hurrem wszystko komplikował. Mężczyzna patrzył na kobietę spokojnym wzrokiem, przepełnionym troską i miłością, licząc że sułtanka odpuści dalsze drążenie tematu.
- Dlaczego tak się o nią troszczysz co? Właśnie mi pokazałeś jak ci na mnie zależy - odparła kobieta i chciała podnieść swą kruchą dłoń, aby w przypływie emocji spoliczkować ukochanego, ale powstrzymała się, nie potrafiła. Córka Padyszacha odwróciła się z zamiarem odejścia, jednak Mahmud chwycił jej dłoń, zatrzymując w ostatniej chwili.
- Kocham Cię słyszysz. Nigdy nie kochałem nikogo tak bardzo jak Ciebie. Nie kocham również innej kobiety. W moim sercu mieszkasz tylko ty już na zawsze.
Nie mogę Ci wszystkiego powiedzieć, tak będzie lepiej chciałbym... Ale tak będzie lepiej ... - wyszeptał, trzymając swą twarz bardzo blisko jej i cały czas patrzył w oczy. Po chwili puścił lekki uścisk na ręce sułtanki, ale wciąż nie odrywał wzroku od jej lśniących jasnym blaskiem dwóch kryształków.
- Jeśli już zacząłeś mówić dokończ. Nie ładnie jest odmawiać sułtance, zwłaszcza jeśli jest wybranką twego serca. - rzekła, ocierając wierzchem dłoni drobne łzy na jej policzkach i z uśmiechem spojrzała na paszę. Mężczyzna westchnął ciężko, gdyż został postawiony pod ścianą, nie miał wyjścia musiał wyjawić prawdę.
-
Dobrze, chyba nie mam wyboru. Dzień przed śmiercią twej matki byłem u niej w lecznicy, widziałem w jakim jest stanie. Główny medyk i wszyscy inni sobie z tym nie radzili. Gdy patrzyłem na nią wiedziałem, że wkrótce nastąpi koniec. Tamtego dnia nad ranem, gdy ochrona jest jeszcze słaba zakradłem się wraz z moim medykiem, tym który Cię odratował. Wszedłem do lecznicy do twojej matki. Kiedy mój medyk zobaczył w jakim jest stanie uświadomił mi, iż twa matka nie ma już dużo czasu. Pałacowi medycy zaniedbali jej stan. Wyszliśmy stamtąd po kilku godzinach przyszedł do mnie i oznajmił iż zna sposób na odratowanie sułtanki. Znaleźliśmy jakąś zmarła kobietę, która łudząco przypominała twą matkę.  - brunet zamilkł na chwilę, czując niemały stres spowodowany wypowiedzeniem przez niego kolejnych słów. Westchnąwszy wziął głęboki oddech i kontynuował.
- Wybacz mi to co teraz powiem. Kiedy przyszedłem w odwiedziny podałem sułtance lek, po którym poczuła się gorzej, ale tylko teoretycznie. Lek ten spowodował, iż zwalniał się oddech i był bardzo płytki, a gorączka się podnosiła. Lekarze wtedy stwierdzili, iż sułtanka umarła. W nocy wynieśliśmy twą matkę, a na jej miejsce przynieśliśmy tą znalezioną kobietę.. - zakończył na tym swą wypowiedź, gdyż Mihrimah przerwała mu ją, gwałtownie wpijając się w jego malinowe usta, składając na nich pocałunek.
- Mahmudzie! Ukochany chcę jak najprędzej zobaczyć matkę, już teraz tej nocy - wykrzyczała radośnie i przytuliła się mocno do ukochanego.
- Niestety to jest na razie niemożliwe, ale nie martw się niedługo ją zobaczysz - odparł mężczyzna i złączył swe usta z ukochaną w namiętnym pocałunku.
[...]
Wieczerza wciąż trwała. Śmiechy i głośne rozmowy, roznoszące się w komnacie władcy można było usłyszeć w głębi haremu. Wszyscy doskonale spędzili czas jedynie Mihrimah nie odzywała się do nikogo nawet słowem i popijała szerbet od czasu do czasu przytakując. Nagle zdarzyło się coś co na dobre odmieniło ten wieczór. Ciężkie dębowe drzwi komnaty otworzyły się, a w nich stanęła rudowłosa sułtanka cała otulona w łachmany. Mahidevran niemalże zakrztusiła się wodą, którą piła zaś cała reszta wpatrywała się zszokowana w stronę podwoi. Sulejman uniósł swą posturę i podbiegł do ukochanej, przytulając ją wycałował po twarzy. Po jakimś czasie wszyscy opuścili komnatę i nastała wrzawa, której nikt nie był wstanie uciszyć.
 
~~~
Słońce delikatnie muskało mocno zielone liście, znajdujące się na drzewach w pięknych ogrodach Topkapi. Mahidevran wraz z córką postanowiły wyjść, aby pospacerować między tak pięknie kwitnącymi o tej porze kolorowymi alejkami. Sułtanki wolnym krokiem przemierzały ścieżkę usłaną w opadnięte płatki róż i rozkoszowały się chwilą spokoju. Od kiedy w seraju na nowo zagościła ruska wiedźma, wszystko stanęło na głowie. W tym momencie nikt nie jest pewny swojego położenia i każdy zastanawia się nad swoim przyszłym losem. Raziye spojrzała podejrzliwie na swą matkę, gdyż wciąż nie znała konkretnego powodu tegoż spaceru.
- A więc matko o czym chciałaś ze mną porozmawiać? - zapytała po chwili jasnowłosa, gdyż jej wrodzona ciekawość szybko dała upust. Mahidevran odwróciła swą twarz w stronę córki i pogłaskała ją po zaróżowionym policzku.
- Córeczko chciałabym porozmawiać z tobą o twojej przyszłości. Jak wiesz każda osmańska sułtanka musi w końcu wyjść za mąż. Dlatego też chciałabym, abyś i ty droga Raziye znalazła swą miłość. - ciemnowłosa wypowiedziała spokojnie każde słowo, aby nie zabrzmiało to tak jakby chciała wygonić córkę z domu. Błękitnooka westchnęła ciężko ,posyłając matce blady uśmiech i spojrzała w jej oczy z nutą niepewności.
- Wiem matko znam zasady, jednakże nie znalazłam jeszcze nikogo dla kogo zabiło by me serce - odrzekła, odwracając wzrok od ciemnych tęczówek rodzicielki i ruszyła swobodnym krokiem przed siebie. Mahidevran, widząc jak na jej słowa zareagowała córka postanowiła na chwilę obecną zostawić ten temat bez odzewu. Idąc drogą ciemnowłosa poczuła mdłości i lekkie zawroty głowy, jednak zignorowała objawy podążając za swą córką. Fakt, że sułtanka zlekceważyła swój stan spowodował iż kilka kroków dalej ciemnowłosa straciła przytomność. Raziye wystraszona stanem matki zaczęła krzyczeć na wszystkich, aż w końcu kilku strażników zaniosło pięknolicą do jej komnaty. W pomieszczeniu od razu pojawiły się medycy, którzy zajęli się badaniem sułtanki. Po kilku chwilach ciemnowłosa usłyszała przecudowne wieści.
- Pani jesteś brzemienna - ta informacja sprawiła, że zarówno Mahidevran jak i Raziye wpadły sobie w ramiona, nie mogąc uwierzyć w to, co przed momentem usłyszały. Ciąża ciemnowłosej wiele pomoże zarówno jej jak i Raziye. Uradowane kobiety udały się pędem do haremu, gdzie została rozdana lokma oraz szerbet. Śmiały się i rozmawiały z dziewczętami, świętując tak wspaniałą informacje. W tym samym czasie na wysokim balkonie znajdowała się rudowłosa, wraz ze swą jedyną córką - Mihrimah. Obie widząc poruszenie i szczęście poczuły jeszcze większą złość, która ich opanowała.
- Widzisz matko. Świętują. Niech Bóg sprawi, aby ta wiedźma poroniła - wysyczała sułtanka słońca i księżyca, patrząc z góry na to co się dzieje. Hurrem przejechała dłońmi po balustradzie i gestem dłoni wskazała córce drogę do jej komnaty.
- Zaczęła się dla nich wiosna, ale nie martw się nie potrwa ona długo. Czas, aby ukarać Raziye. - powiedziała i weszła z córką do środka. Minęło parę chwil, a kobiety zastanawiały się w jaki sposób poniżyć perłową sułtankę. Rudowłosa uśmiechnęła się szarmancko i spojrzała na swą latorośl.
- Raziye dostanie 50 batów na nagie plecy to nauczy ją posłuszeństwa - powiedziała zdeterminowana i ruszyła ku wyjściu, zabierając ze sobą córkę.
 
Po odbytej zabawie uradowana Raziye powróciła do siebie pełna szczęścia i nadziei. Usiadła na ottomanie, aby zacząć powoli szykować się do snu, gdy nagle ktoś gwałtownie przekroczył próg jej komnaty. Jasnowłosa uniosła swoją głowę, spoglądając w tamtą stronę i kiedy ujrzała Hurrem jej serce stanęło. Była przerażona faktem, iż sułtanka zawitała do niej tak późno. Raziye nie zdążyła nawet się odezwać, gdy do środka wpadło kilku mężczyzn i zawiązało jej szmatą usta prowadząc do ciemnego pomieszczenia. Wepchnęli ją tam siłą, rzucając na ziemie i ruszyli po długi bat który posiadał bardzo ostre zakończenie.
- To jest kara za twoje nieposłuszeństwo Raziye - powiedziała zadowolona Hurrem i odeszła, zostawiając złotowłosą w rękach katów.
 
 
 
 
 
 
Ubrany w ciemną szatę mężczyzna kurczowo trzymał w swej ręce ostro zakończony bat, którym mocno uderzał w kruche ciało Raziye. Niewiasta została przywiązana do sznura, a na jej plecach zostawały oddawane kolejne baty. Z każdą chwilą jej ciało stawało się być coraz mniej podobne do zwykłego człowieka, a co dopiero sułtanki. Raziye czuła przeszywający ból który nie równał się z niczym innym. Pod koniec tej męczarni jej ciało nie było zdolne do wykonania jakiegokolwiek ruchu, po prostu upadła na ziemie, a kaci wyszli z pomieszczenia, zostawiając ją samą sobie. Raziye modliła się o to, aby ktoś ją tutaj znalazł gdyż jej stan nie pozwalał na nic. Ku jej zdziwieniu w ciemnym pomieszczeniu pojawił się Książę Cihanigir, który przechodząc usłyszał jej ciche błaganie o pomoc.
- Siostrzyczko ! Co z tobą ? Chodź do mojej komnaty, nie zostawię cię tu - powiedział gorączkowo chłopiec i ciągnął złotowłosą za rękę. Raziye nie była w stanie nic zrobić. Podniosła wzrok na brata, spoglądając w jego jasne tęczówki z błagającym wyrazem twarzy.
- Idź po pomoc - wyszeptała ostatkiem sił i upadła bezwładnie na ziemie, zemdlała z bólu. Od tamtej chwili nie usłyszała krzyków swej matki, która przybiegła jak najszybciej do pomieszczenia. Nie poczuła dotyku swojego starszego brata - Mustafy, który przeniósł ją na łoże w komnacie, znajdującej się nieopodal. Nic już nie słyszała ani nie czuła...
 
Nastał poranek, a Mahmud Pasza z zamiarem udania się do swej ukochanej sułtanki słońca i księżyca kręcił się po korytarzach pałacu. Raziye miała bardzo niespokojny sen. Całą noc wierciła się, dlatego też wszystkie opatrunki zsunęły się z jej pleców, powodując potok krwi na jej łożu. Jasnowłosa jęczała z bólu i łkała, szukając ratunku. Mężczyzna, przechodząc obok komnaty, w której znajdowała się sułtanka usłyszał dziwny odgłos i widząc uchylone drzwi postanowił wejść do środka. To co tam zastał wprawiło go w mimowolny uścisk serca, gdyż z natury był wrażliwy na cierpienie innych. Podszedł bliżej sułtanki, a ona widząc go gwałtownie odepchnęła, przy okazji, zaczynając ponownie wić się z bólu.
- Wynoś się stąd! Natychmiast ! - wykrzyczała w jego stronę z głosem pełnym żalu i rozpaczy. Mężczyzna przyglądnął się drobnej kobiecie, która wyglądała strasznie. Z kieszeni swych spodni wyciągnął maść i przyglądnął się jej, kierując swą dłoń w stronę złotowłosej.
- Mam coś co ci pomoże. Proszę, ta maść uratowała wiele żyć - powiedział spokojnie, czekając na reakcje pięknolicej.
- Nie obchodzą mnie twoje cudotwórstwa. Jestem Raziye ! Córka Padyszacha i nakazuje ci stąd natychmiast wyjść! No już wynocha ! Poradzę sobie - wrzeszczała, jednak po chwili opadła na zakrwawione łoże ponownie, zaczynając łkać z bólu spowodowanego gwałtownym ruchem.
- Chyba jednak sobie nie poradzisz. Bardzo mi przykro, skoro jesteś sułtanką nie powinnaś tak wyglądać. To na pewno ci pomoże.. Jednak skoro nie chcesz mojej pomocy - westchnął, kierując się do drzwi. Raziye spoglądnęła w kierunku mężczyzny, który nie wydawał się być zwykłym sługą czy też pałacowym agą. Ubrany był dostojnie, a z twarzy zdawał się być inteligentny. Złotowłosa zaczęła zastanawiać się nad swoimi słowami, aż w końcu nie wiadomo skąd wydobył się z niej delikatny skruszony głos.
- Zaczekaj - wyszeptała spoglądając na paszę, który zatrzymał się w pół drogi.
 
 
 
 
 
----------------------------------------------------------------------------
Już 4 rozdzialik za nami i pojawia się nowa postać :D Nasz Mahmud wiele doda do fabuły już niedługo się przekonacie ;)
Na kolejny rozdział zapraszam już niedługo :)


 



środa, 27 lipca 2016

Rozdział 3

"- Trzeba coś zrobić matko. Tak nie może być - dodała, czując nagły wzrost adrenaliny. Chciała za wszelką cenę pozbyć się Hurrem, zwłaszcza teraz kiedy jej władza jest większa, niż można by było się spodziewać. Raziye popatrzyła porozumiewawczo na swą matkę, która westchnęła na jej słowa.
- Musimy zacząć działać - odparła ciemnowłosa z tajemniczym uśmiechem na ustach."



Dziewczyna spojrzała na swą matkę z małymi iskierkami w niebieskich oczach. Między kobietami zapadła chwilowa cisza, która zdawała się być teraz kompletnie zbędna. Raziye westchnąwszy spojrzała na rozlane szerbety oraz całą zastawę stołową, znajdującą się na podłodze. Mahidevran zaś cały czas zastanawiała się nad tym co zrobić, aby pozbyć się swej rudowłosej rywalki. W tym momencie był to priorytet ciemnowłosej, dlatego też jakby odpłynęła, starając się ułożyć dokładny plan działania, dzięki któremu nie ucierpi ani ona, ani jej pociechy. Złotowłosa ujęła ramię matki, obserwując jej zamyślony wyraz twarzy
- Musimy być bardzo ostrożne mamo - powiedziała, starając się brzmieć poważnie, a zarazem stanowczo. Ciemnooka zwróciła swą twarz na córkę i opuszkami palców pogłaskała jej policzek.
- Zostaw to mnie Raziye. Nie martw się wszystko będzie dobrze, a teraz idź odpocznij po męczącej podróży - odparła, posyłając swej córce lekki, uspokajający uśmiech. Błękitnooka pokiwała głową i podniosła się ze zdobnego ottomanu, aby oddać swej rodzicielce należyty szacunek. Po tym wszystkim pokierowała się do komnaty, by odpocząć, a następnie pogrążyć w głębokim śnie.
~~~




Z samego rana Raziye postanowiła wybrać się na spacer po ogrodzie. Szła wolnym krokiem po wyznaczonej ścieżce, a delikatne promienie słońca muskały jej odkryte ramiona i szyje. Złotowłosa wdychała świeże powietrze i przyglądała się niesamowitym kwiatom, które rosły tu i ówdzie na małych krzakach, czy wielkich drzewach. Jej wzrok przykuł mężczyzna, znajdujący się nieopodal, zdawało jej się, że przyszedł do ogrodu w bardzo podobnym celu jak i ona. Postanowiła podejść bliżej, gdyż w oddali jego rysy twarzy zdawały się być znajome, jednak pięknolica nie mogła sobie przypomnieć skąd. Wolnym krokiem skierowała się do persony, a na jej bladym licu zagościł szczery uśmiech, kiedy postawny mężczyzna okazał się być jej ukochanym bratem. Raziye wręcz biegiem skierowała się w jego stronę, rzucając na szyje.
- Bracie tak tęskniłam za tobą - wykrzyczała radośnie, mocno wtulając się w jego umięśnione ciało. Mustafa odwzajemnił czuły uścisk siostry i ucałował jej głowę.
- Moja najdroższa siostrzyczko ja również niesamowicie tęskniłem. Teraz będziemy razem - posłał siostrze szeroki uśmiech, biorąc jej rękę i prowadząc w stronę ogromnej altany, znajdującej się na środku ogrodu. Zasiedli oboje na zdobnych niskich ottomanach, a służba przyniosła tacę z lokmą i malinowym szerbetem. Raziye chwyciła w swe dłonie pozłacany kielich, zagłębiając się w smaku krwistoczerwonego napoju.
- Słyszałam, że twa nałożnica Esmanur spodziewa się dziecka. Winszuje. Inszallah* urodzi się zdrowy książę - rzekła niewiasta, kręcąc w palcach zdobny kielich. Mustafa spojrzał na błękitnooką, unosząc lekko kąciki ust do góry.
- Jak Bóg da Raziye. Niechaj przede wszystkim urodzi się zdrowe - odparł spokojnie, zagłębiając się w wyrazisty smak szerbetu. Złotowłosa oparła się wygodnie, przyglądając otaczającej ją naturze, wdychała świeże powietrze, a jej nozdrza wypełniał zapach kwiatów. Wiał delikatny wiatr, który swym chłodem okalał odsłonięte części kruchego ciała Raziye, a jej bladoróżowe usta od czasu do czasu zagłębiały się w słodki napoju. Niewiasta odwróciła swój wzrok na Mustafe, rozchylając zaczerwienione od szerbetu wargi, chcąc zamienić z nim kolejne zdanie, gdy rozległ się donośny krzyk, informujący o przybyciu Mahidevran Sultan. Raziye wraz z Mustafą unieśli swe postury do góry ,aby godnie przywitać swą rodzicielkę.
- Witaj matko - wypowiedzieli równocześnie i odwrócili do siebie cicho chichocząc. Ciemnowłosa posłała swym pociechom promienny uśmiech, zasiadając tuż obok na zdobnej ławie.
- Piękną mamy pogodę nie uważacie ? - sułtanka ułożyła swe splecione dłonie na kolanach, przyglądając się z uwagą swym dzieciom. Raziye spojrzała na matkę i pokiwała lekko głową, zakładając przy tym kosmyk swych blond włosów za ucho. Rozmowa jakoś nie chciała się skleić, dlatego też nie trwała długo i nie była wcale ciekawa. Po czasie spędzonym w ogrodzie Raziye powróciła do pałacu, dumnie przekroczyła salę haremową, słysząc okrzyk związany z przybyciem jej persony. Zatrzymała się na środku głównej sali, przyglądając  dłuższą chwilę nałożnicom, aż wśród młodych i pięknych dziewcząt dostrzegła tą odpowiednią. Gestem dłoni pokazała Esmanur, aby podeszła bliżej.
- Odwiedź mnie później w mej komnacie Esmanur. Chciałabym z tobą porozmawiać - odparła jasnowłosa, spoglądając na ulubienice swego brata przychylnym spojrzeniem.
- Oczywiście pani - rzekła dziewczyna, mimo wszystko trochę wystraszona faktem, że perłowa sułtanka chce ją widzieć. Raziye pogładziła swą drobną dłonią szorstki materiał sukni dziewczyny i ujęła jej podbródek aby spojrzeć w jej ciemne oczy.
- Niczego się nie obawiaj - posłała konkubinie Mustafy lekki niewymuszony uśmiech i po oddanych przez niewolnice ukłonach odeszła w kierunku przygotowanej specjalnie dla niej komnaty.
Nastał wieczór a ciemnowłosa Esmanur z lekkim stresem skierowała się do komnaty Sułtanki Raziye, gdyż nie wiedziała czego ma się spodziewać po tejże córce Padyszacha. Stanęła naprzeciw ciężkich drewnianych wrót i mocno zastukała, oczekując tradycyjnego pozwolenia na wejście. W tym czasie bawiła się rękawem swej sukni, aby rozładować emocje piętrzące się w jej głowie. Kiedy usłyszała ciche ale zdecydowane "Wejść" przekroczyła swobodnym ruchem próg komnaty, oddając Raziye szacunek.
- Pani - wyszeptała ciemnooka, jako że wcześniej nie znała tejże perłowej niewiasty nie była pewno co do jej zamiarów. Zastanowiła się chwilę nad swoim postępowaniem, w końcu wbrew pozorom była to rodzona siostra jej ukochanego więc nie wypadało w ten sposób myśleć. Esmanur jednak wolała być ostrożna, gdyż  te straszne opowieści, które nie raz usłyszała z ust niewolnic czy kalf, mroziły jej krew w żyłach. Raziye zauważyła widoczne spięcie dziewczyny więc na rozluźnienie atmosfery posłała jej lekki uśmiech, wskazują miejsce tuż obok siebie.
- Witaj Esmanur. Chciałam z tobą porozmawiać, gdyż jesteś jedyną kobietą mego brata więc czuję się zobowiązana do bycia twą dobrą przyjaciółką - rzekła jasnowłosa, spoglądając na dziewczynę spokojnym wzrokiem wypełnionym troską. Hatun wyprostowała się, patrząc w niebieskie oczy swej towarzyszki, a myśli kłębiące się w jej umyśle ucichły, ustępując miejsca przyjaznemu nastawieniu do córki Mahidevran.
- To dla mnie zaszczyt pani. - odparła z bladym uśmiechem, który nagle wkroczył na jej wyraziste rysy twarzy.
- A więc opowiedz mi trochę o sobie - powiedziała sułtanka, zaplatając ze sobą swoje dłonie i usadowiła się wygodniej, zaczynając słuchać swej towarzyszki. Esmanur westchnęła, gdyż opowiadanie o swojej przeszłości tak jak dla większości niewolnic przychodziło jej ciężko. Mimo wszystko chciała opowiedzieć o sobie tak jak poprosiła ją sułtanka.
- Mieszkałam wraz z ojcem i matką na Zaporożu. Kiedy miałam może 4 lata mój ojciec nas zostawił, a matka ciężko pracowała, aby nam wszystko zapewnić. Bardzo ją kochałam, gdy nagle na naszą wioskę napadli Tatarzy i w bestialski sposób zamordowali mą rodzicielkę, a mnie zabrali. Nie poddawałam się wiele razy chciałam uciec, jednak jakiś mężczyzna zakupił mnie do haremu księcia Mustafy. Tam Sułtanka Mahideran wybrała mnie do jego alkowy i tak połączyliśmy nasze gorące serca - powiedziała dziewczyna starannie dobierając słowa, aby pokazać się jak najlepiej przy perłowej sułtance. Raziye z zaciekawieniem wysłuchała każdego słowa które wypłynęło z malinowych ust hatun i westchnąwszy pogłaskała jej ramię w geście wsparcia.
- Twoja historia jest bardzo smutna, jednakże gdyby się to wszystko nie wydarzyło nie pojawiłby się Mustafa, ani dziecko, które nosisz teraz pod sercem - odparła złotowłosa, głaszcząc zaokrąglony brzuch kobiety. Raziye posłała jej szczery uśmiech, zastanawiając się chwilę nad dalszymi słowami. Pamiętała dokładnie każdą historię dziewcząt, zamieszkujących harem jej ojca. Historia Sułtanki Hurrem też dawała jej wiele do myślenia. Sułtanka wlepiła swoje błękitne oczy w twarz ukochanej brata i uniosła jej podbródek.
- Czasami chciałabym zobaczyć jak to jest być taką zwykłą Hatun. Samemu można zapisać swój los i stać się kimś bardzo ważnym - odrzekła uśmiechnięta i podała ciemnowłosej kielich wypełniony wodą, aby się napiła. Kobiety jeszcze długo ze sobą rozmawiały, aż przyszedł czas aby się rozstać. Esmanur pożegnała się należycie z Sułtanką i odeszła do haremu zaś Raziye po wcześniejszej wizycie w hammamie ułożyła się do snu.
 
 
 
 
 
 
Amasy'ia
20 maj, 1539
 
 
 

 
 
 
 
 

 - Sułtanko cóż za przepiękny naszyjnik. Nigdy nie widziałam piękniejszego - westchnęła Gulbahar, przyglądając się kolii umieszczonej na smukłej szyi Sułtanki. Raziye opuszkami palców dotknęła swej nowej ozdoby, przeglądając się w lustrze.
- Dostałam ją od brata. Sam ją dla mnie robił, jest przepiękna masz racje - odrzekła złotowłosa, nie mogąc napatrzeć się na mieniące w lustrze koraliki. Rozmowę dwóch oddanych przyjaciółek przerwał strażnik, który nakazał aby Raziye natychmiast udała się do matki. Niewiasta zawiesiła swoje błękitne oczy na postaci mężczyzny, który wkroczył bez pozwolenia do jej komnaty. Głęboko westchnąwszy i nie zastanawiając się długo wyszła, kierując się do swej rodzicielki. Po zezwoleniu przeszła przez ciężkie dębowe podwoje, wchodząc do wnętrza, gdzie czekała na nią matka oraz brat. Zdziwienie w oczach Raziye powiększyło się, gdyż Sułtanka Mahidevran zdawała się być spięta i poddenerwowana, a jej chód przypominał stąpanie po rozżarzonych kamieniach.
- Powiesz nam w końcu o co chodzi matko ? - zapytał po dłuższej chwili Mustafa, gdyż zdawało mu się, że Mahidevran nie wypowie w ich kierunku nawet jednego słowa. Po zdaniu wypowiedzianym przez syna ciemnowłosa przystanęła w jednym miejscu, wpatrując w zaskoczone oraz dosyć podirytowane dzieci. Spierzchnięte usta kobiety zadrżały, a następnie rozchyliły, aby wypowiedzieć te słowa.
- Przyszła wiadomość ze stolicy. Sułtanka Hurrem nie żyje - głos ciemnookiej zdawał się być na tyle poważny, że ani jedno z jej dzieci nie potrafiło nawet się ruszyć. Przez dłuższy moment panowała głucha cisza, którą zagłuszało szybkie bicie serc osób znajdujących się w pomieszczeniu. Raziye wzięła głęboki oddech, spoglądając to na matkę, to na brata.
- Co teraz? - zapytała jakby samą siebie, zaczynając chodzić w kółko. Ciemnowłosa przemieściła swą postać do stolika, na którym znajdowała się złota tuba. Wyjęła z niej już wcześniej otworzony list i podała do rąk swej córki. Raziye kilkakrotnie przeczytała rozkaz, który dotyczył przyjechania jej rodzicielki do stolicy.
- Matko nie możesz tam jechać, co jeśli sułtan posądzi cię o śmierć Hurrem ? - rzekła złotowłosa, mając mieszane uczucia w sercu. Melodyjny głos niewiasty zmienił się w pełną zdziwienia i poirytowania wiązankę słów. Raziye rzuciła papierem o drewniany stolik, znajdujący się nieopodal i spojrzała na brata, który widocznie nie wiedział co ma powiedzieć. Mustafa założył ręce, starając się myśleć jak najbardziej racjonalnie. Twarz bruneta wyrażała jak bardzo stara się ukryć wszystkie złe emocje, które kłębią się w nim podobnie jak w jego siostrze.
- Raziye ma racje matko - odrzekł po chwili ,starając się brzmieć nader poważnie. Głos pierworodnego syna Padyszacha był bardzo spokojny i stonowany, co sprawiło, że jego rodzicielka opadła na ottoman, chcąc jeszcze raz przemyśleć swą decyzje.
- Pojadę tam. Rozkaz to rozkaz, nie martwcie się o mnie - powiedziała stanowczo i uniosła swoje trzęsące się ciało, stając naprzeciw swych pociech.
- Wracajcie już do siebie ,muszę przygotować się do wyjazdu - rzekła patrząc to na Raziye, to na Mustafę, którzy nie wiedzieli w jaki sposób mają trafić do swej matki. Zrezygnowani odeszli do swych komnat, chcąc przemyśleć wszystko co się stało.


  ~~~
 Minęło trochę czasu odkąd Mahidevran opuściła prowincje i wyjechała do Stambułu. Dzieci, które pozostały w Amasy'i cały czas chodziły zdenerwowane, bojąc się o swą rodzicielkę. Nie był znany powód śmierci ognistowłosej sułtanki, dlatego też nikt nie był pewny co do tejże informacji. Każda minuta stawała się wydłużać, a informacje nie nadchodziły. Wszyscy mówili o tym co mogło się stać, a na ustach dziewcząt w całym haremie roznosiło się imię sułtanki oraz jej pewna kara za śmierć Hurrem. Złotowłosa, ani jej starszy brat nie mogli znieść ciągłej wrzawy. Cały czas chodzili w kółko, zastanawiając się nad każdym możliwym wyjściem oraz jego konsekwencjami. Cały czas modlili się o jakieś wieści, albo chociaż potwierdzenie czy zaprzeczenie ich myśli, jednak nie nadchodziło nic.
~~~
Raziye przebywała w swej komnacie wraz z Esmanur. Od ich ostatniej rozmowy stały się sobie bliższe i spędzają wiele czasu na wspólnych spacerach czy pogawędkach. Tym razem było podobnie, złotowłosa wraz ze swą towarzyszką popijały schłodzony szerbet i gawędziły, aby choć na chwilę oderwać się od wydarzeń, które miały miejsce. Wtem do komnaty wpadł Mustafa, po którym wyrazie twarzy widać było zdecydowanie i determinacje.
- Jedziemy do stolicy - rzekł patrząc na kobiety z powagą w głosie i we wzroku. Raziye zastanowiła się chwilę i odwróciła twarz brata w swoją stronę.
- To niebezpieczne Mustafa bez zgody sułtana nie... -brunet przyłożył palec wskazujący do bladoróżowych ust Raziye, co spowodowało, że jasnowłosa zamilkła. Spojrzała w oczy brata z nutą niepewności, jednak pokiwała głową, co znaczyło, że się zgodziła. Esmanur jedynie przyglądała się całej sytuacji i przytaknęła sułtance oraz swemu ukochanemu. Po chwili oboje wyszli, aby przygotować się do podróży co błękitnooka również uczyniła.
[...]
Mahidevran bardzo szybko dotarła do stolicy i niemalże tak samo prędko udała się do komnaty władcy. Za tymi wielkimi i ciężkimi drzwiami kryło się jej największe piekło, którego nigdy nie chciała przeżyć. Serce ciemnowłosej biło szybciej niż kiedykolwiek, a jej stres z każdą chwilą stawał się coraz większy.
- Pani sułtan cię oczekuje - z pogrążenia we własnych myślach ciemnooką wyrwał męski głos, który widocznie skierowany był w jej stronę. Mahidevran uniosła głowę i pewnym krokiem weszła do komnaty Padyszacha, oddając należyty ukłon.
- Panie, chciałeś abym przybyła - pięknolica wypowiedziała te słowa łamiącym się głosem, gdyż złe emocje, buzujące w jej sercu były na tyle wielkie, że nie potrafiła ona okiełznać własnego głosu. Sułtan bez słowa podszedł do sułtanki i swą dłonią uniósł jej twarz za podbródek. Kciukiem delikatnie pogłaskał jej rumieniący się policzek, a swe błękitne spojrzenie pokierował na jej ciemne oczy. Serce Mahidevran ponownie przyspieszyło, jednak tym razem z zupełnie innego powodu niż poprzednio. Twarz Sulejmana wolno, ale zdecydowanie przybliżyła się do delikatnego lica ciemnookiej, co wywołało u niej przyjemne dreszcze na plechach oraz gęsią skórkę. Sułtan uśmiechnął się lekko i dotknął swym nosem jej, a następnie złączył z nią swe usta w czułym i namiętnym pocałunku. Mahidevran odruchowo sięgnęła na kaftan władcy i jednym ruchem zsunęła go z jego silnych ramion. Sulejman nie protestował. Pogłębił pocałunek, przygryzając wargę swej kochanki, a następnie pokierował swoje dłonie na zapięcie jej sukni i zaczął odpinać guziczki. Wszystko to działo się tak szybko i pod wpływem chwili, że para nie zauważyła kiedy zakończyła swe spotkanie w alkowie.
- Panie czy teraz... - wyszeptała Mahidevran, gładząc dłonią umięśniony tors swego władcy. Sulejman jedynie uśmiechnął się szeroko i delikatnie pogłaskał policzek, zagłębiając się w smaku ust swej kochanki.
[...]
 
 
-----------------------------------------------------------
A o to wyczekiwany rozdział 3 :D z lekkim opóźnieniem ale jest :) już niedługo następny !
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

piątek, 22 lipca 2016

Rozdział 2

"-Witaj Raziye, wyobraź sobie, że zostałam jeszcze z tego powodu wynagrodzona. Twój Ojciec pokłonił mi się przed Janczarami i to samo im nakazał, od tamtego czasu jestem na równi z nim, mam takie same prawa jak on, dziele z nim tron Osmański. Musisz mi okazywać szacunek taki sam jaki okazujesz Ojcu, od tamtego dnia jestem padyszachem. A co jeśli zapragnę, byś stąd wyjechała gdzieś bardzo daleko? - odezwała się po chwili pełna dumy rudowłosa sułtanka, jej głos wręcz ociekał wyższością i pychą. Raziye zamurowało..."



Złotowłosa wpatrywała się w postać, znajdującą się przed nią. Oczy sułtanki przybrały pustego wyrazu, a jej nogi wręcz trzęsły się pod naporem ciała. Informacja, którą przekazała jej rudowłosa sprawiła, że nie mogła na nowo poskładać, kłębiących się w jej ślicznej główce myśli. Podniosła wzrok na Hurrem, a bladoczerwona krew, płynąca w jej żyłach zagotowała się gwałtownie pod wypływem tysiąca myśli i słów, które nasuwały się na jej delikatnie zaróżowione usta. Za każdym razem kiedy chciała wypowiedzieć słowo jej wargi drżały, a rozum nie pozwalał wybuchnąć "Jest Padyszachem" zadrwiła sobie z niej w myślach, chcąc aby mimo wszystko podświadomie to do niej dotarło. Rudowłosa zmarszczyła lekko brwi, przyglądając się Raziye z wielką uwagą. Zielone oczy sułtanki Hurrem wpatrzone były w kruchą postać dziewczyny, aby chociaż po wyrazie twarzy doszukać się w niej jakiejś odpowiedzi, jednak pięknolica wciąż biła się z własnymi myślami. Ognistowłosa posłała córce sułtana uśmiech wyższości, co na dobre wytrąciło Raziye z równowagi.
- Za kogo ty się uważasz pani? Nikt nie dorówna memu ojcu, nawet ty! To jakaś kpina - wrzasnęła złotowłosa w przypływie nagłej złośliwości. Od razu pożałowała swoich słów, gdyż Hurrem ujęła jej podbródek, spoglądając z burzą furii w jej szmaragdowych oczach.
- Raziye! Lepiej milcz. Zaszkodzisz sobie i to poważnie, jeśli nadal będziesz okazywać mi taki brak szacunku. Odeślę cię stąd. Rozumiesz odeślę. Nie będziesz mieć żadnych kontaktów ze swoją rodziną - odparła z przeszywającą dumą w głosie. Raziye zmieszała się ,jednak nie dawała za wygraną. Dłonią zdjęła rękę sułtanki z jej bladego policzka, posyłając pogardliwy wzrok.
- Kiedyś przyjdzie taki dzień, że wszyscy zapłacicie za swoje grzechy. Wtedy zobaczysz gdzie jest twoje miejsce wielki Padyszachu Sułtanko Hurrem - powiedziała w jej stronę, a jej głos ociekał nienawiścią. W przypływie gniewu Raziye wypowiedziała właśnie te słowa, które zawsze chowała w sobie i nie chciała, aby zobaczyły światło dzienne. Dziewczyna od razu zaczęła bardzo żałować, że dała się ponieść niepotrzebnym emocjom. Wolała teraz odejść jak najdalej, aby nie narażać się na gniew sułtanki więc szybko odwróciła się, jednak rudowłosa chwyciła jej ramię ,obracając ponownie w swoją stronę i przyciągając bliżej.
- W tym pałacu wszyscy mają grzechy, nawet ty droga Raziye. Pożałujesz swoich słów. Słyszałam, iż chcesz wyjechać do swej matki. Wiedz, że nie dostaniesz na to zgody - syknęła w jej stronę, puszczając uścisk na ręce i rzuciła kpiące spojrzenie. Raziye poczuła jak fala gorąca uderza gwałtownie w jej ciało. Oczy zaszły mgłą, a serce, które do tej pory biło spokojnym rytmem nagle przyspieszyło, co dało się słyszeć w chwili, panującej między kobietami napiętej ciszy. Złotowłosa zebrała w sobie ostatnie siły i rozwarła spierzchnięte ze stresu usta.
- Nie przeszkodzisz mi w tym... Mój ojciec sułtan nie odbierze szczęścia swemu dziecku - wyjąkała, patrząc w zielone tęczówki sułtanki i powstrzymywała łzy, które zaczęły cisnąć się do jej błękitnych oczu. Zacisnęła dłonie na aksamitnym materiale swej sukni i ukłoniła się, ukrywając emocje pod obojętnym wyrazem twarzy.
- Żegnaj pani - rzuciła w jej stronę na odchodne i od razu odeszła szybkim krokiem w stronę jej komnaty. Ognistowłosa odprowadziła błękitnooką wzrokiem "Jeszcze zobaczymy" - pomyślała w duchu, zaczynając zastanawiać się w jaki sposób sprawić, aby ta nieszczęsna dziewczyna otrzymała zasłużoną karę za tak wielką zniewagę. Odeszła w zupełnie inną stronę niż jej towarzyszka, postanawiając wybrać się na krótki spacer po kwitnących ogrodach Topkapi.
Raziye wpadła do swojej komnaty jak burza, zaczynając nerwowo chodzić w kółko "Po co ci to było?" "Po jakiego diabła rozmawiałaś z tą wiedźmą" - zadawała sobie te pytania w myślach ,nie mogąc uwierzyć we własny brak opanowania. Usiadła na ottomanie, próbując  się uspokoić, jednak na marne. "Skoro Hurrem chce przekonać sułtana, to ja muszę być pierwsza" - ta myśl znienacka przemknęła przez jej głowę i od razu wprawiła w ruch całe jej trzęsące się z napływu emocji ciało. Ruszyła wprost do komnaty swego ojca po drodze poprawiając blond loki, które były w kompletnym nieładzie. Po chwili stała już pod dobrze znaną wszystkim komnatą Padyszacha. Raziye wzięła kilka głębokich oddechów, aby jej ojciec broń Boże nie wyczuł całej sytuacji, obawiała się bowiem najgorszego.
- Powiadomcie sułtana, że przybyłam. - odparła wyrwana z własnych przemyśleń złotowłosa i stanęła naprzeciw wejścia, oczekując decyzji swego ojca. Kiedy dostała pozwolenie lekkim krokiem i pod osłoną skromnego uśmiechu weszła do wnętrza, stając naprzeciw ojca. Ukłoniwszy mu się nisko podeszła bliżej, aby ucałować jego dłoń w geście szacunku.
- Witaj panie - powiedziała spokojnie, pilnując, aby jej głos nie załamał się, ani nie wykazywał stresu ,który panował w jej duszy. Sułtan widocznie zdziwiony wizytą swej córki uniósł ku górze jedną brew, spoglądając na drobną postać, znajdującą się przed nim.
- Witaj Raziye, co cię do mnie sprowadza? - zapytał podejrzliwie, jednak posłał swej latorośli delikatny uśmiech. Dziewczyna podniosła swoje błękitne tęczówki na sułtana, układając wypowiedź w głowie "Zdążyłam" - pomyślała i odetchnęła z ulgą.
- Panie, ja chciałabym wyjechać do matki i brata. Do Amasyi. Bardzo mi zależy, w końcu i tak nic nie robię w pałacu, a tak miałabym towarzystwo - odparła, zastanawiając się czy nie powiedziała za wiele. Sulejman zmarszczył czoło i palcami przejechał po swej brodzie.
- W porządku jedź - powiedział, nie myśląc długo nad odpowiedzią. "Nareszcie nie będzie w pałacu nikogo, kto będzie mi przypomniał o Mahidevran" - pomyślał władca, spoglądając na uradowaną córkę. Raziye miała ochotę wręcz skakać z radości, jednak tym razem powtrzymała się i ucałowała dłoń ojca.
- Dziękuje ojcze - szepnęła szczęśliwa i ukłoniła się po chwili, odchodząc z jego komnaty. Od razu udała się do siebie, aby spakować wszystkie potrzebne rzeczy na wyjazd. Chciała jak najszybciej wynieść się z pałacu. "Obym zdążyła zanim ta diablica pójdzie do sułtana" - westchnęła cicho sama do siebie, chowając do drewnianej skrzyni kolejną suknię. Po jakimś czasie szykowania się powóz był już gotowy więc Raziye, nie czekając na nic wsiadła do środka i odjechała jak najprędzej od przytłaczających ją murów pałacu. Nie przewidziała, jednak że jeszcze tego samego dnia Hurrem uda się do Sułtana.
~  ~   ~               
- [..] Ona mnie wykpiła panie. Powinna ponieść karę - wyszeptała rudowłosa, a jej głos przepełniony był żalem. Drobna łza wypłynęła z jej zielonego oka, a twarz wypełnił grymas.
- Wyjechała do Amasyi. Już stamtąd nie wróci. Zostanie tam na zawsze, nigdy więcej nie ujrzysz już jej twarzy  - powiedział zatroskany Sulejman, patrząc na krystaliczną łzę, która wolno spływała po alabastrowym policzku jego ukochanej.
- Co to za kara? Dostała to czego chciała, wyjechała do matki i brata. - dodała rudowłosa i spojrzała wymownie na męża, który uginał się pod wpływem jej przepełnionego złością i troską wzroku.
- W porządku, zatem ty wymierzysz jej karę - odparł chwytając w swoje dłonie pozłacany kielich wypełniony słodkim owocowym szerbetem.
- Dobrze zatem niechaj zostanie kilka dni w Amasyi. Nacieszy się matką i bratem, a później nakaż jej wrócić. Wtedy dostanie to, na co zasłużyła - wypowiedziała dumnie Hurrem i zagłębiła w malinowe usta swego ukochanego. [..]
~     ~     ~  


Amasyi'a
16 maja, 1539
 
 
 
 
 

 
 
Podróż zdawała się dłużyć niemiłosiernie, a upływające minuty stawały się jak długie godziny. Nawet obecność Gulbahar nie dawała złotowłosej uciechy ,gdyż jej towarzyszka całą drogę drzemała. Raziye była już kompletnie znudzona ciągłą podróżą i co chwile wyglądała przez małe okienko powozu, chcąc znaleźć się już w pałacu ,który swym wyglądem zapiera dech w piersiach, zaś krajobraz tego miejsca daje wytchnienie i spokój, którego Raziye bardzo potrzebowała. Po długiej i męczącej podróży dziewczyna w końcu przekroczyła rozciągające się wzdłuż i wrzesz mury pałacu w Amasy'i. Dumnie wyszła z powozu, chwytając za dłoń sługi, który nawet na chwilę nie opuścił sułtanki. Oprócz niej z powozu wysiadła jej wierna służka i po chwili obie stały, wpatrując się w pięknie kwitnące kwiaty w przypałacowym ogrodzie. Jasnowłosa od razu skierowała swoje kroki do wnętrza pałacu, chciała jak najszybciej spotkać się ze swą matką, za którą tak bardzo tęskniła. Kiedy przekroczyła próg służba od razu przywitała ją i zaprowadziła pod drzwi komnaty. Weszła do środka bez większych zapowiedzi i posłała swej matce szczery i promienny uśmiech.
- Witaj matko - wyszeptała, gdyż szczęście jakie ogarnęło jej duszę na widok rodzicielki sprawiło ,że nie była wstanie więcej z siebie wydusić. Sułtanka Mahidevran, aż zerwała się z miejsca na widok swej pięknej latorośli, która stoi tuż przed nią. Podeszła do niej i mocno uściskała.
- Witaj moja piękna córko. Co tutaj robisz mój skarbie - szepnęła do jej ucha ,tuląc kruche, a zarazem tak pachnące jaśminem ciało dziewczyny. Raziye uniosła swe blade lico na matkę i ponownie uśmiechnęła.
- Ojciec pozwolił mi przyjechać. Chciałam się z wami zobaczyć, nie mogłam znieść już tego co dzieje się w pałacu.. - złotowłosa ugryzła się w język, nie wierząc, że kolejny raz zaszła za daleko z własnymi myślami. Nie chciała bowiem martwić swej matki, zwłaszcza przy powitaniu. Pięknolica zagryzła wewnętrzną stronę policzka, spoglądając na kobietę.
- Raziye o czym ty mówisz? Co dzieje się w stolicy - zapytała podejrzliwie unosząc jedną brew. Pociągnęła swą córkę na ottoman i usiadła wraz z nią, posyłając badawcze spojrzenie. Błękitnooka zawahała się, jednak, patrząc w oczy matki wiedziała, że skoro sama wpakowała się w mówienie o tym wszystkim jest to nieuniknione.
- Szkoda mówić... Sułtan dał sułtance Hurrem prawa do tronu ona też jest teraz Padyszachem... Ponad to rozmawiałam z nią. Można powiedzieć, że zaszłam trochę za daleko swymi słowami i ją obraziłam. Mogłam przez to tu nie przyjechać - dziewczyna wypowiedziała to wszystko na jednym tchu, jakby chciała mieć to za sobą. Zacisnęła w dłoniach swą suknie i spojrzała na matkę, której spojrzenie wyrażało tyle co nic. Dopiero po chwili Mahidevran poczuła przypływ złości, który sprawił, że krwistoczerwony szerbet oraz cała zastawa stołowa znalazła się na ziemi.
- Sułtan oszalał! Ta wiedźma go omotała! Swoją droga powinnaś się powstrzymać ,wiesz jaka jest Hurrem na pewno powie sułtanowi wersję, która mało ma wspólnego z prawdą - ciemnowłosa była bardzo wzburzana i wręcz wykrzyczała wszystkie te słowa, jednak jej złość minęła, kiedy ujrzała łzy w oczach swej córki.
- Wiem matko, jednak sama przyznaj, że wybuchłabyś na nią tak jak i ja - powiedziała i wierzchem dłoni delikatnie wytarła, spływające po jej bladych policzkach łzy.
- Trzeba coś zrobić matko. Tak nie może być - dodała, czując nagły wzrost adrenaliny. Chciała za wszelką cenę pozbyć się Hurrem, zwłaszcza teraz kiedy jej władza jest większa, niż można by było się spodziewać. Raziye popatrzyła porozumiewawczo na swą matkę, która westchnęła na jej słowa.
- Musimy zacząć działać - odparła ciemnowłosa z tajemniczym uśmiechem na ustach.
                                                                            
 
 
 
 
 
-----------------------------------------------

Już 2  rozdzialik za nami ;) Kolejny pojawi się w przeciągu 2, 3 dni ;D
 


wtorek, 19 lipca 2016

Rozdział 1

                                                            Retrospekcja *
                                                                 
                                                          
                                                                              Stambuł,
                                                                           Jesień, rok 1523. 
 
 
 
Za oknami hulał wiatr, a słońce nie chciało wydostawać się zza ciemnych chmur. Ten dzień nie zwiastował nic dobrego, a może właśnie na odwrót? Od dziewięciu miesięcy pałac wrze, gdyż odtrącona, pięknolica kobieta sułtana - Mahidevran - oczekuje potomka. Każda hatun przygląda się sułtance z wielką uwagą, a w ich myślach jest tylko jedno. Czy tym razem urodzi się książę i da tejże kobiecie nową siłę? Zdania są podzielone, jednak Mahidevran nie słucha pogłosek, ani plotek, które niosą się echem po całym haremie. Stara się omijać szerokim łukiem główną sale, w której dziewczęta wciąż rozmawiają o nieuchronnie zbliżającym się porodzie.
- Sułtanka już nie długo będzie rodzić. Niech Allah obdaruje ją zdrowym i silnym księciem - odezwała się jedna ze sług ciemnowłosej. Jej towarzyszka przytaknęła jedynie spoglądając w stronę Elif - wiernej służki Sułtanki Hurrem.
- Nie prawda! Sułtanka Mahidevran na pewno nie wyda na świat chłopca! A nawet jeśli to sułtan i tak już jej nie kocha. Teraz w jego sercu jest wspaniała Sułtanka Hurrem - powiedziała wzburzona Elif wymachując rękoma w geście irytacji. Dziewczęta zaczęły wymieniać ostro zdania, gdy nagle rozległ się donośny krzyk "Destur, Valide Sultan Hazretleri"* a w progu haremu zawitała nienaganna postać Ayse Hafsy.
- Co tu się wyprawia? Mam dość tej ciągłej wrzawy, bierzcie się do pracy w przeciwnym razie wylądujecie na dnie Bosforu! - sułtanka matka wypowiedziała te słowa prawie krzycząc i jednocześnie, spoglądając swymi ciemnymi oczami na skruszone dziewczęta.
-  Selin Kalfa! Niechaj te dziewczęta biorą się do pracy. Przypilnuj wszystkiego - rzuciła w stronę zarządczyni i dumnym krokiem odeszła w stronę swej komnaty.
Nie tylko wśród dziewcząt była napięta atmosfera i niekończąca się dyskusja. Sułtanka Hurrem od chwili, kiedy dowiedziała się o ciąży swej rywalki, nie próżnowała. Wielokrotnie próbowała podjąć ryzyko pozbycia się dziecka, jednak zawsze kończyło się tylko na wymysłach. Codziennie modliła się, aby noworodek okazał się być dziewczynką. Czyżby jej błagania się spełniły?
Nastał wieczór, słońce chyliło się ku zachodowi, aby oddać swe miejsce świecącemu jasnym blaskiem księżycowi. Sułtanka Mahidevran chodziła po komnacie, próbując rozchodzić nasilający się ból, który wręcz przyszywał jej ciało na wylot. Po kilku chwilach zrozumiała co się dzieje i wezwała akuszerki, które bardzo szybko pojawiły się w komnacie.
- Sułtanka rodzi! Prędko powiadomcie Sułtana i Sułtankę Matkę! - krzyknęła jedna do drugiej, a po chwili w progu komnaty pojawiły się służki, które pomogły sułtance przejść na łoże. Rozpoczął się wyczekiwany przez wszystkich moment. Krzyki kobiety roznosiły się po całej komnacie, jak nie pałacu. Wrzawa na nowo się nasiliła, każdy wyczekiwał z niecierpliwością informacji o płci dziecka. Czas dłużył się niemiłosiernie, jednak dziecko nie spieszyło się na świat, nie było go ciekawe, a może nie chciało poznać zła które czyha na niego? Po chwili, która zdawała się być wiecznością w komnacie rozniósł się przeraźliwy, ale jednocześnie wspaniały krzyk dziecka. Matka odetchnęła z ulgą, opadając na aksamitne poduszki i puszczając wcześniej ściskany w dłoniach delikatny materiał, okrywający łoże. Akuszerki spojrzały po sobie z rozczarowaniem wymalowanym na twarzy.
- Pani, narodziła się córka - głos jednej z nich doszedł do uszu urodziwej sułtanki, która w tym momencie marzyła o błogim śnie po męczącym porodzie. Ku zdziwieniu kobiet Mahidevran z lekkim uśmiechem na twarzy objęła swymi delikatnymi dłońmi swą córkę, zawiniętą w czysto biały materiał. Dziewczynka przyglądała się swej matce błękitnymi jak najczystsze morze oczami, a usta ułożyła w skromny uśmiech. Szczęśliwa sułtanka ucałowała czoło swej córki i palcem odgarnęła jasne włoski, które naszły na uszko noworodka. Nagle rozległ się głos strażnika, informujący o nadejściu sułtana, a jego postać już za moment pojawiła się w drzwiach komnaty. Sulejman wolnym krokiem podszedł do pięknolicej i spojrzał na zawiniątko, ułożone w jej kruchych ramionach. Mahidevran podniosła swój wzrok na sułtana, wpatrując się w jego twarz, która nie wyrażała żadnych konkretnych emocji.
- Panie, mamy córkę - szepnęła, czując jak głos ugrzązł jej w gardle, a usta zadrżały pod wpływem wypowiedzianych słów. Władca pochylił się lekko nad nią i wziął do rąk swą córkę spoglądając na jej delikatną twarzyczkę. Przyjrzał się jej przez dłuższą chwilę, a następnie przybliżył swą twarz do jej ucha.
- Na imię ci Raziye. Na imię ci Raziye. Na imię ci Raziye - wyszeptał swym ciężkim ,ale melodyjnym  głosem i uniósł twarz, spoglądając na matkę dziecka. Mahidevran posłała mu uśmiech i rozłożyła ramiona, biorąc z powrotem córkę na ręce. Przytuliła ją do siebie ,kołysząc i ostatni raz spoglądnęła na Sulejmana, który ucałował czoło matki swej córki i zaraz po tym geście opuścił komnatę, bez żadnego słowa, pozostawiając w niej kobiety. Sułtanka posmutniała na myśl, że sułtan nie zamienił z nią nawet jednego zdania, jednak teraz najważniejsza była Raziye. Wiedziała, iż to ona da latorośli miłość, okaże dobroć i matczyną opiekę czego nie mogła powiedzieć o sułtanie. Dziewczynka usnęła w ramionach matki, a służka, która pozostała w komnacie odłożyła śpiącą dziewczynkę do kołyski, dając jej matce chwilę na odpoczynek.
Wiadomość błyskawicznie rozeszła się po całym pałacu Topkapi, Hurrem tryumfowała, dziękując Bogu, że wysłuchał jej gorliwych modlitw.
- Allahu dziękuje ci. Teraz nic nas nie powstrzyma, ja i moje dzieci będziemy bezpieczni, ta dziewczynka w niczym nam nie zagraża, będzie nikim jak jej matka i starszy brat - wyszeptała rudowłosa, siedząc na zdobnej sofie w jej skromnej komnacie.
Czy faktycznie Raziye będzie nikim?
[...]
 
 
 
 
 
                                                                Stambuł
                                                             Wiosna, rok 1539
 

 
Promienie słońca delikatnie przedzierały się przez zasłonięte cienkim materiałem okna. Błękitne oczy Raziye zaczęły się otwierać pod wypływem muskania jasnym słonecznym światłem. Kobieta uniosła swą głowę, rozglądając po pustej o tak wczesnej porze komnacie. Przetarła drobnymi dłońmi swe oczy i podniosła, siadając na skraju łoża.
- Gulbahar - powiedziała donośnie, swój głos kierując w stronę drzwi, znajdujących się nieopodal jej łoża. Już po chwili w komnacie pojawiła się młoda dziewczyna, o ciemnej karnacji i kasztanowych włosach. Swoje szmaragdowe oczy zawiesiła na personie sułtanki, posyłając jej jednocześnie lekki niewymuszony uśmiech.
- Witaj o poranku pani - powiedziała radośnie i zaczęła odsłaniać okiennice. Raziye ziewnęła przeciągając się i wpatrując w postać swej służki, która po skończonej czynności wezwała do komnaty kilka innych dziewcząt. Służące podeszły do sułtanki z misą letniej wody i idealnie ułożonym białym ręcznikiem. Raziye obmyła swe lico i wytarła bawełnianym materiałem, kątem oka spoglądając na inną hatun, która w rękach trzymała suknie i ozdoby. Kobieta podniosła się, ubierając przygotowaną wcześnie beżową suknie z lekkim zdobieniem wokół biustu, a w tym samym czasie dziewczęta delikatnie zaplotły ze sobą dwa kosmyki jej włosów, zakładając na głowę ozdobę z perłowych kamieni. Raziye podeszła do lustra i na swą delikatną szyję ubrała piękny naszyjnik, który otrzymała od swego brata. Przyglądała się swojemu odbiciu i jednocześnie machnęła ręką, aby wszystkie służki oprócz Gulbahar opuściły komnatę.
- Co mamy dzisiaj w planach? - zapytała po chwili, przekładając między palcami kosmyk swych blond włosów. Gulbahar posłała jej lekki uśmiech, zastanawiając się co odpowiedzieć. Była nieśmiałą osobą nikt poza Raziye z nią nie rozmawiał, każdy uważał ją za szarą myszkę, którą należy pomiatać i wysyłać do najgorszej pracy. Sama Gulbahar nie umiała się bronić, na wszystko się zgadzała i wręcz z ochoczym uśmiechem wykonywała wszystkie swe obowiązki. Raziye miała szczęście trafiając na tak oddaną służkę, która nie raz może jeszcze uratować jej skórę. Ciemnowłosa spojrzała na sułtankę, której postać odbija się w wysadzonym drogimi kamieniami lustrze i westchnęła cicho, tak aby tego nie usłyszała.
- Nie wiem pani, jak na razie nic konkretnego - odparła po chwili i założyła za ucho kosmyk jej pofalowanych włosów. Raziye obróciła się w kierunku kobiety, spoglądając na jej szmaragdowe oczy.
- Dawno nie byłam u matki. Ciekawe jak sobie radzą w Amasyi. Myślę, że powinnam poprosić mojego ojca sułtana o zgodę na wyjazd i to też dzisiaj zrobię - powiedziała złotowłosa z nową energią i promiennym uśmiechem na twarzy. Gulbahar przytaknęła jedynie i ukłoniła się sułtance, odchodząc gdyż należało przygotować śniadanie. Raziye pełna pozytywizmu opuściła swą komnatę, będąc gotowa pójść do władcy, aby dopełnić swego postanowienia. Kroczyła szczęśliwa po korytarzach pałacu, gdy jej błękitnym oczom ukazała się rudowłosa postać. Uśmiech znikł z jej bladej twarzy, na której jednocześnie pojawił się grymas. Sułtanka w geście szacunku pokłoniła się Hurrem i przypomniała o ostatnich wydarzeniach. Hurrem wyjechała do Polski, ale co tam się wydarzyło? Raziye nie mogła powstrzymać swojej ciekawości po chwili milczenia, odezwała się.
- Witaj pani słyszałam, że byłaś w Polsce.  Czy to tym razem nie uszło ci na sucho? Taki wyczyn jest na ogromną skalę, masz szczęście, że Polska jest przyjaznym dla nas krajem, w innym przypadku być może, straciłabyś już życie - powiedziała czując narastającą w niej pewność siebie. Chciała utrzeć nosa sułtance, mimo iż nie była w tym dobra. Spoglądała na nią, próbując wyczytać coś z jej twarzy jednak jej wyraz był kamienny.
-Witaj Raziye, wyobraź sobie, że zostałam jeszcze z tego powodu wynagrodzona. Twój Ojciec pokłonił mi się przed Janczarami i to samo im nakazał, od tamtego czasu jestem na równi z nim, mam takie same prawa jak on, dziele z nim tron Osmański. Musisz mi okazywać szacunek taki sam jaki okazujesz Ojcu, od tamtego dnia jestem padyszachem. A co jeśli zapragnę, byś stąd wyjechała gdzieś bardzo daleko? - odezwała się po chwili pełna dumy rudowłosa sułtanka, jej głos wręcz ociekał wyższością i pychą. Raziye zamurowało...



 
-------------------------------------------------------------------------
Pierwszy rozdział już za nami ! :) Mam nadzieje, że się podoba, a następny powinien pojawić się w przeciągu dwóch dni :D
*
"Destur, Valide Sultan Hazretreli" - zn. Uwaga, nadchodzi Sułtanka Matka!
 
 

poniedziałek, 18 lipca 2016

PROLOG (rozdział 0)

Ben Raziye,

Osmańska Księżniczka o perłowym licu i jaśminowych włosach. Sułtanka, która przyszła na świat jesienią 1523 roku, poczęta i narodzona w Osmańskim Seraju. Czy ten pałac jest piekłem na ziemi? Dla niektórych tak, wiele razy słyszałam historie kobiet - niewolnic - które przybyły tu, aby umrzeć. Kim ja jestem? Ben Raziye, córka Padyszacha Sułtana Sulejmana Wspaniałego oraz jego kobiety, tej której uroda nigdy nie przemija - Mahidevran Sultan. Czy kiedy się narodziłam w pałacu panowało szczęście? Nie wiem, ale wiem jedno w tym seraju zasady są jasne - nie urodzisz chłopca - stajesz się nikim. Ben Raziye mimo, iż nie byłam księciem ma matka kochała mnie ponad wszystko. Byłam jej oczkiem w głowie, ukochaną córeczką, która w przyszłości stanie się jej jedyną powiernicą. Zawsze żyłam w cieniu swej starszej siostry - sułtanki słońca i księżyca - Mihrimah. Moja uroda swym blaskiem przyćmiewała słońce sprawiała, że gwiazdy zawstydzone mym pięknem, chowały się za chmurami. Zbierałam wszystkie komplementy, pałacowi agowie wzdychali, kiedy przechodziłam obok. Sama jednak nie widziałam miłości. Zawsze wydawało mi się, że tylko ma matka i starszy o 10 lat brat - Książę Mustafa - mnie kochają. Nigdy nie byłam ważna dla swego ojca, całą swą uwagę skupiał na mej siostrze Mihrimah, ale ja zawsze byłam pokorna, nie wychylałam się poza tłum. Do czego mnie to zaprowadziło? Teraz wiem, że donikąd. Odkąd w życiu mego ojca gości ruska wiedźma - Hurrem - ma matka jest odsunięta, a ja nic nie mogę zrobić. To jej dzieci są najważniejsze, zaś ja i mój brat zepchnięci na dalszy plan. Co może zrobić taka wrażliwa i delikatna kobieta jak ja? Teraz mam 16 lat, a moja postać jest jeszcze piękniejsza, często słyszę, że określają mnie najpiękniejszą sułtanką tegoż Seraju. Ja zaś trzymam się od tych określeń z daleka. Nie chcę, aby ogarnęła mnie pycha. Ben Raziye świat stoi przede mną otworem, co się ze mną stanie? Za kogo zostanę wydana? Jaki czeka mnie los? Tylko Allah wie jaki napisał mi życiorys, a ja muszę kroczyć tą drogą. Teraz na mnie przyszła kolej, czy będę kiedyś mieć w rękach władzę? To jest niemożliwe, ale moje imię brzmi Raziye to ja nadam mu znaczenie!