sobota, 10 września 2016

Rozdział 7

 "Z każdym zejściem oddech kobiety przyspieszał, a jej stres mijał. Kiedy przeszli do sedna sprawy na, twarzy Raziye wymalowany był grymas, jednak po dłuższej chwili przerodziło się to w rozkosz. Po odbytej nocy para leżała obok siebie zwrócona w swoją stronę.
- Paszo czy my możemy być teraz szczęśliwi? - zapytała jasnowłosa spoglądając w pełne wyrazu oczy Mahmuda. Pasza objął swą żonę i westchnął cicho..." 




Ciemne oczy mężczyzny wpatrzone były w drobną twarzyczkę Raziye, którą wypełniała ledwo widoczna niepewność. On sam czuł, jak jego uczucia się mieszają, w tym momencie właściwie nie był niczego do końca pewny. Chwilowa cisza między parą kochanków, była zakłócana przez ich miarowe oddechy i spokojne bicie serc. Mahmud przełknął ślinę i wpatrzył się w jasne oczy swej żony.
- Nie wiem... Na prawdę nie wiem - odrzekł cicho, nie wiedząc jak zacząć. Jego źrenice splotły się z błękitnymi oczami Raziye, które wypełniało pewne uczucie, obojgu nie znane. 
- Ale wiem jedno. Dziś stałem się innym człowiekiem. Sprawiłaś, że wszystkie problemy uciekły - finezyjność, jaka panowała między ich twarzami, przerwał mężny głos mężczyzny. Raziye uniosła kąciki swych bladoróżowych ust ku górze i przymknęła lekko swoje powieki. Mahmud wyciągnął swą dłoń i opuszkami palców, delikatnie musnął zarumieniony policzek kobiety. Na ten gest po plecach Raziye przebiegł przyjemny prąd, który sprawiał jej przyjemność. 
- A ty jesteś szczęśliwa? - głos mężczyzny ponownie obił się echem o uszy Raziye. Pytanie, które zadał było jednocześnie trudne i łatwe. Sułtanka doskonale wiedziała co czuje. Serce podpowiadało jej, aby wyjawiła mężowi uczucie, które rozpala płomień w jej poranionym sercu. Pojawiał  się jednak drugi głos, który nakazywał pięknolicej zostawić sprawę i zachować się jak sułtanka, w stosunku paszy. Złotowłosa ponownie zapatrzyła się w czekoladowe tęczówki swego męża, które doprowadzały jej ciało do obłędu. Zdawało jej się że w tych oczach widzi cały swój świat, a raczej przyszły świat. Nie marzyła o niczym innym, jak poczuć jego prawdziwą odwzajemnioną miłość, unieść się ponad chmury i zobaczyć piękno tego świata - doznać miłości. Dla niej samej fakt, iż ten mężczyzna tak szybko zawirował jej umysłem było nader dziwne, jednak w tym momencie mało istotne. Mahmud swymi palcami, delikatnie muskał odsłoniętą szyję kobiety, sprawiając, że zamiast zejść na ziemię odpływała ona coraz dalej. 
- Tak jestem szczęśliwa tu i teraz - po dłuższej chwili udało jej się wydusić ze swych pochłoniętych melancholią ust, kilka słów odpowiedzi. Pasza uniósł brwi, posyłając kobiecie zadziorny uśmiech. Widział w tej kobiecie coś, czego nie było w nikim innym. Wiedział, iż jego serce całą swą okazałością należy do Sułtanki Mihrimah, jednak było coś takiego w jej siostrze, co sprawiało, iż chciał być przy niej. Nie potrafił oderwać on wzroku od bladej twarzyczki swej żony, nie umiał powstrzymać się od wdychania zapachu jej ciała, które było mu bliżej nieokreślone. Stała się dla niego kimś, kogo być może podświadomie szukał, ale tego nie wie nawet on sam. 
Nastał poranek, a para kochanków obudziła się przy sobie w dobrych nastrojach. Stres, który towarzyszył Raziye właściwie od chwili, gdy dowiedziała się o ślubie, w tym momencie odszedł w niepamięć. Stała się wolna od swych własnych, negatywnie nakreślonych myśli, pochłaniającej jej umysł. Mahmud obudziwszy się ucałował porcelanowy policzek Raziye i uśmiechnął się lekko.
- Miłego poranka - rzekł ciepło. - Jesteś głodna? - dodał po chwili, po czym nie czekając na odpowiedź wciąż zaspanej żony, podniósł się i nakazał przynieść posiłek. Raziye dosyć ociągała się, wstając bardzo powoli, aby mimo wszystko jak najdłużej leżeć owinięta w miękki materiał. Pięknolica ubrała na swe ciało zwiewną narzutę i odwróciła w kierunku drzwi, w których niebawem pojawił się posiłek. Kobieta niemalże pędem udała się do zastawionego stołu, gdyż stres, który panował nad jej duszą był na tyle wielki, że złotowłosa nie zjadła nic od poprzedniego wieczoru. 
- Moje ulubione potrawy ! - wykrzyczała radośnie niczym małe dziecko, które dostało swą pierwszą zabawkę i pędem zaczęła pochłaniać jedzenie. Mahmud zaczął się śmiać głośno, przyglądając żonie łapczywie pochłaniającej jedzenie. 
- Tylko gryź to, nie połykaj od razu, bo ci w gardle stanie - mężczyzna był mocno rozbawiony widokiem sułtanki. 
- Szybko Mahmudzie, bo wszystko ci zjem ! - wykrzyczała, śmiejąc się uroczo i chwyciła za kolejną potrawę. Pasza podszedł spokojnym krokiem pod stolik, siadając obok swej żony na miękkiej poduszce. Popatrzył się na jej roześmianą buzię, z szerokim uśmiechem i chwycił za jedną z potraw, zaczynając ją karmić. 
- Możesz zjeść wszystko - zaśmiał się cicho, podając kolejne łyżki wprost do ust swej kochanki. Raziye zaczęła się jeszcze bardziej śmiać i pochwyciła w swe dłonie kawałek przepiórki.
- No dobrze może zostawię ci kawałek tego... - po czym włożyła mu do ust potrawę - i może jeszcze tego... - chwyciła za inną rzecz, zaczynając się z nim droczyć, aż sama pochłonęła smaczną rzecz, ponownie chichocząc. W ciemnych oczach Mahmuda była dostrzegalna chęć zemsty więc chwycił za pilawę i wysmarował nią twarz sułtanki. 
- Popatrz, ty chyba jeść nie umiesz. Masz resztki na całej twarzy, chyba że zostawiasz sobie na później w obawie, że będziesz głodna. - po tym oboje zaczęli się głośno śmiać i poranek spędzili na wspólnych rozmowach... 
- Co chciałabyś dzisiaj porobić - z transu wyrwał Raziye głos jej męża, który popijał ostatnie kawałki jedzenia, słodkim i schłodzonym szerbetem. Złotowłosa uśmiechnęła się szeroko, patrząc na zamyślonego męża z wielkim uśmiechem na twarzy. 
- Najlepiej jakbym się stąd wcale nie ruszała i została w twych objęciach już na zawsze... - ciepły głos kobiety, zdawał się być bardzo rozmarzony. Wtuliła się delikatnie w ramię Mahmuda. - A ty co chciałbyś porobić mój mężu ? - zwróciła ku niemu swoje niebieskie tęczówki i spoglądała w jego zamyślone rysy twarzy. Złotowłosa powtórzyła pytanie, a wtedy Mahmud przeniósł swe wpatrzone w przestrzeń, oczy na żonę.
- Nie wiem.. - rzekł jakby wybity z transu - Muszę coś załatwić - dodał prędko podnosząc się z miejsca i chwytając za płaszcz. Raziye zdziwiła się porywczością męża, gdyż zdawało jej się, że spędzą ten dzień razem. Pięknolica swoje oczy zawiesiła na kilku kartkach, które swobodnie wypadły z kieszeni kaftana. Popatrzyła na nie i od razu rozpoznała w nich twarz swej siostry. Poczuła się dziwnie, a nieprzyjemne ciepło ogarnęło jej ciało. Być może teraz kiedy otrząsnęła się z tego stanu, zrozumiała w co się wkopała. 
- Mahmud... Zgubiłeś coś - szepnęłam zawiedziona, po czym podała mu rysunki do ręki i niemalże od razu wróciła do komnaty. Opadła na łoże i oparła łokcie o jego brzeg, roniąc kilka samotnych łez. Zdawała sobie sprawę, iż jej mąż kocha zupełnie inną kobietę, a ona kocha go bardzo mocno... Była pewna, że teraz czeka ją piekło, które być może nawet ją pochłonie. Niespodziewanie do komnaty powrócił Pasza, trzymając w rękach wymięte kartki. Spostrzegłszy łzy swej żony wyrzucił rysunki w ogień. 
- Nie płacz. To nic nie znaczy - powiedział cicho po czym obtarł policzki żony z drobnych, krystalicznych łez. - Nie martw się, wrócę szybko - dodał i szybko opuścił komnatę. Raziye uniosła głowę, odprowadzając go wzrokiem i postanowiła napisać list do swej rodzicielki.





Minęło sporo czasu, a Mahmud bardzo długo nie wracał. Raziye nie ukrywała, iż była lekko zniecierpliwiona oczekiwaniem go, gdyż wiedziała dokąd mógł pójść. Nie chciała sobie nawet wyobrażać co on teraz robi i gdzie się znajduję. Wiedziała, że najpewniej poszedł wprost do jej siostry, co było raczej rzeczą oczywistą i mimo wszystko czuła ból z tym związany. Siedząc na ottomanie i pochłaniając swój umysł w książce, złotowłosa usłyszała ciche otwieranie się dębowych drzwi komnaty. Jak się później okazało był to jej mąż, który z lekkim uśmiechem przekroczył jej próg. Pięknolica wstała i podeszła bliżej niego, a ten nakazał jej się obrócić i nałożył na szyje, zakupiony wcześniej naszyjnik. Raziye chwyciła go w swoje drobne palce i obróciła w stronę męża, a ten objął ją w talii i zaczął namiętnie całować. Niebieskooka odwzajemniła pocałunek oddalając swą twarz kawałek od męża.
- Dziękuje jest piękny - uśmiechnęła się uroczo, po czym przybrała poważniejszy wyraz. - Gdzie byłeś tak długo - spojrzała na niego wymownie, chcąc dowiedzieć się nawet tej bolesnej prawdy. Mahmud spojrzał na żonę i westchnął.
- A nie widać ? - dotknął ręką naszyjnika kobiety i obdarzył szyję delikatnym pocałunkiem - Nie mogłem się zdecydować - dodał po chwili, uśmiechając się lekko. Była to po części prawda, jednak sam Pasza nie chciał zdradzać swej żonie całej prawdy. Raziye wiedziała, że musi to być bardzo okrojona informacja, jednak coś podpowiadało jej, aby nie drążyć tematu. 
- Wiesz o czym się zamyśliłem ? - mężczyzna przybliżył swą twarz do żony, patrząc głęboko w oczy. - Popatrzyłem w przyszłość i zobaczyłem nas i nasze dzieci. Chciałbym mieć z tobą dzieci Raziye - powiedział spokojnie, szeroko uśmiechając się do kobiety. Złotowłosa poczuła - jak tym razem przyjemne - ciepło rozchodzi się po jej ciele. Nie mogła ukryć, iż słowa jej męża bardzo ją wzruszyły.
- Dzieci? To by było cudowne - szepnęła uśmiechnięta. - Chciałabym urodzić chłopca, o twych oczach i dobrym sercu - odparła, przybliżając swą twarz do Mahmuda tak blisko, aby nie dzieliła ją żadna odległość. Pocałowała go po wypowiedzianym zdaniu, a następnie ponownie spojrzała w oczy.
- Chłopca mówisz? - pasza zaśmiał się cicho i dodał. - A ja wolałbym dziewczynkę, o tych pięknych oczach, uśmiechu, o tak delikatnej twarzy, o tak kruchym i tak ślicznie pachnącym ciele - szepnął uwodzicielsko i pocałował żonę w policzek, który pod wpływem jego słów zarumienił się. 
Wieczór upłynął młodej parze bardzo wesoło. Wybrali się na kąpiel do hammamu, a następnie powrócili do komnaty, aby zjeść przygotowany specjalnie dla Mahmuda posiłek. Mężczyzna był zdziwiony faktem, iż jego żona wiedziała, jakie potrawy uwielbia najbardziej. Tak jak poprzednim razem, śmiali się do rozpuku. Pasza wyciągnął dłoń do sułtanki i pogładził po jej drobnej twarzyczce.
- Moja śliczna żono co ty ze mną zrobiłaś? Nie poznaję sam siebie - odrzekł romantycznym głosem, wpatrując się w twarz swej kochanki. Raziye uśmiechnęła się lekko, chwytając za jego dłoń.
- Pokazałam ci siebie. - szepnęła. - Nigdy nikomu nie pokazałam prawdziwej siebie. Zawsze ukrywałam emocje i przychodząc do komnaty, wylewałam może łez... Ale wtedy pojawiłeś się ty. Poczułam, że mogę ci powiedzieć wszystko i spędzać z tobą każdą wolną chwilę. Ja.. ja po prostu chciałabym być szczęśliwa. - powiedziała coś, co nikomu innemu wcześniej. Patrząc w oczy swego męża, widziała w nim osobę, której może się zwierzyć z największych problemów, trapiących jej duszę. 
- Będziesz szczęśliwa. Dopilnuje tego - powiedział w jej usta, które po chwili pochłonęły się w bardzo namiętnym pocałunku. Ręce paszy zaczęły błądzić po ciele kobiety, jeżdżąc delikatnie po jej zarysowanej talii. Po dłuższej chwili chwycił ją za rękę i poprowadził w stronę łoża.
- Bądź sobą, zaprowadź mnie w swój świat, ale już bez stresu - szepnął do ucha, które następnie przygryzł jednocześnie, chwytając za guziki sukni Raziye. W kobiecie zapłonął ogień pożądania, który do tej pory nie był aż tak silny, jak teraz. Poczuła jak wewnętrznie płoni, spragniona tego, co zaraz się wydarzy. 
- Pokażę ci głębię swego serca... - mówiąc to chwytała kolejno za jeden guzik jego koszuli i wolno odpinała, jeden za drugim. - Zaprowadzę cię tam, gdzie jeszcze nikt nie był.. - kontynuowała, przybierając romantyczną i zarazem pociągającą barwę głosu. - Pokażę ci siebie od stóp, aż do czubka głowy - szepnęła uwodzicielsko do jego ucha, całkowicie rozpinając koszulę i rzucając nią w kąt. Stawała się coraz bardziej odważniejsza, a atmosfera w komnacie zaczęła robić się coraz gorętsza. Złotowłosa obdarowywała swego męża, coraz to pewniejszymi pocałunkami, gładząc jego umięśnione plecy. Mahmud poczuł buzujące pożądanie, które całkowicie wzięło górę. Pragną Raziye w każdym calu jej ciała. Jednym zwinnym ruchem zdjął całkowicie jej suknie, pozostawiając ją całkowicie nagą. Zaczął całować jej całe ciało, gdyż chciał aby każdy centymetr został przez niego ucałowany. Raziye wpatrywała się w jego ruchy, czując jak rośnie w niej podniecenie. Stawała się coraz bardziej rozgrzana, nie rozumiejąc za bardzo dlaczego. Pewniejsze ruchy jej męża, wprawiły ją w stan, którego nie umiała określić. Mężczyzna po dokładnym wypieszczeniu żony, rozpoczął stosunek, słysząc odgłosy, które jeszcze bardziej go nakręcały. Para kochała się długi czas, a Mahmud czuł się wspaniale, mając Raziye w ramionach. Po wszystkim upadli bez sił na poduszki. 
- Byłaś wspaniała. Gdzieś ty mnie zabrała? - odparł zdyszany pasza, poprawiając loki żony, które wylądowały na jej twarzy. 
- Zabrałam cię do siebie... Ostatniej nocy nie byłam taka pewna. Tym razem pokazałam ukrytą w sobie kocice - szepnęła z pełnią namiętności w głosie i zagryzła uwodzicielsko wargę.
- Nie wiem co mam powiedzieć.. Zaskoczyłaś mnie. Jeśli tak mają wyglądać nasze noce, nie chcę wychodzić z tego łoża. Moja kocio - odparł, całując ją w wargę, którą zagryzała. - Być może już nosisz w sobie nasze dziecko, owoc naszej miłości - po czym dotknął brzucha żony. Raziye uśmiechnęła się szczerze i chwyciła go za dłoń.
- Też mam taką nadzieję, chcę już trzymać na rękach nasze pierwsze dziecko. Już nie mogę się doczekać - odparła uradowana, po czym wtuliła się mocno w paszę. - Lubię być czasem taką kocicą. Jeśli chcesz każde mogą tak wyglądać, jednak ja wolę różnorodność. Każda może być inna i bardziej niegrzeczna. - zachichotała, po czym pocałowała namiętnie męża. 
- Hmmm... Bardziej niegrzeczna niż ta ? Zaciekawiłaś mnie. Co proponujesz następnym razem hammam? - zaśmiał się wtulając w żonę.
- Ale szczęście mnie spotkało. Niewinna twarzyczka anielica, a w łożu diablica - zaśmiali się oboje i od razu zasnęli, będą blisko siebie. 




Mijały kolejne poranki, które młoda para spędzała w swoich objęciach. Mahmud oczarowany swą żoną, nie wypuszczał jej ze swych ramion i całował bardzo namiętnie. Romantyczną chwilę, przerwało gwałtowne wkroczenie przez Sułtankę Hurrem do ich komnaty. Mahmud puścił swą żonę dosyć gwałtownie i podniósł się wraz z nią, aby oddać pokłon.
- Pani - rzekli niemalże w tym samym momencie, patrząc się po sobie dosyć niespokojnie. Rudowłosa rzuciła papierem na stół i spojrzała gniewnie na Mahmuda.
- Masz zrobić to tak, abym była zadowolona. - rzekła donośnie i patrzyła to na niego, to na złotowłosą. Raziye przysunęła się do paszy, będąc w stresie. Obawiała się, iż papier, który spoczywa na mahoniowym stoliku jest świadectwem, kończącym ich małżeństwo. 
- To papiery z Wakfu sułtanki. Jest w nich wiele błędów, które należy poprawić. Zajmę się tym, jak widać sułtanka wstała dziś lewą nogą - szepnął na ucho swej żonie, tak aby Hurrem tego nie zauważyła, a następnie, oddając swej kobiecie pocałunek wyszedł prędko, aby wszystko załatwić. Raziye została całkiem sama z własnymi myślami. Popatrzyła po komnacie i dostrzegła wciąż porozrzucane po kątach ubrania z zeszłej nocy. Na samą myśl, policzki kobiety spłonęły na czerwono, a ona sama zaczęła zbierać ubrania. Chwyciła w dłonie kaftan swego męża, który przesiąknięty był jego zapachem. Dłuższą chwilę stała tak na środku komnaty, gdy nagle do środka ponownie wparowała jakaś osoba, zupełnie bez zapowiedzi. Raziye wręcz wściekła obróciła się w tamtą stronę, a jej ciało zamarło gdy dostrzegła w progu swą siostrę. 
- Co ty tutaj robisz - zapytała, będąc lekko podirytowana. W szybkim tempie dostała odpowiedź na swoje pytanie, w postaci siarczyście wymierzonego uderzenia w jej lewy policzek. Złotowłosa złapała się za piekącą skórę, powstrzymując łzy, gromadzące się w oczach.
- Co ja tutaj robię?! - wrzasnęła na nią oburzona. - Ciesz się póki możesz, niedługo miłość paszy skończy się jak zaczęła! Myślałaś, że zabierzesz mi moją miłość, moje szczęście i ja nie będę o nie walczyć? Tak łatwo w życiu nie ma.. - dodała wciąż podniesionym głosem, wręcz krzycząc. Raziye przeszył dreszcz, a ona sama zrozumiała wszystko. "Czyżby pasza robił to wszystko, bo musiał? Dotykał mnie, całował z przymusu ? " - to pytanie rozeszło się po jej drobnej głowie, doprowadzając do chwiejnego głosu. Starała się, jednak opanować emocję, aby nie dać Mihirmah satysfakcji, iż udało jej się wytrącić ją z równowagi. 
- Mahmud przecież mnie nie kocha, jestem z nim związana jednym papierkiem, świstkiem, który zadecydował o naszym losie - powiedziała w miarę spokojnym głosem, powstrzymując nagły napływ łez. 
- Teraz ja i Mahmud jesteśmy małżeństwem i tylko Allah wie, co będzie dalej - dodała pewniejszym tonem głosu, aby pokazać siostrze, że nie jest już tą samą Raziye. Udowodnić, że nie została stworzona, by nią pomiatać.
- Nie udawaj głupiej! Wszyscy wiedzą jaką miłością go darzysz. Zapłacisz mi za każdą wylaną przez ciebie łzę - rzekła donośnie i od razu opuściła komnatę. Wtedy Raziye upadła na ottoman, dając całkowity upust łzom. Nie mogła uwierzyć, jak bardzo się pomyliła. Nie zdawała sobie nawet sprawy, jak wielka miłość jest między nimi. Zaczęła się czuć jak wyrzutek, który został rzucony na głęboką wodę i musi się liczyć z tym, co będzie. Złotowłosa chwyciła w swe dłonie kaftan męża i zasnęła, wtulając się w niego mocno.





Sprawa, którą miał zająć się Mahmud pochłonęła dużą część jego czasu. Do pałacu powrócił dopiero wczesnym wieczorem. Przyszedł od razu do komnaty, gdyż chciał zobaczyć się ze swoją żoną. Wchodząc do środka, dostrzegł Raziye leżącą na ottomanie więc po cichu podszedł i wyciągnął z jej rąk swój kaftan. Postanowił przygotować niespodziankę dla swej małżonki. Nakazał przynieść do hammamu ulubione potrawy pięknolicej, oraz zapalił tam mnóstwo nastrojowych świec. Stanął na środku łaźni przyglądając się pierścieniu, który zakupił w drodze powrotnej. W tym samym czasie, Raziye wybudziła się ze snu. Podniosła swoją postać z siedzenie i podeszła do drzwi. Strażnicy poinformowali ją, iż Mahmud oczekuje jej w hammamie, dlatego też tam się udała. Weszła powoli do środka i popatrzyła na pięknie ozdobione pomieszczenie, próbując się uśmiechnąć, jednak słowa, które wypowiedziała jej siostra, zbyt bardzo utkwiły w jej głowie. 
- Pięknie tu - rzekła po chwili milczenia, która w tym momencie zdawała się być dosyć niezręczna. Mahmud ruszył wolnym krokiem w kierunku swej żony. Raziye złapała się za bolący policzek i przyglądała wielu palącym się świecą, zastanawiając się dlaczego tak bardzo się dla niej postarał. W końcu najchętniej zrobiłby coś takiego dla Mihrimah. Z trwania w myślach wyrwał Raziye głos jej męża, który dostrzegłszy zaczerwieniony policzek bardzo się zdenerwował.
- Kto ci to zrobił ? - zapytał wzburzony i chciał już opuścić hammam, jednak w ostatniej chwili złotowłosa chwyciła go i zatrzymała w pół drogi.
- Mahmud zaczekaj - szepnęła, patrząc w jego ciemne oczy. Długo zastanawiała się nad tym co ma mu powiedzieć. Z jednej strony chciała się go zapytać o uczucia, dowiedzieć się do czego on właściwie dąży. Z drugiej strony nie chciała wyjawiać mu prawdy. Wolała żyć ze świadomością, iż Mahmud o niczym nie ma pojęcia. Po dłuższej chwili patrzenia w jego oczy pięknolica, jednak się złamała i zdecydowała wyjawić całą prawdę. 
- Była tu... Mihrimah - westchnęła powstrzymując łzy. - Zaraz jak ty wyjechałeś, przyszła tu, wtargnęła do naszej komnaty i uderzyła mnie - umilkła na chwilę spuszczając wzrok. - Wykrzykiwała, że tylko ją kochasz, a twa miłość do mnie skończy się szybciej, niż zaczęła.. Próbowałam jakoś stłumić jej gniew, mówiłam że mnie nie kochasz, a nasz związek jest tylko na papierze, ale... ale - zatrzymała się nie wytrzymując natłoku myśli. - Nie chcę cię ranić, siebie też. Powiedz mi jeśli ją kochasz, wtedy ja zrezygnuje ze wszystkiego tylko po to, abyś był szczęśliwy - dodała zaczynając już szlochać, gdyż nie wytrzymywała własnego spięcia. - Proszę cię tylko o jedno.. Nie zostawiaj mnie - wyszeptała, patrząc ze łzami w jego oczy i cicho szlochając. Mahmud, słysząc słowa wypowiedziane prze swą żonę, poczuł jakby ktoś rozrywał mu serce. Przytulił do siebie szlochającą Raziye i głaskał po włosach. 
- Już dobrze, jestem tutaj. Nie zostawię cię i nie pozwolę, aby ktoś jeszcze raz cię skrzywdził. Każe wzmocnić straż - powiedział spokojnie, składając pocałunek na jej czole, a następnie bardzo subtelny na zaczerwienionym policzku. 
- Popatrz, wszystko przygotowałem dla ciebie. Kazałem przygotować twoje ulubione potrawy, chodź zjemy razem - po czym chwycił jej dłoń i pociągnął za sobą do zastawionego stoliczka. Pięknolica wierzchem dłoni obtarła krystaliczne łzy na jej policzkach i podeszła za mężem, siadając tuż obok niego. Kobieta zważywszy na wszystko, co się wydarzyło, nie była głodna, jednak postanowiła nie martwić niczym swego męża i zjadła wszystko, co było na stoliku. 
- Mahmud.. - odezwała się po chwili cicho, a on zwrócił ku niej swój wzrok  Co teraz będzie? Mihrimah nie odpuści... A co jeśli dopnie swego? Co ja wtedy zrobię ? - przysunęła się bliżej niego, wtulając w ramię. - Mahmud... Ja... nie chcę cię stracić. Ostatnie dni wszystko zmieniły.. Ja nie wiem co teraz czuję, ale wiem jedno, nie przeżyję jeśli coś ci się stanie - odparła cicho, a jej głos w ostatnim zdaniu załamał się. Pięknolica przełknęła ślinę, przysuwając się jeszcze bliżej swego męża. Mahmud chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią, ale nie potrafił tak szybko coś wymyślić. 
- Nie wiem co teraz będzie.Też nie chcę cię stracić - pogładził delikatnie jej policzek. - Oczarowałaś mnie, sprawiłaś, że czuje coś innego, bliżej mi nie określonego jeszcze nie umiem tego nazwać - delikatnie musnął wargi żony. - Przeżyłem wiele burz, tą też przeżyję tym razem z tobą - odparł figlarnie, przytulając mocniej do siebie żonę. Raziye uśmiechnęła się szczerze i poczuła motylki w brzuchu. Zaczęła namiętnie całować męża, tym razem ona wyszła z tą inicjatywą. Po chwili nakazał strażom zabrać stolik, a sama udała się obok, aby przebrać się w ręcznik. Powróciła do Mahmud i westchnęła figlarnie, widząc jak mężczyźnie na widok półnagiego ciało zaświeciły się oczy. Usiadła obok niego i zaczęła całować, rozpinając koszulę. Paszy długo nie trzeba było tłumaczyć i od razu zabrał się za pieszczenie ciała swej żony. Po wspaniałym stosunku opadli zmęczenie na chłodną posadzkę, a następnie postanowili się udać do wanny. Każda chwila spędzona w hammamie była niesamowita. Wiele rozkoszy, radości i pięknych słów, dało się usłyszeć w tym miejscu. Raziye czuła się niesamowicie, a przede wszystkim inaczej. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko się dzieję. Wydawało jej się, iż nie jest aż tak obojętna dla paszy, jak w zasadzie być powinno. Mahmud zatracił się w swej kochance. Była ona inna niż wszystkie kobiety. To co ją z nią łączyło było inne, nieokreślone, nie banalne. Każdy dzień mógł przynosić coś nowego, nie mogli się ze sobą nudzić. Raziye cały czas pokazywała Mahmudowi, swą kolejną twarz, odsłaniała siebie, tą Raziye, którą nikt nie znał, gdyż zawsze chowała się pod maską. Nie chciała pokazywać swych słabości, ani zalet. Była skryta, wrażliwa i nie potrafiła poskromić swych uczuć. Zawsze, kiedy w życiu pojawiały się problemy, ona wolała wszystko wypłakać, pozostawić losowi. Teraz wiedziała, iż cały czas popełniała błąd. Tym razem chciała chwycić swe życie, w swe ręce i jeszcze pokazać innym, że jest czegoś warta, a przede wszystkim udowodnić coś sobie...
Po wspaniałych chwilach, które para spędziła w hammamie, kochankowie powrócili do komnaty. Było już dosyć późno, wielkimi krokami zbliżała się noc. Małżeństwo ułożyło się obok siebie i tuliło. 
- Mahmud? A właściwie dlaczego tak bardzo chcesz tego dziecka? - zapytała Raziye, której ciekawość, pochodząca wprost z natury nie dawała spokoju. 
- Dlaczego? Nie wiem.. Po prostu czuję, że to dziecko złączy nas jeszcze bardziej. A w dodatku oboje, damy życie nowej istocie. Ojciec Toni zawsze mówił, że nie ma nic lepszego od poczęcia nowego życia - rzekł uśmiechnięty i położył głowę Raziye na swej klatce piersiowej.
- Ja również chcę już niebawem ujrzeć nasze dziecko w twych ramionach - uśmiechnęła się szeroko i wtuliła mocno w jego ciało. 
- Jak Bóg da. - odrzekł, po czym pokierował swą dłoń na brzuch Raziye i popatrzył na nią bardzo czule. - Moja wiosno, będę się wam starał zapewnić wszystko. Będziecie dla mnie najważniejszymi osobami. Nie chce być taki jak mój ojciec, nawet jak nas rozdzielą będę o was dbał.. - po tych słowach szeroki uśmiech mężczyzny, znikł z jego twarzy. W miejsce promiennego układu warg, odsłaniającego szereg białych zębów, wkroczył dziwny smutek.
- Nie martw się, nie będziesz taki jak on. Jeśli otrzymamy ten dar będziemy szczęśliwi. Teraz też się uśmiechnij, kiedy widzę twój smutek moje serce rozrywa się - odparła cicho i musnęła swymi soczystymi wargami policzek Mahmuda. 
- Boję się Raziye... Z każdym dniem staję się coraz szczęśliwszy, ale z drugiej strony jest Hurrem, ona mi tego nie przepuści. Czuję, że nas rozdzielą - popatrzył ze smutkiem w oczach, na swą kochankę i wziął głęboki oddech. Raziye widziała po nim, że to coś głębszego, zauważyła, iż nie tylko o to w tym wszystkim chodzi.
- Mahmud, proszę powiedz mi co się stało? Przecież widzę, że coś jest nie tak - szepnęła zmartwiona, dotykając dłonią jego policzka. Mężczyzna długo zastanawiał się jak ma powiedzieć żonie prawdę, jednak po dłuższej chwili patrzenie jej w oczy zdecydował się.
- O moja żono, nie umiałem ci tego powiedzieć, nie chciałem cię tym zranić, czy zmartwić. Sułtanka Hurrem wysłała mnie do Persji na kilka dni, nie znam nawet terminu powrotu. Wrócę kiedy to będzie możliwe. Jednak wyjeżdżam z samego rana, jak tylko słońce wstanie. Dowiedziałem się, iż nie mogę cię zabrać ze sobą, gdyż jest tam zbyt niebezpiecznie. Do tego powiedziała, że nasz rozwód to tylko kwestia czasu. - wyrzucił z siebie wszystko, co leżało mu głęboko na sercu i nie pozwalało funkcjonować. Zauważył łzy smutku, które swobodnie zbierały się w oczach Raziye. - Nie płacz wrócę z Persji... - dodał cicho, tuląc ją mocniej do siebie i zaczynając płakać razem z nią.
- Wiedziałam, że tak będzie. Sułtanka Hurrem jest nieobliczalna, najpierw nas związała a teraz rozdziela. - łkała w ramię męża, gdy nagle poczuła się gorzej. Zrobiło jej się słabo i niedobrze. Mahmud zauważył stan żony i spojrzał na nią zaniepokojony. 
- Idę po medyka - powiedział, podając jej wodę i nie czekając na jakąkolwiek jej reakcje posłał po niego. W tym czasie Raziye chwyciła metalową miskę i zwymiotowała do niej, trzymając się za mocno bolący brzuch. Mahmud był bardzo zestresowany stanem zdrowia żony i chodził w kółko po komnacie. W końcu medyczka rozpoczęła badanie. Po dłuższej chwili stanęła obok pary, patrząc się to na Mahmuda, to na Raziye. 
- Sułtanka jest brzemienna...




-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mój prywatny ask -> http://ask.fm/martynagrochala73





sobota, 20 sierpnia 2016

Rozdział 6

"Raziye, słysząc za kogo ma zostać wydana poczuła jak uczucia się w niej mieszają. Nie wiedziała co ma myśleć, ani jak zareagować. Z jednej strony poczuła szczęście, a z drugiej złość. "Przecież jego ukochaną jest Mihrimah... Tak nie może być" - powtarzała w myślach i wyrwała od krawcowych, które uparcie próbowały wykonywać swoje zadanie. Wyparowała z komnaty, nie zwracając uwagi na nic, a swe kroki skierowała wprost do komnaty Mahmuda..."




Złotowłosa przemierzała żwawym krokiem korytarze pałacu, cały czas bijąc się z własnymi myślami. Próbowała zrozumieć decyzje ojca, jednak cały ten fakt nie mieścił się w jej pięknej główce. W momencie kiedy dotarła pod drzwi jego komnaty zaczęła się wahać. Myślała nad tym co mu powie i jak wytłumaczy to cały zajście. Bała się, iż Mahmud uzna ją za winną i stwierdzi, że własnoręcznie udała się do swego ojca, aby ten ogłosił ich zaślubiny. Blondynka wzięła głęboki oddech i pewnym ruchem otworzyła mosiężne wrota, wchodząc bez uprzedzenia do komnaty Paszy. Zrozpaczona upadła przed nim na kolana, nie zwracając uwagi na to, iż sama tym siebie poniża, teraz to się nie liczyło.
- Mahmud wybacz mi nie chciałam tego ślubu, nawet o nim nie wspomniałam, wiem że kochasz Mihrimah. Wybacz mi proszę - niewiasta z przeraźliwym, przeszywającym powietrze szlochem wypowiedziała słowa, które ledwo przeszły przez jej gardło. Układane przed chwilą treści rozmowy poszły w zapomnienie, Raziye mówiła to co myślała, nie zastanawiając się zbytnio nad swym zachowaniem. Mahmud spojrzał na kobietę, pochodząc bliżej i podniósł ją z kolan, gdyż nie wypadało, aby sułtanka klęczała przed paszą. Błękitnooka spojrzała na mężczyznę, a ten otarł dłonią łzy z jej twarzy.
- Nie martw się nie chowam ku tobie urazy... Jako poddany twego ojca jestem gotowy wykonać rozkaz jaki mi powierzył, nie zamierzam się buntować... - pasza nie oderwał wzroku od pięknolicej, jednak jego słowa bezwiednie wypływały z ust. Każde wypowiedziane przez niego zdanie było dodawane z coraz cięższym sercem.
- Wygląda na to, że już jutro będziesz moją żoną - dodał, a głos który przechodził przez jego gardło drżał, tak jakby chciał usilnie ukryć rozpacz, która rozrywa jego duszę. Raziye spojrzała na niego kompletnie nie przekonana jego słowami.
- Tak nie może być wiem, że ją kochasz, a do mnie nie będziesz pałać tym samym uczuciem. Nie chcę abyś był nieszczęśliwy... Co my mamy zrobić - rzekła zawiedziona i ukryła swoją twarz w silnych ramionach mężczyzny. Mahmud przytulił kruche ciało pięknolicej do siebie i westchnął głęboko.
- Nie wiem. Nic się już nie da zrobić. Za szybko to poszło, jeśli się sprzeciwimy w najlepszym wypadku zostaniesz wygnana gdzieś daleko i będziesz żyć w nędzy. Mój los jako buntownika jest bardziej drastyczny, w najgorszym jak i najlepszym wypadku czeka mnie śmierć. Nie chcę też Ciebie krzywdzić, ale nie potrafię odmówić sułtanowi. Z doświadczenia wiem, że miłość do drugiej osoby nie zawsze pojawia się od pierwszego wejrzenia. Pamiętasz Ojca Tonio, o którym Ci opowiadałem? Nie od razu go pokochałem, jednak czas zmienił wiele. - głos Mahmuda zmienił się na spokojniejszy, zaś on sam wciąż tulił w ramionach Raziye. Przez chwilę między nimi panowała nieprzemijająca cisza, która była zagłuszana przez ich miarowe oddechy i spokojne bicie serc.
- Dobrze zatem wrócę do komnaty. Tam czeka na pewno zdenerwowany Hassan Aga - odparła, wychodząc z objęć i składając na policzku mężczyzny delikatny niewyczuwalny pocałunek. Ostatni raz spojrzała w jego ciemne przepełnione niepewnością i bólem ciemne czekoladowe tęczówki i odeszła do swej komnaty.








Niewiasta powróciła do swej komnaty, widząc tam przygotowaną już suknie. Wlepiła swoje błękitne oczy w jej delikatną fakturę, a następnie spojrzała na zadowolonego Hassana.
- Ślub odbędzie się jutro dzisiaj zaś noc henny pani - rzekł eunuch, pośpieszając służące, które szykowały sułtankę. Raziye westchnęła jedynie głęboko i przyjęła wszystko co jej dane. Ubrana w delikatną czerwoną suknie i równie krwisto czerwony welon ruszyła wprost do sali haremowej. Tam byli wszyscy począwszy na służących i nałożnicach, kończąc na samej Haseki Hurrem. Dziewczyna niepewnie usiadła na stojącym na środku stołeczku i wsłuchała się w rytm muzyki wybijanej przez kobiety. Patrzyła się przed siebie z przymrużonymi powiekami, które drżały, aby wydobyć z siebie gorzkie łzy, jednak Raziye nie dawała się ponieść emocjom. Cały czas myślała o słowach swego przyszłego męża i o tym jak bardzo chciałaby odnaleźć w nim ukojenie. Po skończonych oględzinach przyszła panna młoda udała się z powrotem do swej komnaty, gdzie kolejne szwaczki przygotowywały jej suknie ślubną. Pięknolica usiadła na wyszywanym ottomnie, zagłębiając się w smaku szerbetu który w tym momencie dawał jej ukojenie. W komnacie wciąż przebywał rozgorączkowany Hassan Aga którego tylko pospieszano.
- Pani jeszcze suknie na noc ślubną trzeba przygotować. - powiedział, chwytając za kolejne materiały. Raziye niemalże udławiła się tym co miała w buzi. "Noc poślubna" - powtarzała w swojej głowie sentencje, która wręcz wprawiała ją w mdłości. Dwoje ludzi, którzy wcześniej jedynie się trochę znali mają spędzić ze sobą noc. Do tego dochodzi fakt, iż mężczyzna za którego miała wyjść złotowłosa najchętniej uciekłby i spędził tą samą noc z jej siostrą. Raziye przymknęła zestresowana oczy i odłożyła gwałtownie kielich na półkę. "Czy tak chciał los?" - westchnęła głęboko i podeszła do kobiet, aby te mogły ukończyć jej strój.
[...]

- Co?! Wiedziałam, że tak na prawdę nigdy mnie nie kochałeś ! - wykrzyczała Mihrimah wciąż, szarpiąc się z zakonnikami, którzy chcieli wyprowadzić ją siłą z komnaty Mahmuda. Sułtanka była bardzo poraniona, gdyż wielokrotnie chciała podciąć sobie żyły po informacji o ślubie swego ukochanego. Tylko zakon mógł ją uratować. Mahmud był widocznie zdenerwowany. Obiecał, iż córka padyszacha powróci do Topkapi cała i zdrowa podczas, gdy ona sama ucieka z zakonu i o własnych siłach przybywa do Seraju.
 Jedyną osobą, która naprawdę nigdy nie kochała jesteś ty. Udowodniłaś mi to swoim zachowaniem właśnie tam w komnacie. Kiedy powiedziałem, że jeśli mnie kochasz i tak jest naprawdę nigdy nie targniesz się więcej na swoje życie, ale jak widzisz zrobiłaś to. - powiedział poważnie w jej kierunku i spojrzał na Ojca Jarno, który postanowił zabrać głos.
Miłość musi obrazować szacunek kochanej osoby, wymagać od jednej jak i od drugiej. Jednak ty umiesz się tylko martwić o siebie nie pomyślałaś ani razu co będzie czuł twój ukochany, który darzy cię wielką miłością, gdy się zabijesz. Ważniejsza jesteś ty i to co Ciebie dotyczy. - zakonnik swymi słowami wykazał ogromną mądrość jaką się cechował, a para dokładnie wysłuchała jego słów. Po chwili sułtanka zwróciła swoje zmęczone spojrzenie na paszę.
- Mówiłeś, że pocieszasz się tym, że będziesz mnie widywał. To ci by wystarczyło?Nie rozumiesz, że ja żyć bez Ciebie nie mogę?To widywanie by mi nie wystarczyło...Teraz jak udowodniłeś, że mnie nie kochasz, zabij mnie, po cóż mam żyć? Straciłam miłość swego życia... - rzekła, rzucając mu się do stóp, aby zacząć gorzko płakać i szlochać. Mężczyzna uniósł swą ukochaną i obdarzył namiętnym pocałunkiem.
- W takim razie wbij mi ten sztylet prosto w serce - rzekł ciemnowłosy, podając Mihrimah tępy nóż do dłoni. Wtedy niewiasta zrozumiała, że pasza ją kocha. Wyrzuciła nóż i zaczęła wpatrywać się w jego ciemne tęczówki.
- Z kim masz w ogóle wziąć ślub - zapytała, głęboko westchnąwszy. Mahmud zawahał się nad odpowiedzią i jedynie przytulił do siebie swą wybrankę, jednak ta swym spojrzeniem wymusiła na nim odpowiedź.
- Mą żoną jutro zostanie... Twa siostra - mówiąc to wypuścił powietrze i spojrzał spokojnym wyrazem na ukochaną. Wyraz twarzy Mihrimah mówił wszystko, wręcz zagotowało się w niej.
- Powiedz straży, żeby szykowali powóz! Jedziemy do stolicy, żaden ślub się nie odbędzie ! - krzyknęła rozżalona, łapiąc swego ukochanego za ramię i ciągnąc w kierunku drzwi.
- Co chcesz zrobić? Ty nie możesz się stąd ruszyć ani na krok. A po za tym wiadomość jest już ogłoszona, sułtan nie cofnie wydanego rozkazu. Dowiadywałem się o wielu wyjściach, jednak każde jest nie możliwe. Co więcej Sułtan ma poparcie również twej matki, a jak wiesz nawet ty nie wpłyniesz na sułtana, jeśli twa matka jest temu przeciwna. Zostało by mi tylko się zbuntować, ale los buntowników jest nam wszystkim znany... Nie martw się kiedyś będziemy razem jak tylko Allah zechce. - rzekł spokojnie, przyciągając ciało Mihrimah do siebie i głaszcząc jej włosy.
- Jak sobie chcesz... Sama tam pojadę. Moja matka zapewne chciała tego ślubu, bo jak rozpaczałam to mówiłam żebyście się ożenili. Nie zdążyłam jej powiedzieć, że wszystko sobie wyjaśniliśmy i jesteśmy razem szczęśliwi - powiedziała rozgoryczona i zaczęła chodzić po komnacie, zastanawiając się nad planem działania. Jej przemyślenia przerwał głos Ojca Jarno
- Nigdzie nie pojedziesz twój stan na to nie zezwala gdybyś nie podcięła sobie żył, nie byłoby problemu. - rzekł donośnie i patrzył to na Mihrimah, to na Mahmuda. Pasza pokiwał głową.
- Ojciec ma rację Mihrimah, nie daj Bóg nie przeżylabyś tej wyprawy. Jednak nie mogę uwierzyć, że zaproponowałaś to swej matce. Spełniła twą prośbę jak widać. Nie mogę ryzykować twoim życiem, wrócisz do pałacu jak wyzdrowiejesz - rzekł spokojnie i nakazał straży pochwycić sułtankę, a następnie zamknąć ją. Niewiasta wyrywała się nieco
- Kiedyś mówiłeś, żebyś życie dla mnie poświęcił, to chyba były słowa rzucane na wiatr... Widzę jak cierpisz, jak nie chcesz ślubu z moją siostrą... - odparła przez łzy, gdy nagle strażnicy na znak paszy puścili sułtankę z uścisku. Mężczyzna podszedł do kobiety, chwytając jej twarz w swoje dłonie i oddał na niej kilka pocałunków.
- Bo nie chce. Ale jest nadzieja, że będziemy razem, że będzie tak jak marzyłaś, weźmiemy ślub, będziemy mieli dzieci. Jednak jak będę martwy raczej to nie będzie możliwe. Zostań ze mną. Bądź ze mną tej ostatniej nocy. Zgodzisz się ? - przyciągnął do siebie ciało sułtanki, a straży nakazał wyjść z komnaty, aż zostali sami. Spędzili całą noc blisko siebie, aż zaczęło świtać. Po czułym pożegnaniu Mahmud pojechał do stolicy, zaś Mihrimah obmyśliła plan w głowie.
[...]



 Stambuł
24 sierpnia 1539










Noc mijała, księżyc powoli chował się, a jego miejsce zastępowało słońce. O dziwo dzi był piękny, ptaki śpiewały, a na niebie nie było ani jednej chmurki. "Czy Bóg chce, aby doszło do tego ślubu, a to jest znak ? " - niebieskooka zadawała sobie to pytanie delikatnie, podnosząc z łóżka. Swe kroki pokierowała na malutki taras. Wzięła głęboki oddech, przyglądając się jak agowie i służące od rana krzątają się pomiędzy alejkami, a Hassan Aga wszystkiego pilnuje. Zachichotała, widząc jak eunuch wymachuje rękoma i stroi bardzo zabawne miny. Nagle mężczyzna zauważył kobietę na balkonie i od razu udał się do niej z przyszykowaną suknią. Błękitnooka w tym czasie udała się do hammamu, gdzie służące i kalfy dokładnie się nią zajęły i nałożyły wiele olejków na jej jedwabistą skórę. Całkowicie odświeżona powróciła do komnaty gdzie czekała na nią złota suknia z pięknymi zdobieniami. Na widok kreacji Raziye zaparło dech w piersiach. Ubrała ją i spoglądnęła w lustro, oglądając swoje odbicie. Dodała jeszcze wiele ozdób i uśmiechnęła się sama do siebie.
- Wyglądasz pani jak anioł w ludzkiej postaci - powiedział uradowany Hassan, podając sułtance ostatnią ozdobę. "Jak anioł" - powtarzała w myślach rozmarzona Raziye. Po chwili Hassan oznajmił sułtance kilka spraw i wyszedł gdyż właśnie zaczynała się ceremonia zaślubin. Do komnaty złotowłosej weszła jej matka, która szeroko się uśmiechała. Podeszła bliżej i z łzami szczęścia oglądała swą córkę w pełnej okazałości.
- Moja Raziye. Moja piękna córko. Jesteś najpiękniejszą panną młodą jaką widział ten świat. Nikt nie dorówna twemu pięknu - powiedziała pełna zachwytu i sięgnęła po dosyć sporą koronę, którą nałożyła na delikatną głowę pięknolicej. Dziewczyna ugięła się pod ciężarem ozdoby, jednak odwzajemniła szczery uśmiech matki. Mimo wszystko w jej sercu panowała pustka. Z każdą chwilą jej stres wzrastał. Klatka piersiowa niewiasty unosiła się gwałtownie i szybko. Mahidevran przytuliła lekko swą córkę, dając jej otuchy i pociągnęła za rękę prowadząc do Haremu. "Destur Raziye Sultan ve Mahidevran Sultan Hazretleri ! " - rozległ się donośny krzyk sługi, a dziewczęta której do tej pory pochłonięte były tańcem rozstąpiły się, oddając kobietom niski ukłon. Raziye zasiadła na honorowym miejscu i dała znak dłonią, aby zabawa nadal trwała. Muzyka tańce i smaczne potrawy, które znajdowały się wokół niej nie sprawiły, jednak że poczuła się lepiej. Stres wywołany całym tym zdarzeniem, które na domiar złego miało zabójczą prędkość spędzało jej sens z powiek. Choćby chciała nie mogła włożyć niczego do ust więc jedynie patrzyła na roześmiane twarzy tańczących dziewcząt, próbując choć trochę unieść kąciki swych bladoróżowych ust. Niewiasta między służącymi wypatrzyła Hassana, który podszedł bliżej i ukłoniwszy się podał sułtance do rąk papier.
- Zaślubiny się odbyły. Gratuluje - uśmiechnął się lekko, patrząc na Raziye, która wypuściła powietrze z ust. "Czyli już jestem mężatką" - pomyślała w duchu, przyglądając się uważnie papierkowi, który zadecydował o jej dalszym życiu. Wtedy o czymś sobie przypomniała. Spojrzała wymownie na Hassana i przybliżyła go do siebie.
- Co z nocą poślubną? Kiedy ma się ona odbyć? - zapytała dość nie pewnie i delikatnie spuściła wzrok lekko się rumieniąc.
- Dzisiaj w nocy w marmurowym pałacyku pani - odrzekł eunuch i wyprostował, odchodząc od sułtanki, aby zająć się innymi sprawami. Raziye zwinęła papierek i odłożyła go na bok, gdy nagle w haremie rozległy się głośne krzyki. "Żadnego ślubu nie będzie! Odwołajcie go! To wszystko to jest nieprawda, Raziye niedługo nie będzie już żadną mężatką" - głos rozchodził się po ścianach i był bardzo przeraźliwy. Złotowłosa od razu rozpoznała w nim swą siostrę. Podniosła się szybko z miejsca i obawiają,  tego co może nadejść wraz ze strażnikami wyszła tylnym wyjściem z pałacu.
- Hassan Aga. Nikt nie może wiedzieć gdzie będzie Sułtanka Raziye - wyszeptał do ucha eunuchowi jeden ze strażników. Zabawa nadal trwała, zaś błękitnooka udała się do pałacyku na swą noc poślubną...







Raziye przekroczyła próg pałacu, w którym miała odbyć się jej noc poślubna. Dookoła było pełno straży, którzy mieli rozkaz, aby nie wpuszczać nikogo oprócz Mahmuda Paszy. Blondynce wydawało się jakby miała być tam zamknięta, a nie spędzała nocy poślubnej. Przeszła korytarzem do komnaty, której przekroczyła próg. To w tym miejscu będzie teraz spać ze swym mężem i dzielić z nim smutek oraz szczęście. To w tej komnacie wszystko się zacznie. Raziye stanęła na środku, a służące nałożyły na nią perfumy oraz delikatny welon na głowę. Wszystko już było gotowe, a stres sułtanki z każdą chwilą gwałtownie wzrastał. Tym razem uczucie, które jej towarzyszyło było jeszcze głębsze od tego co czuła wcześniej. Przymknęła oczy, biorąc kilka głębokich oddechów, a służące próbowały ją uspokoić i wciąż powtarzały, że wygląda pięknie. Nagle drzwi od komnaty otworzyły się, a w nich stanął Mahmud. Wszystkie osoby ukłoniwszy się opuściły pomieszczenie, zostawiając parę samą. Pasza zmierzył kobietę wzrokiem i powoli podchodził coraz bliżej, aż poczuł jej nieziemski zapach. Raziye przełknęła nerwowo ślinę, przymykając ponownie oczy. Mężczyzna stanął naprzeciw niej i uniósł lekko welon z jej twarzy spuszczając go na ziemię. Przejechał palcem po delikatnej twarzy sułtanki, a następnie przybliżył się, składając pocałunek na jej policzku. Serce Mahmuda cały czas buntowało się przed tym co się dzieje, jednak z drugiej strony nie chciał zawieźć swej nowej żony. Kończąc pocałunek zauważył stres kobiety. Uniósł jej głowę za podbródek i spojrzał w czysto niebieskie oczy.
- Nie zrobię nic jeśli tego nie zechcesz. Nie chcę Cię w żaden sposób skrzywdzić byś miała mi cokolwiek za złe. Nic nie wydarzy się dziś w nocy, jeśli nie dasz mi swojej zgody - odparł spokojnie. Sułtanka zwróciła na niego zdziwione spojrzenie i uniosła swą dłoń, dotykając jego policzka.
- Ja też jestem w stanie nawet wyjść z tej komnaty, abyś ty był szczęśliwy. - powiedziała delikatnie i ponownie przymknęła oczy.
- Jak wiesz ta noc jest moją pierwszą w życiu. Ja.. ja nawet nie wiem jak coś zacząć - szepnęła speszona i spuściła lekko głowę. Pasza chwycił dłoń sułtanki i obdarzył delikatnym pocałunkiem, po czym przyciągnął ją bliżej siebie, objął w pasie i zaczął namiętnie całować. W jednej chwili przypomniały mu się wszystkie wybryki Mihrimah. Pasza swoje dłonie pokierował na guziki sukni Raziye i zaczął jej powoli odpinać, a po chwili poczuł jak złotowłosa ściąga jego kaftan.  Wszelkie jego myśli biegnące do Mihrimah uciekły był tylko on i Raziye. Mahmud zszedł swą twarzą na szyję kobiety i obdarzał ją subtelnymi pocałunkami. W końcu zdjął całą suknie, pozostawiając swą żonę całkowicie nagą. Podniósł ją z miejsca i położył na łożu, przybliżając swoją twarz do niej.
- Jesteś tego pewna? Jesteś gotowa ? - zapytał, patrząc prosto w rozciągające się niczym błękit morza oczy niewiasty.
- Tak jestem - odpowiedziała spokojnie, biorąc głęboki oddech. Pasza uśmiechnął się, lustrując wzrokiem jej nagie piersi. Zaczął delikatnie całować poszczególne części kruchego niczym porcelana ciała Raziye, co chwilę, zatrzymując się, aby zobaczyć jak się czuje.
- Przyjemnie? - zapytał, wracając do jej twarzy na której malowało się zadowolenie. Blondynka jedynie przytaknęła, uśmiechając się delikatnie. Mężczyzna powrócił do pocałunków, schodząc coraz niżej. Z każdym zejściem oddech kobiety przyspieszał, a jej stres mijał. Kiedy przeszli do sedna sprawy na, twarzy Raziye wymalowany był grymas, jednak po dłuższej chwili przerodziło się to w rozkosz. Po odbytej nocy para leżała obok siebie zwrócona w swoją stronę.
- Paszo czy my możemy być teraz szczęśliwi? - zapytała jasnowłosa spoglądając w pełne wyrazu oczy Mahmuda. Pasza objął swą żonę i westchnął cicho...
----------------------------------------------------------------------------------------
Po długiej przerwie spowodowanej ciągłym brakiem czasu oraz niespodziewanym wyjazdem pojawił się rozdział 6 ! Następny postaram się dodać przed początkiem roku ;)



sobota, 6 sierpnia 2016

Rozdział 5

"- Chyba jednak sobie nie poradzisz. Bardzo mi przykro, skoro jesteś sułtanką nie powinnaś tak wyglądać. To na pewno ci pomoże.. Jednak skoro nie chcesz mojej pomocy - westchnął, kierując się do drzwi. Raziye spoglądnęła w kierunku mężczyzny, który nie wydawał się być zwykłym sługą czy też pałacowym agą. Ubrany był dostojnie, a z twarzy zdawał się być inteligentny. Złotowłosa zaczęła zastanawiać się nad swoimi słowami, aż w końcu nie wiadomo skąd wydobył się z niej delikatny skruszony głos.
- Zaczekaj - wyszeptała spoglądając na paszę, który zatrzymał się w pół drogi."
 
 
 
 

 
                                                                      
 
Mężczyzna, słysząc głos niewiasty obrócił się na pięcie i spoglądnął kolejny raz na blondynkę. Jej oczy zdawały się mówić wszystko, więc nie zastanawiając się długo podszedł bliżej niej i stanął naprzeciw.
- Weź tą maść, ona na pewno ci pomoże - powiedział ciepło i chwycił za dłoń sułtanki, w której umieścił małe pudełeczko. Raziye popatrzyła na zawartość i odłożyła je na półkę.
- Dziękuje - szepnęła skruszona i uniosła się delikatnie, opierając głowę o poduszkę.
- Na pewno w najbliższym czasie jej użyje, ale teraz musisz już iść. Nie daj Bóg jeszcze cię tu ktoś zobaczy - posłała Paszy uśmiech wdzięczności i odprowadziła wzrokiem. Umysł złotowłosej podawał jej zbędne komunikaty. Cały czas wydawało jej się jakby skądś już go znała, albo chociaż widziała, jednak nie była sobie w stanie przypomnieć skąd. Westchnąwszy ułożyła się wygodniej na łożu, by zasnąć i czekać, aż ból choć trochę ustąpi.
[...]
- Chodź Mihrimah muszę cię stąd zabrać jak najprędzej - powiedział gorączkowo Mahmud, ciągnąc swą ukochaną w stronę drzwi. Sułtanka nie mogąc zrozumieć swego ukochanego próbowała wyszarpać dłoń z jego uścisku.
- Mahmud co ty wygadujesz?! Dokąd chcesz mnie zabrać przecież tutaj jest mój dom ! - powiedziała dosyć nerwowo i patrzyła w kierunku Mahmuda, który uparcie chciał wyciągnąć ją z pałacu.
- Tutaj dzieją się okropne rzeczy! Widziałem co zrobili z twoją siostrą. Co jeśli to samo zrobią z tobą? - powiedział stanowczo i poważnie, nie odrywając wzroku od jasnych oczu ukochanej. Mihrimah westchnęła i przestała się wyrywać.
- Raziye sobie na to zasłużyła! Obraziła mą matkę dlatego taką wymyśliłyśmy dla niej karę - rzekła spokojnie Mihrimah i wyciągnęła swą dłoń z uścisku Mahmuda. Pasza otworzył usta ze zdziwienia a jego serce na moment stanęło. Myśli, które krążyły po jego głowie stały się puste, a oczy odzwierciedlały jego zawód i okropny smutek.
- To ty jej to zrobiłaś? Jak mogłaś tak postąpić Mihrimah! Myślałem, że jesteś inna, jednak tak bardzo się pomyliłem - powiedział łamiącym się głosem i ukłoniwszy się odszedł pospiesznie od zaskoczonej sułtanki.
[...]
Raziye przebywała w swej komnacie cały czas, zastanawiając się nad użyciem maści od niedawno poznanego paszy. Jej przemyślenia przerwało ciche pukanie do drzwi. Spojrzała w ich stronę, zastanawiając się któż mógłby chcieć ją odwiedzić
- Wejść - powiedziała cicho i dosyć niepewnie. Ku jej zdziwieniu do komnaty wszedł ten sam Pasza, który był u niej tego samego dnia rano.
- Witaj - powiedziała lekko uśmiechnięta, a pasza oddał jej ukłon tak jak mówiły zasady. Niewiasta wlepiła swoje błękitne oczy w postać mężczyzny, znajdującego się przed nią, a jej myśli zaczęły coraz bardziej się mieszać. Przez krótki czas panowała głucha cisza, które żadne z osób nie miała zamiaru przerywać. Raziye czuła się dosyć nieswojo, ale po chwili zdała sprawę, że wciąż nie poznała imienia tajemniczego przybysza.
- Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyłam zapytać. Jak ci na imię? - zapytała cicho, gdyż nie wiedziała czy jej wypada. Pasza posłał sułtance lekki niewymuszony uśmiech i uniósł głowę, aby spojrzeć jej w oczy.
- Mahmud pani. Jestem Mahmud Pasza - odrzekł skromnie i westchnął, gdyż chciał w końcu powiedzieć o powodzie swego przybycia tutaj. Raziye zmarszczyła czoło i przejechała palcami po kawałku materiału swej sukni. "Mahmud" - powtarzała w swojej głowie kilkakrotnie imię mężczyzny, jakby chciała już na zawsze je zapamiętać. A może sądziła, że on będzie dla niej znaczył coś więcej? "Raziye otrząśnij się" - mówił jej wewnętrzny głos, który wręcz nakazywał jej powrócenia do rzeczywistości. Faktycznie złotowłosa kompletnie zapomniała, że wygląda jak poturbowany jeleń na środku drogi, a uroku dodają jej poczerwieniałe oczy i blond loki, które opadały na jej kruche ramiona w kompletnym nieładzie. Niebieskooka przełknęła ślinę, gdy zauważyła, iż mężczyzna nie chcąc przerywać jej przemyśleń wolno, ale niepewnie cofa się ku drzwiom.
- Piękne imię. Właściwie to głupio pytać.. ale dlaczego tutaj jesteś - wyrwała zdanie kompletnie z kontekstu, jakby chciała go zatrzymać w komnacie. Przesunęła się na łożu i powoli, bardzo ostrożnie podniosła, aby stanąć na własnych nogach. Mahmud zmierzył ją wzrokiem co wprawiło w sułtankę w lekki zakłopotanie. Fakt, iż miała na sobie zwykłą dosyć niezadbaną suknie nie dodawał nic do jej urody. Raziye spojrzała na siebie i uśmiechnęła pod nosem widząc, iż suknia którą posiada opina się na jej idealnych kobiecych kształtach. "Pewnie to przyciągnęło jego uwagę" - pomyślała dosyć szarmancko i uśmiechnęła się pod nosem. Uniosła swój wzrok na paszę, który stał w miejscu i przyglądał się sułtance z uniesionymi kącikami ust. Na jego twarzy malowało się zastanowienie czyli widocznie długo musiał myśleć nad dobrą odpowiedzią. "Albo moja uroda tak go przyćmiła" - pomyślała w duchu Raziye i zachichotała na tą myśl pod nosem. Mahmud odchrząknął, jakby wyrwany z transu i spojrzał na sułtankę.
- Właściwie chciałem się pożegnać... Wyjeżdżam nie wiem kiedy wrócę.. Zostałem zraniony bardzo mocno i nie wiem czy kiedykolwiek wybaczę - rzekł smutno i spuścił głowę, splatając swoje dłonie ze sobą. Raziye zaczęła się głęboko zastanawiać nad jego słowami. "Zraniony? Ale przez kogo" - zadawała sobie to pytanie w głowie, próbując sama dotrzeć do odpowiedzi. Pierwsze co przychodziło jej na myśl to zranione serce. "Czyżby zraniła go ukochana" - ta myśl niczym strzała przeszyła umysł Raziye, powodując nieprzyjemne dreszcze. Przełknęła ślinę i zagryzła wewnętrzną stronę policzka.
- Bardzo mi przykro jeśli zostałeś zraniony... Ale jeśli to ukochana osoba a uczucie jest silne to na pewno wszystko się ułoży - palnęła, zaczynając się karcić w głowie za słowa, które wypowiedziała. Pasza spojrzał na pięknolicą i podszedł nieco bliżej, co wprawiło Raziye w szybszy oddech, którego nie umiała opanować.
- Nie wiem czy zdołam drugi raz zaufać - westchnął smutno i przyłożył swą dłoń do ramienia złotowłosej. Raziye spojrzała na jego dłoń, a później wlepiła swe oczy w jego ciemne tęczówki.
- Gdzie wyjeżdżasz? Jak my sobie poradzimy bez ciebie? Gdzie cię szukać? - zadawała milion pytań, nie wiedząc dlaczego, ale one same z siebie wypływały z jej bladoróżowych, spierzchniętych ust. Mahmud posłał jej delikatny uśmiech i westchnął.
- Nie wiem, ale nie wyjeżdżam daleko. Może niebawem wrócę. Jakby coś się działa idź do Ebsuuda Efendiego, powiedz że jesteś ode mnie on pomoże ci na wszelkie dolegliwości. - odparł i po chwili opuścił komnatę, wychodząc z pałacu. Raziye chciała go zatrzymać, jednak na marne mężczyzna bardzo szybko opuścił pałac Topkapi. Złotowłosa cały czas myślała o nim nawet nie wiadomo dlaczego chciała po prostu mieć w kimś przyjaciela, albo może więcej. " Raziye opamiętaj się on ma swoją ukochaną, nigdy nie będzie kimś więcej o czym ty myślisz?" - karciła się w myślach, chcąc jak najszybciej wymazać jego obraz z pamięci.
[...]
- Tak matko wydaj ją za niego ! On już i tak mnie nie kocha. Zostawił mnie i wyszedł tak po prostu i jeszcze się z nią spotkał! Niech będą szczęśliwi i wyjadą daleko stąd nie chcę nawet na nich patrzeć - wykrzyczała zrozpaczona Mihrimah do matki która stała nieopodal jej. Rudowłosa widocznie nie chciała zgodzić się z córką.
- Mihrimah o czym ty mówisz? Na własne oczy widziałam jak bardzo się kochacie. Niebawem mają ruszać przygotowanie do waszego ślubu! Chcesz to wszystko zaprzepaścić? - Hurrem próbowała postawić do pionu zrozpaczoną córkę jednak wszystkie jej starania zdawały się być kompletnie na marne.
- Nie będzie żadnego ślubu matko ! Niech Mahmud żeni się z Raziye no już wydaj rozkaz matko przecież możesz - krzyknęła sułtanka słońca i księżyca chowając głowę w poduszki. Po chwili po komnacie rozchodził się jej cichy szloch a ona sama wybuchła płaczem. Hurrem widząc cierpienie córki złamała się. Podeszła do jej wiernego sługi Hassan Agi i podała podpisany przez nią papier.
- Hassan idź z tym do sułtana. To jest nakaz ślubu Raziye i Mahmuda. Niech odbędzie się on jak najszybciej. Nie chcę by ma córka cierpiała - powiedziała stanowczo i gestem ręki nakazała mu wykonać wszystkie polecenia.
[...]
Minęło trochę czasu i Raziye czuła się już wspaniale. Większość jej dolegliwości minęła a ona sama była częściej uśmiechnięta. Cała sprawa z pobiciem przytłoczyła ją na tyle bardzo że postanowiła zostawić ją bez większego odzewu a wykorzystać później. Przebywając tak samotnie pośród czterech ścian postanowiła odwiedzić Mahmuda który swoją drogą niedawno powrócił do pałacu. Chciała mu podziękować za to co dla niej zrobił i że to dzięki niemu teraz może cieszyć się lepszym samopoczuciem. Ubierając się w pierwszą lepszą suknie ruszyła ku jego komnacie. Stanęła i po chwili przekroczyła próg zaczynając żałować tego co zrobiła. Wewnątrz ujrzała swą siostrę Mihrimah w objęciach Mahmuda. Złotowłosa stanęła jak wryta czując palące się od rumieńców policzki. Chciała się wycofać, jednak było już za późno na jakikolwiek krok. Sułtanka słońca i księżyca odskoczyła od paszy jak oparzona i patrzyła złowrogo na swą siostrę.
- Przepraszam że wam przeszkadzam - szepnęła łamliwym głosem i chciała opuścić komnaty gdy Mahmud podszedł do niej spokojnie i chwycił za dłoń zanim zdążyła zrobić krok.
- Przyjdę do ciebie później z medykiem - rzekł spokojnie o wrócił do Mihrimah. Raziye rzuciła w ich stronę ostatnie spojrzenie i wyszła gorączkowo z pomieszczenia kierując się do swojej komnaty. "Co cię podkusiło żeby tam iść Raziye" - krzyczała na siebie w myślach karcąc się. Opadła na ottoman biorąc kilka oddechów i próbując uspokoić swój umysł.

 
 
 
 

 
Przesiadując w swej komnacie, Raziye postanowiła w końcu zrobić z siebie sułtankę. Wybrała czerwoną suknie, upięła lekko swoje blond loki i postanowiła przetestować kilka perfum. Nagle do jej komnaty rozległo się pukanie. Złotowłosa uśmiechnęła się sama do siebie, gdyż spodziewała wizyty Mahmuda wraz z medykiem.
- Wejść - rzekła melodyjnym spokojnym głosem i obróciła się w jego kierunku. Mahmud popatrzył na Raziye i zdawał się być zaskoczony jej wyglądem. Mimowolnie uśmiechnął się lustrując ją swoim wzrokiem. Oderwał się na chwilę od przyglądania sułtance i gestem dłoni nakazał wejść medykowi.
- Tak jak mówiłem przyprowadziłem do ciebie mojego medyka. Mam nadzieje, że zgodzisz się na badanie pani - rzekł uśmiechnięty, ponownie patrząc na pięknolicą, która odwzajemniła jego czuły uśmiech.
- Oczywiście badanie nigdy nie zaszkodzi - odparła spokojnie i odłożywszy wcześniej trzymaną fiolkę z jaśminowym płynem na półkę, ruszyła na łoże. Spojrzała w kierunku paszy, który opuścił komnatę aby pozwolić pracować medykowi. Mężczyzna dokładnie ją zbadał po czym spojrzał na sułtankę, która oczekiwała opinii.
- Sytuacja nie jest najgorsza, ale zmienimy maść na mocniejszą, która jednak może powodować gorączkę, ale musimy ją zmienić. Organizm przyzwyczaił się już do dawki i nie reaguje tak jak powinien. Lecz nie zamartwiaj się sułtanko to zdrowa gorączka, która ukazuje walkę organizmu. Gdyby jednak gorączka okazała się być zbyt wielka dodam jeszcze jedną fiolkę z płynem na jej zbicie. Czy sułtanka ma jakieś dolegliwości jeszcze ? - medyk spokojnym głosem wytłumaczył wszystko złotowłosej, która po każdym jego słowie przytakiwała. Po zadanym pytaniu zastanowiła się chwilę, jednocześnie nie mogąc oderwać wzroku od drzwi, za którymi stoi Mahmud.
- Tak czasem mam zawroty głowy i nudności - rzekła po chwili, przenosząc wzrok na medyka, który ze swej torby wyjął kolejną fiolkę.
- W takim razie jeszcze coś na wzmocnienie. Niech sułtanka wszystko to zażywa oraz proponuje jeden spacer dziennie i dużo odpoczynku. - odparł uśmiechnięty i zaprosił Mahmuda do komnaty. Białogłowa uśmiechnęła się kiedy wszedł do środka i od razu wstała, podchodząc bliżej niego. Kątem oka spojrzała na medyka i dała mu znak ręką, aby opuścił już komnatę, a swój wzrok ponownie wlepiła w paszę.
- Wszystko będzie dobrze szybko wyzdrowieje. Wiesz co medyk wspomniał o spacerach może wobec tego pójdziemy do ogrodu z tyłu pałacu ? Powiedzmy, że dostałeś od niego takie zadanie hmm - zachichotała czekając na decyzję Mahmuda, który uśmiechnął się na tą myśl.
- Dobrze zatem chodźmy - powiedział uśmiechnięty i chwycił sułtankę pod ramię, aby dać jej oparcie w razie wypadku.
- Na pewno dobrze się czujesz? - zapytał z troską po chwili spokojnego spaceru. Raziye czuła jakby płynęła. Pierwszy raz od wielu lat poczuła się doceniona, a fakt że tą osobą był mężczyzna dodawały jej motyli w brzuchu. Posłała Mahmudowi lekki uśmiech i uniosła głowę, aby spojrzeć mu w oczy.
- Na pewno czuję się już lepiej, choć trochę kręci mi się w głowie. Jednakże mam takiego przyjaciela jak ty, który da mi oparcie i przytrzyma - zachichotała i podążała dalej, trzymając się ramienia paszy. Kilkakrotnie przytuliła do niego swój policzek ,później karcąc się za to w myślach, jednak nie mogła się oprzeć, aby jeszcze raz poczuć jego zapach. Po dłuższym czasie dotarli na miejsce, a Mahmud pomógł Raziye usiąść na ottomanie ,znajdującym się pod małym namiotem. Pasza na gest sułtanki usiadł tuż obok i posłał złotowłosej uśmiech. Raziye rozglądnęła się po pięknym ogrodzie, który był niesamowity, tajemniczy, a przede wszystkim oddalony od pałacu. Spojrzała na Mahmud i westchnęła cicho.
- Mam nadzieje, że nie jesteś na mnie zły za to co było wcześniej - zaczęła niepewnie i splotła swoje palce, wbijając wzrok w ziemie.
- Nie miałam pojęcia, że jest tam z tobą Mihrimah, dlatego też trochę się zestresowałam... Widzę, że już się pogodziliście. Cieszę się, że jesteście szczęśliwi - rzekła, przypominając sobie jak przy okazji którejś rozmowy, wspomniał o tym, że to właśnie jej siostra jest jego ukochaną.
- Spokojnie, skąd mogłaś wiedzieć z kim jestem w komnacie? - uśmiechnął się do sułtanki, ujmując jej ramię. Mahmud zamilkł na chwilę, zastanawiając się nad dalszymi słowami po czym westchnął cicho, wpatrując w jasne oczy złotowłosej.
- Mam nadzieje, że się pogodziliśmy. Wiesz Raziye cieszę się, że poznałem kogoś takiego jak ty. Jakby cały świat był wzburzonym morzem, a ty dryfującą przystanią. Przez moment zapomniałem o całym cierpieniu, które doznałem. Jak cię wtedy zobaczyłem byłaś obrazem mojego serca, które przez lata było ranione. Twoje rany w końcu się zamknął i znikną, a moje zostaną nikt nie jest w stanie ich wyleczyć. Jednak cieszę się, że dałem komuś szczęście, że nauki Ojca Tonio nie poszły na marne - powiedział to wszystko bardzo spokojnym głosem nie spuszczając swoich ciemnych tęczówek od oczu Raziye, która z uwagą wsłuchała się w słowa paszy. Uśmiechnęła się kiedy wspomniał o niej i bardzo ucieszyła, że stała się dla niego kimś ważnym.
- Bardzo się cieszę ,że zyskałem taką osobę jak ty. Dziękuje, że stanęłaś na mej drodze - dodał po chwili łapiąc sułtankę za rękę. Raziye poczuła jak dziwne ciepło rozchodzi się po jej ciele i powoduje przyjemne dreszcze, które skrupulatnie przebiegły po jej plecach.
- Mahmudzie... Ja dziękuje za tak piękne słowa i też cieszę się, że cię mam. To ja powinnam dziękować ci, że stanąłeś na mej drodze. Teraz kiedy cię mam, to nikomu cię nie oddam - zachichotała jasnowłosa i nie odrywała wzroku od mężczyzny. Rozmowa minęła obojgu bardzo przyjemnie. Raziye opowiedziała mu trochę o sobie, zaś Mahmud wspomniał coś o sobie. Towarzysze widzieli w sobie przyjaciół i chcieli, aby ich znajomość trwała jak najdłużej. Jasnowłosa zaczęła pocierać o swe dłonie, sygnalizując że robi się jej chłodno. Mahmud, widząc to zdjął swój kaftan i nałożył na odsłonięte ramiona sułtanki.
- Wracajmy nie możemy pozwolić, abyś się przeziębiła - uśmiechnął się i pomógł wstać sułtance, a następnie poprowadził z powrotem do pałacu. Weszli do komnaty Raziye i przyszła pora na pożegnanie. Błękitnooka zdjęła z siebie kaftan paszy i podała mu go, uśmiechając się pod nosem, gdyż przesiąkł on jej zapachem. Niewiasta opadła zmęczona na łoże i popatrzyła w kierunku Mahmuda, który widocznie również nie chciał się jeszcze rozstawać.
- Mahmudzie dziękuje za wspólny, spacer miłe słowa i kaftan - powiedziała złotowłosa, zaczynając się cicho śmiać. Po chwili przybrała poważniejszy wyraz twarzy, biorąc głęboki oddech.
- Przyszła pora na nałożenie nowej maści. Medyk wspomniał coś o gorączce, a co jeśli coś mi się stanie? - rzekła dosyć nerwowo, spuszczając wzrok. Nagle poczuła ciepłe dłonie na swych policzkach, a jej ciało przeszły przyjemne ciarki.
- Nie martw się wszystko będzie dobrze. Jakby coś się działo powiedz straży, aby po mnie posłali ,a ja przyjdę do ciebie jak najszybciej się da - rzekł pasza, trzymając w swoich dłoniach lico Raziye.
- Dziękuje - szepnęła niewiasta i po chwili Mahmud opuścił jej komnatę, zostawiając dziewczynę samą. Sułtanka uradowana wydarzeniami z dzisiejszego dnia ułożyła się na łożu, chcąc wręcz odpłynąć w szczęściu, które ogarnęło jej duszę, kiedy do komnaty rozległo się pukanie. Dziewczyna uniosła się z łoża zaskoczona, kto o wieczornej porze chce ją odwiedzić.
- Wejść - odparła i podniosła się z łoża. Mina niewiasty zmieniła się, widząc u wrót Hassana Agę, który wraz z kobietami wparował do komnaty sułtanki.
- Pani czas szykować ciebie oraz suknie. Niebawem wychodzisz za mąż - powiedział rozradowany aga i nakazał kobietom mierzyć sułtankę. Raziye poczuła jak nieprzyjemne uczucie ciepła roznosi się po jej kruchym ciele, a usta rozwierają się pod wpływem zdziwienia.
- Jaki ślub! O czym ty mówisz Hassanie? Ty chcesz o tym decydować? Nie zgadzam się, natychmiast wszyscy stąd wyjdźcie ! - wrzeszczała, czując jakby miała niemalże spalić się ze złości ,która ją ogarnęła. Służki na moment odsunęły się od rozwścieczonej sułtanki, aby przypadkiem nie oberwać, a Hassan westchnął, podnosząc wzrok na pięknolicą.
- Dostałem taki rozkaz od samego Sułtana Pani. Niebawem masz wyjść za Mahmuda Paszę - rzekł spokojnie i ponownie nakazał służącym mierzyć niewiastę. Raziye, słysząc za kogo ma zostać wydana poczuła jak uczucia się w niej mieszają. Nie wiedziała co ma myśleć, ani jak zareagować. Z jednej strony poczuła szczęście, a z drugiej złość. "Przecież jego ukochaną jest Mihrimah... Tak nie może być" - powtarzała w myślach i wyrwała od krawcowych, które uparcie próbowały wykonywać swoje zadanie. Wyparowała z komnaty, nie zwracając uwagi na nic, a swe kroki skierowała wprost do komnaty Mahmuda...
 
 
 

 
 
----------------------------------------------------------------------------
Po dość długiej przerwie zapraszam na rozdział 5 ! Następny postaram się napisać o wiele szybciej ;D