"Z każdym zejściem oddech kobiety przyspieszał, a jej stres mijał. Kiedy przeszli do sedna sprawy na, twarzy Raziye wymalowany był grymas, jednak po dłuższej chwili przerodziło się to w rozkosz. Po odbytej nocy para leżała obok siebie zwrócona w swoją stronę.
- Paszo czy my możemy być teraz szczęśliwi? - zapytała jasnowłosa spoglądając w pełne wyrazu oczy Mahmuda. Pasza objął swą żonę i westchnął cicho..."
Ciemne oczy mężczyzny wpatrzone były w drobną twarzyczkę Raziye, którą wypełniała ledwo widoczna niepewność. On sam czuł, jak jego uczucia się mieszają, w tym momencie właściwie nie był niczego do końca pewny. Chwilowa cisza między parą kochanków, była zakłócana przez ich miarowe oddechy i spokojne bicie serc. Mahmud przełknął ślinę i wpatrzył się w jasne oczy swej żony.
- Nie wiem... Na prawdę nie wiem - odrzekł cicho, nie wiedząc jak zacząć. Jego źrenice splotły się z błękitnymi oczami Raziye, które wypełniało pewne uczucie, obojgu nie znane.
- Ale wiem jedno. Dziś stałem się innym człowiekiem. Sprawiłaś, że wszystkie problemy uciekły - finezyjność, jaka panowała między ich twarzami, przerwał mężny głos mężczyzny. Raziye uniosła kąciki swych bladoróżowych ust ku górze i przymknęła lekko swoje powieki. Mahmud wyciągnął swą dłoń i opuszkami palców, delikatnie musnął zarumieniony policzek kobiety. Na ten gest po plecach Raziye przebiegł przyjemny prąd, który sprawiał jej przyjemność.
- A ty jesteś szczęśliwa? - głos mężczyzny ponownie obił się echem o uszy Raziye. Pytanie, które zadał było jednocześnie trudne i łatwe. Sułtanka doskonale wiedziała co czuje. Serce podpowiadało jej, aby wyjawiła mężowi uczucie, które rozpala płomień w jej poranionym sercu. Pojawiał się jednak drugi głos, który nakazywał pięknolicej zostawić sprawę i zachować się jak sułtanka, w stosunku paszy. Złotowłosa ponownie zapatrzyła się w czekoladowe tęczówki swego męża, które doprowadzały jej ciało do obłędu. Zdawało jej się że w tych oczach widzi cały swój świat, a raczej przyszły świat. Nie marzyła o niczym innym, jak poczuć jego prawdziwą odwzajemnioną miłość, unieść się ponad chmury i zobaczyć piękno tego świata - doznać miłości. Dla niej samej fakt, iż ten mężczyzna tak szybko zawirował jej umysłem było nader dziwne, jednak w tym momencie mało istotne. Mahmud swymi palcami, delikatnie muskał odsłoniętą szyję kobiety, sprawiając, że zamiast zejść na ziemię odpływała ona coraz dalej.
- Tak jestem szczęśliwa tu i teraz - po dłuższej chwili udało jej się wydusić ze swych pochłoniętych melancholią ust, kilka słów odpowiedzi. Pasza uniósł brwi, posyłając kobiecie zadziorny uśmiech. Widział w tej kobiecie coś, czego nie było w nikim innym. Wiedział, iż jego serce całą swą okazałością należy do Sułtanki Mihrimah, jednak było coś takiego w jej siostrze, co sprawiało, iż chciał być przy niej. Nie potrafił oderwać on wzroku od bladej twarzyczki swej żony, nie umiał powstrzymać się od wdychania zapachu jej ciała, które było mu bliżej nieokreślone. Stała się dla niego kimś, kogo być może podświadomie szukał, ale tego nie wie nawet on sam.
Nastał poranek, a para kochanków obudziła się przy sobie w dobrych nastrojach. Stres, który towarzyszył Raziye właściwie od chwili, gdy dowiedziała się o ślubie, w tym momencie odszedł w niepamięć. Stała się wolna od swych własnych, negatywnie nakreślonych myśli, pochłaniającej jej umysł. Mahmud obudziwszy się ucałował porcelanowy policzek Raziye i uśmiechnął się lekko.
- Miłego poranka - rzekł ciepło. - Jesteś głodna? - dodał po chwili, po czym nie czekając na odpowiedź wciąż zaspanej żony, podniósł się i nakazał przynieść posiłek. Raziye dosyć ociągała się, wstając bardzo powoli, aby mimo wszystko jak najdłużej leżeć owinięta w miękki materiał. Pięknolica ubrała na swe ciało zwiewną narzutę i odwróciła w kierunku drzwi, w których niebawem pojawił się posiłek. Kobieta niemalże pędem udała się do zastawionego stołu, gdyż stres, który panował nad jej duszą był na tyle wielki, że złotowłosa nie zjadła nic od poprzedniego wieczoru.
- Moje ulubione potrawy ! - wykrzyczała radośnie niczym małe dziecko, które dostało swą pierwszą zabawkę i pędem zaczęła pochłaniać jedzenie. Mahmud zaczął się śmiać głośno, przyglądając żonie łapczywie pochłaniającej jedzenie.
- Tylko gryź to, nie połykaj od razu, bo ci w gardle stanie - mężczyzna był mocno rozbawiony widokiem sułtanki.
- Szybko Mahmudzie, bo wszystko ci zjem ! - wykrzyczała, śmiejąc się uroczo i chwyciła za kolejną potrawę. Pasza podszedł spokojnym krokiem pod stolik, siadając obok swej żony na miękkiej poduszce. Popatrzył się na jej roześmianą buzię, z szerokim uśmiechem i chwycił za jedną z potraw, zaczynając ją karmić.
- Możesz zjeść wszystko - zaśmiał się cicho, podając kolejne łyżki wprost do ust swej kochanki. Raziye zaczęła się jeszcze bardziej śmiać i pochwyciła w swe dłonie kawałek przepiórki.
- No dobrze może zostawię ci kawałek tego... - po czym włożyła mu do ust potrawę - i może jeszcze tego... - chwyciła za inną rzecz, zaczynając się z nim droczyć, aż sama pochłonęła smaczną rzecz, ponownie chichocząc. W ciemnych oczach Mahmuda była dostrzegalna chęć zemsty więc chwycił za pilawę i wysmarował nią twarz sułtanki.
- Popatrz, ty chyba jeść nie umiesz. Masz resztki na całej twarzy, chyba że zostawiasz sobie na później w obawie, że będziesz głodna. - po tym oboje zaczęli się głośno śmiać i poranek spędzili na wspólnych rozmowach...
- Co chciałabyś dzisiaj porobić - z transu wyrwał Raziye głos jej męża, który popijał ostatnie kawałki jedzenia, słodkim i schłodzonym szerbetem. Złotowłosa uśmiechnęła się szeroko, patrząc na zamyślonego męża z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Najlepiej jakbym się stąd wcale nie ruszała i została w twych objęciach już na zawsze... - ciepły głos kobiety, zdawał się być bardzo rozmarzony. Wtuliła się delikatnie w ramię Mahmuda. - A ty co chciałbyś porobić mój mężu ? - zwróciła ku niemu swoje niebieskie tęczówki i spoglądała w jego zamyślone rysy twarzy. Złotowłosa powtórzyła pytanie, a wtedy Mahmud przeniósł swe wpatrzone w przestrzeń, oczy na żonę.
- Nie wiem.. - rzekł jakby wybity z transu - Muszę coś załatwić - dodał prędko podnosząc się z miejsca i chwytając za płaszcz. Raziye zdziwiła się porywczością męża, gdyż zdawało jej się, że spędzą ten dzień razem. Pięknolica swoje oczy zawiesiła na kilku kartkach, które swobodnie wypadły z kieszeni kaftana. Popatrzyła na nie i od razu rozpoznała w nich twarz swej siostry. Poczuła się dziwnie, a nieprzyjemne ciepło ogarnęło jej ciało. Być może teraz kiedy otrząsnęła się z tego stanu, zrozumiała w co się wkopała.
- Mahmud... Zgubiłeś coś - szepnęłam zawiedziona, po czym podała mu rysunki do ręki i niemalże od razu wróciła do komnaty. Opadła na łoże i oparła łokcie o jego brzeg, roniąc kilka samotnych łez. Zdawała sobie sprawę, iż jej mąż kocha zupełnie inną kobietę, a ona kocha go bardzo mocno... Była pewna, że teraz czeka ją piekło, które być może nawet ją pochłonie. Niespodziewanie do komnaty powrócił Pasza, trzymając w rękach wymięte kartki. Spostrzegłszy łzy swej żony wyrzucił rysunki w ogień.
- Nie płacz. To nic nie znaczy - powiedział cicho po czym obtarł policzki żony z drobnych, krystalicznych łez. - Nie martw się, wrócę szybko - dodał i szybko opuścił komnatę. Raziye uniosła głowę, odprowadzając go wzrokiem i postanowiła napisać list do swej rodzicielki.
Minęło sporo czasu, a Mahmud bardzo długo nie wracał. Raziye nie ukrywała, iż była lekko zniecierpliwiona oczekiwaniem go, gdyż wiedziała dokąd mógł pójść. Nie chciała sobie nawet wyobrażać co on teraz robi i gdzie się znajduję. Wiedziała, że najpewniej poszedł wprost do jej siostry, co było raczej rzeczą oczywistą i mimo wszystko czuła ból z tym związany. Siedząc na ottomanie i pochłaniając swój umysł w książce, złotowłosa usłyszała ciche otwieranie się dębowych drzwi komnaty. Jak się później okazało był to jej mąż, który z lekkim uśmiechem przekroczył jej próg. Pięknolica wstała i podeszła bliżej niego, a ten nakazał jej się obrócić i nałożył na szyje, zakupiony wcześniej naszyjnik. Raziye chwyciła go w swoje drobne palce i obróciła w stronę męża, a ten objął ją w talii i zaczął namiętnie całować. Niebieskooka odwzajemniła pocałunek oddalając swą twarz kawałek od męża.
- Dziękuje jest piękny - uśmiechnęła się uroczo, po czym przybrała poważniejszy wyraz. - Gdzie byłeś tak długo - spojrzała na niego wymownie, chcąc dowiedzieć się nawet tej bolesnej prawdy. Mahmud spojrzał na żonę i westchnął.
- A nie widać ? - dotknął ręką naszyjnika kobiety i obdarzył szyję delikatnym pocałunkiem - Nie mogłem się zdecydować - dodał po chwili, uśmiechając się lekko. Była to po części prawda, jednak sam Pasza nie chciał zdradzać swej żonie całej prawdy. Raziye wiedziała, że musi to być bardzo okrojona informacja, jednak coś podpowiadało jej, aby nie drążyć tematu.
- Wiesz o czym się zamyśliłem ? - mężczyzna przybliżył swą twarz do żony, patrząc głęboko w oczy. - Popatrzyłem w przyszłość i zobaczyłem nas i nasze dzieci. Chciałbym mieć z tobą dzieci Raziye - powiedział spokojnie, szeroko uśmiechając się do kobiety. Złotowłosa poczuła - jak tym razem przyjemne - ciepło rozchodzi się po jej ciele. Nie mogła ukryć, iż słowa jej męża bardzo ją wzruszyły.
- Dzieci? To by było cudowne - szepnęła uśmiechnięta. - Chciałabym urodzić chłopca, o twych oczach i dobrym sercu - odparła, przybliżając swą twarz do Mahmuda tak blisko, aby nie dzieliła ją żadna odległość. Pocałowała go po wypowiedzianym zdaniu, a następnie ponownie spojrzała w oczy.
- Chłopca mówisz? - pasza zaśmiał się cicho i dodał. - A ja wolałbym dziewczynkę, o tych pięknych oczach, uśmiechu, o tak delikatnej twarzy, o tak kruchym i tak ślicznie pachnącym ciele - szepnął uwodzicielsko i pocałował żonę w policzek, który pod wpływem jego słów zarumienił się.
Wieczór upłynął młodej parze bardzo wesoło. Wybrali się na kąpiel do hammamu, a następnie powrócili do komnaty, aby zjeść przygotowany specjalnie dla Mahmuda posiłek. Mężczyzna był zdziwiony faktem, iż jego żona wiedziała, jakie potrawy uwielbia najbardziej. Tak jak poprzednim razem, śmiali się do rozpuku. Pasza wyciągnął dłoń do sułtanki i pogładził po jej drobnej twarzyczce.
- Moja śliczna żono co ty ze mną zrobiłaś? Nie poznaję sam siebie - odrzekł romantycznym głosem, wpatrując się w twarz swej kochanki. Raziye uśmiechnęła się lekko, chwytając za jego dłoń.
- Pokazałam ci siebie. - szepnęła. - Nigdy nikomu nie pokazałam prawdziwej siebie. Zawsze ukrywałam emocje i przychodząc do komnaty, wylewałam może łez... Ale wtedy pojawiłeś się ty. Poczułam, że mogę ci powiedzieć wszystko i spędzać z tobą każdą wolną chwilę. Ja.. ja po prostu chciałabym być szczęśliwa. - powiedziała coś, co nikomu innemu wcześniej. Patrząc w oczy swego męża, widziała w nim osobę, której może się zwierzyć z największych problemów, trapiących jej duszę.
- Będziesz szczęśliwa. Dopilnuje tego - powiedział w jej usta, które po chwili pochłonęły się w bardzo namiętnym pocałunku. Ręce paszy zaczęły błądzić po ciele kobiety, jeżdżąc delikatnie po jej zarysowanej talii. Po dłuższej chwili chwycił ją za rękę i poprowadził w stronę łoża.
- Bądź sobą, zaprowadź mnie w swój świat, ale już bez stresu - szepnął do ucha, które następnie przygryzł jednocześnie, chwytając za guziki sukni Raziye. W kobiecie zapłonął ogień pożądania, który do tej pory nie był aż tak silny, jak teraz. Poczuła jak wewnętrznie płoni, spragniona tego, co zaraz się wydarzy.
- Pokażę ci głębię swego serca... - mówiąc to chwytała kolejno za jeden guzik jego koszuli i wolno odpinała, jeden za drugim. - Zaprowadzę cię tam, gdzie jeszcze nikt nie był.. - kontynuowała, przybierając romantyczną i zarazem pociągającą barwę głosu. - Pokażę ci siebie od stóp, aż do czubka głowy - szepnęła uwodzicielsko do jego ucha, całkowicie rozpinając koszulę i rzucając nią w kąt. Stawała się coraz bardziej odważniejsza, a atmosfera w komnacie zaczęła robić się coraz gorętsza. Złotowłosa obdarowywała swego męża, coraz to pewniejszymi pocałunkami, gładząc jego umięśnione plecy. Mahmud poczuł buzujące pożądanie, które całkowicie wzięło górę. Pragną Raziye w każdym calu jej ciała. Jednym zwinnym ruchem zdjął całkowicie jej suknie, pozostawiając ją całkowicie nagą. Zaczął całować jej całe ciało, gdyż chciał aby każdy centymetr został przez niego ucałowany. Raziye wpatrywała się w jego ruchy, czując jak rośnie w niej podniecenie. Stawała się coraz bardziej rozgrzana, nie rozumiejąc za bardzo dlaczego. Pewniejsze ruchy jej męża, wprawiły ją w stan, którego nie umiała określić. Mężczyzna po dokładnym wypieszczeniu żony, rozpoczął stosunek, słysząc odgłosy, które jeszcze bardziej go nakręcały. Para kochała się długi czas, a Mahmud czuł się wspaniale, mając Raziye w ramionach. Po wszystkim upadli bez sił na poduszki.
- Byłaś wspaniała. Gdzieś ty mnie zabrała? - odparł zdyszany pasza, poprawiając loki żony, które wylądowały na jej twarzy.
- Zabrałam cię do siebie... Ostatniej nocy nie byłam taka pewna. Tym razem pokazałam ukrytą w sobie kocice - szepnęła z pełnią namiętności w głosie i zagryzła uwodzicielsko wargę.
- Nie wiem co mam powiedzieć.. Zaskoczyłaś mnie. Jeśli tak mają wyglądać nasze noce, nie chcę wychodzić z tego łoża. Moja kocio - odparł, całując ją w wargę, którą zagryzała. - Być może już nosisz w sobie nasze dziecko, owoc naszej miłości - po czym dotknął brzucha żony. Raziye uśmiechnęła się szczerze i chwyciła go za dłoń.
- Też mam taką nadzieję, chcę już trzymać na rękach nasze pierwsze dziecko. Już nie mogę się doczekać - odparła uradowana, po czym wtuliła się mocno w paszę. - Lubię być czasem taką kocicą. Jeśli chcesz każde mogą tak wyglądać, jednak ja wolę różnorodność. Każda może być inna i bardziej niegrzeczna. - zachichotała, po czym pocałowała namiętnie męża.
- Hmmm... Bardziej niegrzeczna niż ta ? Zaciekawiłaś mnie. Co proponujesz następnym razem hammam? - zaśmiał się wtulając w żonę.
- Ale szczęście mnie spotkało. Niewinna twarzyczka anielica, a w łożu diablica - zaśmiali się oboje i od razu zasnęli, będą blisko siebie.
Mijały kolejne poranki, które młoda para spędzała w swoich objęciach. Mahmud oczarowany swą żoną, nie wypuszczał jej ze swych ramion i całował bardzo namiętnie. Romantyczną chwilę, przerwało gwałtowne wkroczenie przez Sułtankę Hurrem do ich komnaty. Mahmud puścił swą żonę dosyć gwałtownie i podniósł się wraz z nią, aby oddać pokłon.
- Pani - rzekli niemalże w tym samym momencie, patrząc się po sobie dosyć niespokojnie. Rudowłosa rzuciła papierem na stół i spojrzała gniewnie na Mahmuda.
- Masz zrobić to tak, abym była zadowolona. - rzekła donośnie i patrzyła to na niego, to na złotowłosą. Raziye przysunęła się do paszy, będąc w stresie. Obawiała się, iż papier, który spoczywa na mahoniowym stoliku jest świadectwem, kończącym ich małżeństwo.
- To papiery z Wakfu sułtanki. Jest w nich wiele błędów, które należy poprawić. Zajmę się tym, jak widać sułtanka wstała dziś lewą nogą - szepnął na ucho swej żonie, tak aby Hurrem tego nie zauważyła, a następnie, oddając swej kobiecie pocałunek wyszedł prędko, aby wszystko załatwić. Raziye została całkiem sama z własnymi myślami. Popatrzyła po komnacie i dostrzegła wciąż porozrzucane po kątach ubrania z zeszłej nocy. Na samą myśl, policzki kobiety spłonęły na czerwono, a ona sama zaczęła zbierać ubrania. Chwyciła w dłonie kaftan swego męża, który przesiąknięty był jego zapachem. Dłuższą chwilę stała tak na środku komnaty, gdy nagle do środka ponownie wparowała jakaś osoba, zupełnie bez zapowiedzi. Raziye wręcz wściekła obróciła się w tamtą stronę, a jej ciało zamarło gdy dostrzegła w progu swą siostrę.
- Co ty tutaj robisz - zapytała, będąc lekko podirytowana. W szybkim tempie dostała odpowiedź na swoje pytanie, w postaci siarczyście wymierzonego uderzenia w jej lewy policzek. Złotowłosa złapała się za piekącą skórę, powstrzymując łzy, gromadzące się w oczach.
- Co ja tutaj robię?! - wrzasnęła na nią oburzona. - Ciesz się póki możesz, niedługo miłość paszy skończy się jak zaczęła! Myślałaś, że zabierzesz mi moją miłość, moje szczęście i ja nie będę o nie walczyć? Tak łatwo w życiu nie ma.. - dodała wciąż podniesionym głosem, wręcz krzycząc. Raziye przeszył dreszcz, a ona sama zrozumiała wszystko. "Czyżby pasza robił to wszystko, bo musiał? Dotykał mnie, całował z przymusu ? " - to pytanie rozeszło się po jej drobnej głowie, doprowadzając do chwiejnego głosu. Starała się, jednak opanować emocję, aby nie dać Mihirmah satysfakcji, iż udało jej się wytrącić ją z równowagi.
- Mahmud przecież mnie nie kocha, jestem z nim związana jednym papierkiem, świstkiem, który zadecydował o naszym losie - powiedziała w miarę spokojnym głosem, powstrzymując nagły napływ łez.
- Teraz ja i Mahmud jesteśmy małżeństwem i tylko Allah wie, co będzie dalej - dodała pewniejszym tonem głosu, aby pokazać siostrze, że nie jest już tą samą Raziye. Udowodnić, że nie została stworzona, by nią pomiatać.
- Nie udawaj głupiej! Wszyscy wiedzą jaką miłością go darzysz. Zapłacisz mi za każdą wylaną przez ciebie łzę - rzekła donośnie i od razu opuściła komnatę. Wtedy Raziye upadła na ottoman, dając całkowity upust łzom. Nie mogła uwierzyć, jak bardzo się pomyliła. Nie zdawała sobie nawet sprawy, jak wielka miłość jest między nimi. Zaczęła się czuć jak wyrzutek, który został rzucony na głęboką wodę i musi się liczyć z tym, co będzie. Złotowłosa chwyciła w swe dłonie kaftan męża i zasnęła, wtulając się w niego mocno.
Sprawa, którą miał zająć się Mahmud pochłonęła dużą część jego czasu. Do pałacu powrócił dopiero wczesnym wieczorem. Przyszedł od razu do komnaty, gdyż chciał zobaczyć się ze swoją żoną. Wchodząc do środka, dostrzegł Raziye leżącą na ottomanie więc po cichu podszedł i wyciągnął z jej rąk swój kaftan. Postanowił przygotować niespodziankę dla swej małżonki. Nakazał przynieść do hammamu ulubione potrawy pięknolicej, oraz zapalił tam mnóstwo nastrojowych świec. Stanął na środku łaźni przyglądając się pierścieniu, który zakupił w drodze powrotnej. W tym samym czasie, Raziye wybudziła się ze snu. Podniosła swoją postać z siedzenie i podeszła do drzwi. Strażnicy poinformowali ją, iż Mahmud oczekuje jej w hammamie, dlatego też tam się udała. Weszła powoli do środka i popatrzyła na pięknie ozdobione pomieszczenie, próbując się uśmiechnąć, jednak słowa, które wypowiedziała jej siostra, zbyt bardzo utkwiły w jej głowie.
- Pięknie tu - rzekła po chwili milczenia, która w tym momencie zdawała się być dosyć niezręczna. Mahmud ruszył wolnym krokiem w kierunku swej żony. Raziye złapała się za bolący policzek i przyglądała wielu palącym się świecą, zastanawiając się dlaczego tak bardzo się dla niej postarał. W końcu najchętniej zrobiłby coś takiego dla Mihrimah. Z trwania w myślach wyrwał Raziye głos jej męża, który dostrzegłszy zaczerwieniony policzek bardzo się zdenerwował.
- Kto ci to zrobił ? - zapytał wzburzony i chciał już opuścić hammam, jednak w ostatniej chwili złotowłosa chwyciła go i zatrzymała w pół drogi.
- Mahmud zaczekaj - szepnęła, patrząc w jego ciemne oczy. Długo zastanawiała się nad tym co ma mu powiedzieć. Z jednej strony chciała się go zapytać o uczucia, dowiedzieć się do czego on właściwie dąży. Z drugiej strony nie chciała wyjawiać mu prawdy. Wolała żyć ze świadomością, iż Mahmud o niczym nie ma pojęcia. Po dłuższej chwili patrzenia w jego oczy pięknolica, jednak się złamała i zdecydowała wyjawić całą prawdę.
- Była tu... Mihrimah - westchnęła powstrzymując łzy. - Zaraz jak ty wyjechałeś, przyszła tu, wtargnęła do naszej komnaty i uderzyła mnie - umilkła na chwilę spuszczając wzrok. - Wykrzykiwała, że tylko ją kochasz, a twa miłość do mnie skończy się szybciej, niż zaczęła.. Próbowałam jakoś stłumić jej gniew, mówiłam że mnie nie kochasz, a nasz związek jest tylko na papierze, ale... ale - zatrzymała się nie wytrzymując natłoku myśli. - Nie chcę cię ranić, siebie też. Powiedz mi jeśli ją kochasz, wtedy ja zrezygnuje ze wszystkiego tylko po to, abyś był szczęśliwy - dodała zaczynając już szlochać, gdyż nie wytrzymywała własnego spięcia. - Proszę cię tylko o jedno.. Nie zostawiaj mnie - wyszeptała, patrząc ze łzami w jego oczy i cicho szlochając. Mahmud, słysząc słowa wypowiedziane prze swą żonę, poczuł jakby ktoś rozrywał mu serce. Przytulił do siebie szlochającą Raziye i głaskał po włosach.
- Już dobrze, jestem tutaj. Nie zostawię cię i nie pozwolę, aby ktoś jeszcze raz cię skrzywdził. Każe wzmocnić straż - powiedział spokojnie, składając pocałunek na jej czole, a następnie bardzo subtelny na zaczerwienionym policzku.
- Popatrz, wszystko przygotowałem dla ciebie. Kazałem przygotować twoje ulubione potrawy, chodź zjemy razem - po czym chwycił jej dłoń i pociągnął za sobą do zastawionego stoliczka. Pięknolica wierzchem dłoni obtarła krystaliczne łzy na jej policzkach i podeszła za mężem, siadając tuż obok niego. Kobieta zważywszy na wszystko, co się wydarzyło, nie była głodna, jednak postanowiła nie martwić niczym swego męża i zjadła wszystko, co było na stoliku.
- Mahmud.. - odezwała się po chwili cicho, a on zwrócił ku niej swój wzrok Co teraz będzie? Mihrimah nie odpuści... A co jeśli dopnie swego? Co ja wtedy zrobię ? - przysunęła się bliżej niego, wtulając w ramię. - Mahmud... Ja... nie chcę cię stracić. Ostatnie dni wszystko zmieniły.. Ja nie wiem co teraz czuję, ale wiem jedno, nie przeżyję jeśli coś ci się stanie - odparła cicho, a jej głos w ostatnim zdaniu załamał się. Pięknolica przełknęła ślinę, przysuwając się jeszcze bliżej swego męża. Mahmud chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią, ale nie potrafił tak szybko coś wymyślić.
- Nie wiem co teraz będzie.Też nie chcę cię stracić - pogładził delikatnie jej policzek. - Oczarowałaś mnie, sprawiłaś, że czuje coś innego, bliżej mi nie określonego jeszcze nie umiem tego nazwać - delikatnie musnął wargi żony. - Przeżyłem wiele burz, tą też przeżyję tym razem z tobą - odparł figlarnie, przytulając mocniej do siebie żonę. Raziye uśmiechnęła się szczerze i poczuła motylki w brzuchu. Zaczęła namiętnie całować męża, tym razem ona wyszła z tą inicjatywą. Po chwili nakazał strażom zabrać stolik, a sama udała się obok, aby przebrać się w ręcznik. Powróciła do Mahmud i westchnęła figlarnie, widząc jak mężczyźnie na widok półnagiego ciało zaświeciły się oczy. Usiadła obok niego i zaczęła całować, rozpinając koszulę. Paszy długo nie trzeba było tłumaczyć i od razu zabrał się za pieszczenie ciała swej żony. Po wspaniałym stosunku opadli zmęczenie na chłodną posadzkę, a następnie postanowili się udać do wanny. Każda chwila spędzona w hammamie była niesamowita. Wiele rozkoszy, radości i pięknych słów, dało się usłyszeć w tym miejscu. Raziye czuła się niesamowicie, a przede wszystkim inaczej. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko się dzieję. Wydawało jej się, iż nie jest aż tak obojętna dla paszy, jak w zasadzie być powinno. Mahmud zatracił się w swej kochance. Była ona inna niż wszystkie kobiety. To co ją z nią łączyło było inne, nieokreślone, nie banalne. Każdy dzień mógł przynosić coś nowego, nie mogli się ze sobą nudzić. Raziye cały czas pokazywała Mahmudowi, swą kolejną twarz, odsłaniała siebie, tą Raziye, którą nikt nie znał, gdyż zawsze chowała się pod maską. Nie chciała pokazywać swych słabości, ani zalet. Była skryta, wrażliwa i nie potrafiła poskromić swych uczuć. Zawsze, kiedy w życiu pojawiały się problemy, ona wolała wszystko wypłakać, pozostawić losowi. Teraz wiedziała, iż cały czas popełniała błąd. Tym razem chciała chwycić swe życie, w swe ręce i jeszcze pokazać innym, że jest czegoś warta, a przede wszystkim udowodnić coś sobie...
Po wspaniałych chwilach, które para spędziła w hammamie, kochankowie powrócili do komnaty. Było już dosyć późno, wielkimi krokami zbliżała się noc. Małżeństwo ułożyło się obok siebie i tuliło.
- Mahmud? A właściwie dlaczego tak bardzo chcesz tego dziecka? - zapytała Raziye, której ciekawość, pochodząca wprost z natury nie dawała spokoju.
- Dlaczego? Nie wiem.. Po prostu czuję, że to dziecko złączy nas jeszcze bardziej. A w dodatku oboje, damy życie nowej istocie. Ojciec Toni zawsze mówił, że nie ma nic lepszego od poczęcia nowego życia - rzekł uśmiechnięty i położył głowę Raziye na swej klatce piersiowej.
- Ja również chcę już niebawem ujrzeć nasze dziecko w twych ramionach - uśmiechnęła się szeroko i wtuliła mocno w jego ciało.
- Jak Bóg da. - odrzekł, po czym pokierował swą dłoń na brzuch Raziye i popatrzył na nią bardzo czule. - Moja wiosno, będę się wam starał zapewnić wszystko. Będziecie dla mnie najważniejszymi osobami. Nie chce być taki jak mój ojciec, nawet jak nas rozdzielą będę o was dbał.. - po tych słowach szeroki uśmiech mężczyzny, znikł z jego twarzy. W miejsce promiennego układu warg, odsłaniającego szereg białych zębów, wkroczył dziwny smutek.
- Nie martw się, nie będziesz taki jak on. Jeśli otrzymamy ten dar będziemy szczęśliwi. Teraz też się uśmiechnij, kiedy widzę twój smutek moje serce rozrywa się - odparła cicho i musnęła swymi soczystymi wargami policzek Mahmuda.
- Boję się Raziye... Z każdym dniem staję się coraz szczęśliwszy, ale z drugiej strony jest Hurrem, ona mi tego nie przepuści. Czuję, że nas rozdzielą - popatrzył ze smutkiem w oczach, na swą kochankę i wziął głęboki oddech. Raziye widziała po nim, że to coś głębszego, zauważyła, iż nie tylko o to w tym wszystkim chodzi.
- Mahmud, proszę powiedz mi co się stało? Przecież widzę, że coś jest nie tak - szepnęła zmartwiona, dotykając dłonią jego policzka. Mężczyzna długo zastanawiał się jak ma powiedzieć żonie prawdę, jednak po dłuższej chwili patrzenie jej w oczy zdecydował się.
- O moja żono, nie umiałem ci tego powiedzieć, nie chciałem cię tym zranić, czy zmartwić. Sułtanka Hurrem wysłała mnie do Persji na kilka dni, nie znam nawet terminu powrotu. Wrócę kiedy to będzie możliwe. Jednak wyjeżdżam z samego rana, jak tylko słońce wstanie. Dowiedziałem się, iż nie mogę cię zabrać ze sobą, gdyż jest tam zbyt niebezpiecznie. Do tego powiedziała, że nasz rozwód to tylko kwestia czasu. - wyrzucił z siebie wszystko, co leżało mu głęboko na sercu i nie pozwalało funkcjonować. Zauważył łzy smutku, które swobodnie zbierały się w oczach Raziye. - Nie płacz wrócę z Persji... - dodał cicho, tuląc ją mocniej do siebie i zaczynając płakać razem z nią.
- Wiedziałam, że tak będzie. Sułtanka Hurrem jest nieobliczalna, najpierw nas związała a teraz rozdziela. - łkała w ramię męża, gdy nagle poczuła się gorzej. Zrobiło jej się słabo i niedobrze. Mahmud zauważył stan żony i spojrzał na nią zaniepokojony.
- Idę po medyka - powiedział, podając jej wodę i nie czekając na jakąkolwiek jej reakcje posłał po niego. W tym czasie Raziye chwyciła metalową miskę i zwymiotowała do niej, trzymając się za mocno bolący brzuch. Mahmud był bardzo zestresowany stanem zdrowia żony i chodził w kółko po komnacie. W końcu medyczka rozpoczęła badanie. Po dłuższej chwili stanęła obok pary, patrząc się to na Mahmuda, to na Raziye.
- Sułtanka jest brzemienna...
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mój prywatny ask -> http://ask.fm/martynagrochala73